A ja już po porodzie! Rodziłam teraz, 19 sierpnia i też na M
ickiewicza i zdecydowanie odradzam wszystkim ten szpital!!! Pojechałam tam ze względu na swojego lekarza,niestety dyżur rozpoczął po moim porodzie
. Poród odbierała dr. Grabska - obcesowa Pani doktor bez serdeczności i podejścia do rodzącej. W ogóle miałam wrażenie,że jestem tylko przerywnikiem w pogaduszkach położnych i lekarki na kanapie przed salą porodową
. Brak podstawowego wyposażenia (piłka w toalecie
i nie pozwolono mi jej sobie przynieść na salę porodową, bo z toalety!!!), na porodówce tylko worek sako, który po mojej zdecydowanej prośbie o piłkę został wygrzebany z ciemnego kąta i wciśnięty pomiędzy ścianę a łóżko porodowe i tam zostałam na siłę również wciśnięta ja, bo przecież chciałam siedzieć na czymś, co mi pomoże znieść bóle i schodzić główce!!!
Mój facet przy porodzie i tutaj byłoby ok , gdyby nie fakt,że nawet nikt po urodzeniu się Małej nie zapytał czy chce przeciąć pępowinę
, a przecież m.in. o to chodzi w tych porodach rodzinnych (to taki symbol i wielka chwila dla ojca dziecka). I nie wyglądał na takiego,który zaraz sam będzie potrzebował pomocy!!! Zanim się zorientowaliśmy położna przecięła pępowinę sama
.
Warunki socjalne tragiczne ( nieszczelne okna na salach, wilgoć a łazience prawie żyła!!!), ale to byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie podejście pielęgniarek od noworodków, które wszystkie rozumy pozjadały!!! Tragedia!!! Przy każdym przebieraniu dziecka, rozespane dzieciątko pod kran!!! Darło się wniebogłosy!!! Nie wolno użyć chusteczek nawilżanych, bo nie!!! Nikt niczego nie wytłumaczy, a wstyd się zapytać!!! Powinnam nawet wiedzieć,że dziecku grupa krwi może się zmienić w ciągu pół roku od urodzenia!!! Nie wiadomo jak samemu przebrać dziecko i czy w ogóle to robić, ale jak nie zrobię, to wyrodna matka!!! Wg. pielęgniarek nie umiem karmić własnego dziecka piersią (bo dziecko straciło na wadze w dwóch pierwszych dobach, a dotąd wiedziałam ,że to normalne
), nie umiem dziecka nosić, nie umiem przebrać!!! W ogóle nic nie potrafię, choć to moje trzecie dziecko i dwoje starszych karmiłam piersią do 1,5 roku!!! Nigdy również przy niczym nikt mi nie pomagał ani nie wyręczał- radziłam sobie sama!!!
Gdybym była pierworódką, pewnie wyszłabym stamtąd z depresją poporodową, bo nawet teraz niewiele mi do niej brakowało!!! Poza tym zabierano mi dziecko np. do ważenia i dowiadywałam się,że "przy okazji" mi je zaszczepiono albo podano jakieś witaminy, choć uważam,że powinnam być uprzedzona wcześniej o wszystkim, anie dowiadywać się po fakcie!!!
A i strach wręcz przyznać się do posiadania tel. komórkowego, bo przecież sporadyczne użycie takiego sprzętu grozi dziecku stałym inwalidztwem
, choć w szpitalu spędzam zaledwie kilka dni, a wracam do domu, w którym komórkę posiada każdy domownik, telewizor w każdym pokoju i komp na porządku dziennym i trzeba tak żyć!!! Bałam się nawet zadzwonić do domu,żeby poprosić o przywiezienie czegoś albo powiadomić że wychodzę z dzieckiem do domu!!!
Dodam,że poprzednie dzieci rodziłam na Parkitce i na PCK i każdy z tych szpitali bardzo dobie chwaliłam!!! Nie należę również do osób konfliktowych!