agahz - wyglądało to tak: lewatywy nie robili <a przynajmniej nie tak, żebym czuła;-)>, cewnik zakładają gdzieś w trakcie operacji po podaniu znieczulenia, w każdym razie zupełnie tego nie czujesz, wyjmują go dopiero jak jesteś pionizowana - cobyś sobie sama była w stanie dotuptać do łazienki;-) wyjmowanie lekko nieprzyjemne, ale bez tragedii. jak się Ola urodziła, to mi ponad zasłonką pokazali ją świeżo wyjętą z brzucha - w międzyczasie położna z moim Mężem potwierdzała poprawność zapisu na bransoletkach, założyli je Małej, otulili ją rożkiem i przyłożyli mi do twarzy na chwilę. nie bardzo mają jak położyć na piersi, bo na tej wysokości masz zasłonkę oddzielającą Cię od operacji w toku i Maluch by się zwyczajnie nie zmieścił, a szycie sobie jeszcze dość długo trwa, u mnie chyba z 40 min. w każdym razie potem wynieśli Małą z sali i poszli z nią na oddział noworodków na górę, do mierzenia i ważenia. Mąż poszedł z nią i był obecny przy całej procedurze. potem się kangurowali aż do momentu jak mnie przywieźli na salę pooperacyjną - i tu uwaga! o kangurowanie należy się upomnieć, bo nie wszyscy tatusiowie chcą, więc położne mogą nie pamiętać. trzeba się też w razie czego upomnieć, że chce się żeby dziecię było w kontakcie NAGIEJ skóry do skóry, a nie w ubranku, bo niektóre położne mogą chcieć pójść na łatwiznę i już malucha nie rozbierać. w każdym razie problemu nie było żadnego, siedzieli sobie nie niepokojeni i się tulali, Mała się od razu uspokoiła - i myślę, że to na pewno miało wpływ na to, że w ogóle jest bardzo spokojna, możemy ją zostawić samą w pokoju i np wyjść do kuchni po herbatę, w ogóle nie płacze, widać, że się czuje bardzo pewnie i wie, że jej nie zostawimy:-) potem Mąż z Małą zeszli do mnie na salę, tam mi ją położne przyłożyły do piersi i jakoś dość długo leżałyśmy sobie i się karmiłyśmy. za Chiny nie powiem Ci jak długo, bo z wrażenia i zmęczenia po spadku adrenaliny nie do końca kontaktowałam, ale na pewno dość długo. potem przenieśli Małą do wózeczka i tam sobie już siedziała przez cały mój pobyt w szpitalu. można spać z maluchami, ale z racji własnych gabarytów i naprawdę dużego zmęczenia, ja nie chciałam, ale dziewczyny, z którymi byłam na sali spały ze swoimi dzieciakami. przez ten czas co jesteś nieruchoma jeszcze po operacji to położne chętnie pomagają i dużo faktycznie robią za Ciebie, ale potem zachęcają, żeby jak najszybciej się nauczyć samemu, żeby wrócić do domu już z wiedzą co i jak robić. ja leżałam długo, prawie tydzień, bo czekaliśmy na konsultację kardiologa, ale jak nie ma żadnych powikłań, to bardzo szybko się wychodzi, tak więc warto skorzystać z porad i spróbować się z dzieckiem szybko ogarnąć;-)