Po cc są/były na pierwszym piętrze, po sn na parterze. Układają tak w salach, zeby na danej sali leżały osoby, której rodziły mniej więcej w tym samym czasie. Ja akurat byłam 6 dni (żółtaczka, więc hawaje ;-)) i zdązyli mi "dokwaterować" dzieci o te 4-5 dni młodsze...
Według mnie te sale 4 osobowe to nie jest tragedia, pod warunkiem że na odwiedziny nie schodzi się jednoczesnie po pare osób do jednej mamy z maleństwem. Co prawda położne starają się do tego nie dopuścic (max 2 osoby na 1 mamusię), ale czasem się przemkną i wtedy kosmos
raz że ryzyko infekcji większe, dwa, że jazgot ogólny. Ty,
mysza, sądząc po suwaczku, będziesz pewnie rodzić ok. listopada, więc sezon infekcyjny w pełni:-( Ja się nie certoliłam, tylko przy takiej grupie u pani leżącej obok, powiedziałam głośno do mojej mamy, żeby przychodzili max po 2 osoby, bo tak wolno, a więcej to już może współpacjentom przeszkadzać
pomogło - później nawet jak przyjechali w 8 osób
to wchodzili po 2.
Poza tym leżałam sama na sali przez półtorej doby i myślałam, ze zeświruję. Nie ma sie do kogo odezwać (choć do gaduł nie należę, to mi to przeszkadzało), nie ma jak wyjść do łazienki (nie wolno zostawiać dziecka samego - albo trzeba je odwieźć w tym wózeczku do połoznej, albo poprosić położną, zeby przypilnowała) i efekt taki, że jak jednak jeszcze troszkę uwagi trzeba poswiecić i sikaniu i grubszej potrzebie (troszkę na początku i strach i lekki ból), nie mówiąc już o prysznicu - to sie człowiek musi spieszyć.