reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Porodówki w Cęstochowie...

Synuś będzie ;) położna powiedziała, że jak na wyniki ciążowe to dobrze wszystko, zobaczymy co na wyniki lekarz powie przy wizycie kontrolnej ;) uśmiałam się bo powiedziała że ten tydzień jeszcze nie, ale później sobie nie żałować męża "lekarstwa" :D
 
reklama
MamaPaulinki- Dziekuje za rady. Boje sie troszke bo slyszalam ze maja tez dziwne podjescie do tego zeby rodzic naturalnie. Dziewczyna z rodziny mojej tam wlasnie rodzila i dopiero po 2 tygodniach zrobili jej cesarke mimo ze od razu bylo wiadomo ze nie urodzi naturalnie bo dzidzia byla zle ulozona. Tak wiec lezala prawie misiac, wtykali jej baloniki, dawali leki i czekali az dziecko 4600g sie obroci glowa w dol ;/ No ale w koncu sie niezle nia zajeli. Ja bardzo sie boje porodu. Az mi sie slabo robi na sama mysl.
 
No ja też czytałam że porodówka na parkitce może super wyposażona ale podejście do pacjentek fatalne, ale wiesz ile kobiet tyle opinii. Mnie wywieźli do kliniki do Bytomia i też nie byłam zachwycona. Przetrzymali mnie z 1 cm wód :szok: bo podali mi sterydy na płucka dla małej, no i to był plus a minus że urodziła się w zamartwicy i poważnym zakażeniem. W ciągu nocy dostałam gorączki spałam jak zabita a rano jak mnie obudzili nie czułam już ruchów dziecka. Wtedy szybko cesarka. Wszystko zależy moim zdaniem od porodu, jak nie ma komplikacji to jest ok gdzie byś nie leżała, a jak wyskoczy problem, to zależy na czyj dyżur trafisz. Nie przejmuj się zanadto, tylko niewielki procent porodów kończy się poważnymi komplikacjami. Napewno wszystko będzie ok. Trzymam kciuki.:-)
 
Dzieki za pocieszenie. Pewnie i tak skoncze na parkitce bo ta opieka nad noworodkiem jest o niebo lepsza niz gdzie indziej. Dzidzius najwazniejszy, ja jakos przezyje zle traktowanie :)
 
Nie musi być tak źle. Żebyś wiedziała jakie znam opinie na temat szpitala w Lublińcu, od mamy chłopca który trafił na patologię noworodka. Już bardziej schrzanić porodu nie można. Sprawa jest w prokuraturze. nie będę Cie straszyć. Więc cieszmy się że mamy tak wyposażony szpital. A jak było to napewno zdasz relację. Puki co myśl pozytywnie.
 
Ja też sie boje porodu no ale nic sie nie poradzi :D ale jestem tej mysli ze jak juz sie zacznie cała akcja to nie ma czasu zeby sie przejmowac i bac sie ;) czeka sie tylko na koniec i zweby malenstwo przytulic :D
Megumi głowa do góry i trzeba pozytywnie myślec ;)
 
Prawda jest taka ile rodzących tyle opinii. Ja rodziłam na Mickiewicza i byłam bardzo zadowolona,bez wahania wybrała bym ten szpital. Jednak mój poród przebiegał bez komplikacji i raptem 5 godzin,także ja urodziłam szybko. Opieka w porządku. Nic do kieszeni nie dawałam. Położne pomagały jak mogły. Ale np moja sąsiadka która rodziła tego samego dnia co ja tylko wieczorem i wychodziła również tego samego dnia co ja była nie zadowolona.
Trzeba być dobrej myśli i mieć pozytywne nastawienie. Bywają porody tak lekkie jak ja miałam,a wierzcie mi jestem okropny straszek, do dentysty zawsze tylko ze znieczuleniem
 
A ja już po porodzie! Rodziłam teraz, 19 sierpnia i też na Mickiewicza i zdecydowanie odradzam wszystkim ten szpital!!! Pojechałam tam ze względu na swojego lekarza,niestety dyżur rozpoczął po moim porodzie:confused:. Poród odbierała dr. Grabska - obcesowa Pani doktor bez serdeczności i podejścia do rodzącej. W ogóle miałam wrażenie,że jestem tylko przerywnikiem w pogaduszkach położnych i lekarki na kanapie przed salą porodową:wściekła/y:. Brak podstawowego wyposażenia (piłka w toalecie:szok: i nie pozwolono mi jej sobie przynieść na salę porodową, bo z toalety!!!), na porodówce tylko worek sako, który po mojej zdecydowanej prośbie o piłkę został wygrzebany z ciemnego kąta i wciśnięty pomiędzy ścianę a łóżko porodowe i tam zostałam na siłę również wciśnięta ja, bo przecież chciałam siedzieć na czymś, co mi pomoże znieść bóle i schodzić główce!!!:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Mój facet przy porodzie i tutaj byłoby ok , gdyby nie fakt,że nawet nikt po urodzeniu się Małej nie zapytał czy chce przeciąć pępowinę:szok:, a przecież m.in. o to chodzi w tych porodach rodzinnych (to taki symbol i wielka chwila dla ojca dziecka). I nie wyglądał na takiego,który zaraz sam będzie potrzebował pomocy!!! Zanim się zorientowaliśmy położna przecięła pępowinę sama:szok:.
Warunki socjalne tragiczne ( nieszczelne okna na salach, wilgoć a łazience prawie żyła!!!), ale to byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie podejście pielęgniarek od noworodków, które wszystkie rozumy pozjadały!!! Tragedia!!! Przy każdym przebieraniu dziecka, rozespane dzieciątko pod kran!!! Darło się wniebogłosy!!! Nie wolno użyć chusteczek nawilżanych, bo nie!!! Nikt niczego nie wytłumaczy, a wstyd się zapytać!!! Powinnam nawet wiedzieć,że dziecku grupa krwi może się zmienić w ciągu pół roku od urodzenia!!! Nie wiadomo jak samemu przebrać dziecko i czy w ogóle to robić, ale jak nie zrobię, to wyrodna matka!!! Wg. pielęgniarek nie umiem karmić własnego dziecka piersią (bo dziecko straciło na wadze w dwóch pierwszych dobach, a dotąd wiedziałam ,że to normalne:sorry2:), nie umiem dziecka nosić, nie umiem przebrać!!! W ogóle nic nie potrafię, choć to moje trzecie dziecko i dwoje starszych karmiłam piersią do 1,5 roku!!! Nigdy również przy niczym nikt mi nie pomagał ani nie wyręczał- radziłam sobie sama!!!
Gdybym była pierworódką, pewnie wyszłabym stamtąd z depresją poporodową, bo nawet teraz niewiele mi do niej brakowało!!! Poza tym zabierano mi dziecko np. do ważenia i dowiadywałam się,że "przy okazji" mi je zaszczepiono albo podano jakieś witaminy, choć uważam,że powinnam być uprzedzona wcześniej o wszystkim, anie dowiadywać się po fakcie!!!

A i strach wręcz przyznać się do posiadania tel. komórkowego, bo przecież sporadyczne użycie takiego sprzętu grozi dziecku stałym inwalidztwem:szok::szok::szok:, choć w szpitalu spędzam zaledwie kilka dni, a wracam do domu, w którym komórkę posiada każdy domownik, telewizor w każdym pokoju i komp na porządku dziennym i trzeba tak żyć!!! Bałam się nawet zadzwonić do domu,żeby poprosić o przywiezienie czegoś albo powiadomić że wychodzę z dzieckiem do domu!!!

Dodam,że poprzednie dzieci rodziłam na Parkitce i na PCK i każdy z tych szpitali bardzo dobie chwaliłam!!! Nie należę również do osób konfliktowych!
 
Ostatnia edycja:
Angelus Gratulacje córci!!!
Współczuję że musiałas przez takie "piekło" przejsc :szok::baffled:
po prostu szooook to co piszesz.... Nie wiem nawet co napisac bo to sie w głowie nie miesci że takie rzeczy się dzieją :baffled: i nikt sobie z tego nic nie robi.... ehhhh
Ważne że juz w domu jestescie po tym całym pobycie. Ja będe rodziła na PCK i powiedzm Ci że i tak sie boje :happy:
Pozdrawiam:-)
 
reklama
marta, ja na PCK rodziłam 9,5 roku temu. Byłam pacjentką ich lekarza dr. Sikory, ale trafiłam tam niejako z ulicy o 4 nad ranem i na dyżur nie swojego lekarza. Poród trwał m/w tyle samo, co z Wiktorią, ale różnica diametralna. Lekarz cudowny (dr.Surówka), położna kapitalna, poród wspominam bardzo dobrze. Poza tym warunki wtedy były bardzo dobre,a teraz podobno szpital po kolejnym remoncie,więc na pewno nie jest gorzej. Myślę,że PCK to chyba najlepszy wybór jakiego mogłaś dokonać, więc bądź dobrej myśli. Zresztą pozytywne nastawienie ,to połowa sukcesu :). Już niedługo wszystko będzie tylko wspomnieniem i będziesz tulić swojego Maluszka...
 
Do góry