No wiec 15,07 pojechalam na 11 na ktg nic nie zapowiadało sie ze urodze albo ze sie zanosi .. chociaz to byl poniedziałek mowilam do TZ zeby nie jechał do pracy bo coś czuje ze wezme mu auto,pojade na ktg i juz po niego nie wroce i jak coś to jak on mi dowiezie rzeczy i jak bedzie przy mnie ( wiadomo jakby tak bylo to taxi i heja no ale wiecie) on ucieszony ze nie poszedł do pracy pojechał ze mną,na ktg oczywiscie lekkie skurcze ale maciupkie ... ale Zu byla coś leniwa w ten dzien i chyba dwa dni wczesniej.. czulam ja ale mniej niz zazwyczaj.. no pozniej badanie u poloznej ( margos,kochana Pani "ruda") No wiec sobie mysle powie mi ze zapis prawidłowy i tyle mnie widzieli i porod.. no ale nie szok ona karze mi wejsc na samolot .. ledwo spodnie sciagłam i sie tam wytachalam jak mi włozyla palucha to myslalam ze ja kopne albo niewiem co .. ( nie robila mi zadnego masażu szyjki czy coś- poprostu badanie..) a tu nagle czuje BACH patrze jej reka cala we krwi pozniej troche na ziemi bylo chlusło ze mnie a ja cala wydygana no bo wody to ok,ale krew? Ona mowi zebym załozyla podklad ( dala mi..) i ze wypisuje skierowanie na IP i zeby szybko... zdarzylam zapytac tylko czy coś "nie tak" ona mowi ze takie coś to po badaniu moglo sie zdarzyć.. no to wychodze z gabinetu tz patrzy na mnie a ja mu kartke ze skierowaniem i mowie ze musi jechać po rzeczy ze krwawie i nerwy mi puscily,hormony i szloch TZ przytulal prosił zebym nie plakala ( wsumie to niewiem czemu sie poplakalam,zmartwila mnie tak krew..) no ale ogarnelam sie poszlismy na IP tam oczywiscie takie pytania bez sensu kosmetyczka itp wiadomo..badanie usg na ktorym mała wychodzila 3600 ale z racji tego ze 3 tyg tyle samo u gina wyszło ! to napewno ok 3800 bedzie wazyć .. sobie mysle jasne ciekawe jak ja wypchne.. ok odprawilam TZ do domu po rzeczy mnie przyjeli na patologie.. poszlam Pani mnie oprowadzila gdzie lazienka itp sala.. wybralam łózko.. po tym jak ta krew chlusla mialam juz reguralne skorcze ale nie liczylam mniej wiecej co ile one sa.. ale przerwy byly dlugie w miare.. podlaczyli mnie na ktg ... tz zdarzyl wrocic itp ... nuda pozniej przyszla polozna pytam czy na ktg cos wyszlo ona mowi ze nie .. a ja czulam skurcze i mowie.. a ona do mnie ze tak sie czasami zdarza.. ze ona nie uwaza ze klamie itp... sobie mysle ze przeciez wiem co czuje .. no ale dobra.. przez caly czas czuje ze ta krew ze mnie cieknie cały czas.. ilez mozna,ide do babeczki i mowie do niej ze cieknie mi caly czas i to nie mało... a ona ze to nic i jak lekarka przyjdzie to mnie zbada.. no to czekam czekam i czekam az wkoncu laskawie! Miedzy czasie tz pojechał na obiad do domu .. badanie na samolocie ( ojj jak bolalo..) Pani mowi 4 cm rozwarcia ze rodze i zapraszamy na porodowke no to z powrotem dopokoju wzielam rzeczy smieje sie ze bagaż jak na tydzien .. Pani mowi zeby sie nie przejmować ze nieraz to przyjezdzaja takie co maja jak na miesiac Ok poszlam na porodowke miedzy czasie dzwonilam do mamy i tz ze musi wracac no bo rodze hahahah zaprowadzila mnie Pani do sali porodowej gdzie sobie grzecznie siedzialam,czekalam na tz pisalam sms ... pisalam z Wami ... Oczywiscie skurcze byly chyba co 7 minut ale nie bolaly jakos mocno wiec mialam dobry humor i tak sobie czekalam.. pozniej tz przyjechał .. nudzil sie grał w jakies coś na moim telefonie .. a ja sie wkurzalam bo nie mialam jak na wizazu siedziec .. miedzy czasie oczywiscie Panie studentki co 15 minut przychodzily i badaly tetno chyba maluszka,pogadalam z nimi nawet takie fajne byly .. ok pozniej skurcze coraz mocniejsze i czestsze.. Przyszla druga zmiana poloznych i pani Jadzia.. mnie zbadala mowi ze rozwarcie nie postepuje i zaczymalo sie na 4 ( jupi sobie pomyslalam..) a skurcze coraz mocniejsze .. zaproponowala mi prysznic.. no to ide klitka taka ledwo sie zmiescilam do brodziku i do lazienki z tz i stojakiem tym na ktorym wisial worek z oxy ( no bo zostalam juz pod niego podpieta jakis czas wczesniej) smialam sie do tz ze jakby byla jakas "wieksza" kobieta to nie szlo by jej tam wejsc.. Jadzia zapewniala ze po prysznicu bole beda mniej bolesne.. a u mnie ? wrecz odwrotnie! nasilily sie.. ok studentka co chwile przychodzila i patrzyla co ile leci kropi oxy no i mowi cos ze 20 kropel na minute? poszla.. tz liczy a tu 20 na pol minuty ... bole coraz mocniejsze .. no to mowimy jej a ona ze sie tak nieraz dzieje i ze jak przestawi na minute to bedzie mniej bolec no ok.. pozniej probowalam pilki itp ale nic nie pomagało jedynie pozycja oparta na rekach i zgarbiona opieralam sie na łozku ... i tak to przelecialo wtedy juz byly skurcze co 4 minuty ... i mocne ... bardzo... tz mi podawał wode probował jakos lagodzic itp w kazdym badz razie nie przeszkadzał i nie wnerwiał a pomagal Ok 22,30 badanie znowu,sobie mysle ze Jadzia zwariowala przeciez mnie tak boli .. tz wyszedł na czas badania Jadzia wklada palucha a tu nagle czuje CIEPŁO ! patrze a tam wszystko pływa,łozko majtki Jadzia studentka podłoga.. studentka wybiegla po mopa czy po coś tam i tylko w drzwiach widzialam mine tz myslal ze juz urodzilam posprzataly ogarnely jadzia znowu wklada paluchy i mowi ze rozwarcie 9 cm ! skurcze byly prawie NON STOP! troche jeszcze mnie pomeczyly i wrocily przygotowały wszystko i mowia ze przemy .. rozlozyly podnozki, takie coś na rece zeby sie tego mozna bylo chwycic .. i zaczela sie jazda bol taki niesamowity ze dramat! przy kazdym skurczu darłam morde na cały oddział- nie dało sie inaczej ... jak sie nie darłam to przepraszalam tz ze mu siare robie Jadzia mowila caly czas ze super pre ze swietnie mi idzie .. na jednym skurczu kazala mi głowe do cyckow i przec z 3 razy ( jakby to takie proste bylo) dawalam z siebie wszystko... ale głowka nie chciala przejsc.. no i usłyszalam jak ktoś tnie kartne papieru technicznego - o jakze sie mylilam bo to bylo moje krocze ( ale taki sam dzwiek ) i zaraz mała byla juz na swiecie ...dokladnie o godz 00 ... (no i pytaly sie mnie czy chce miec dziecko z 15 czy 16.. mowie ze z 15 .. ) dały mi takiego malego flaszka na brzuszek .. ( oczywiscie miedzy czasie zdarzylam zapytac Jadzie czy ma włosy mala - JAKIES TAM MA.. usłyszalam) i uslyszalam ze napewno nie wazy 3600 ze troszke mniejsza..( 56 cm i 3300) popatrzylam na mała,na tz ktoremu łzy poleciały .. i nagle uswiadomilam sobie ze mala nie zaplakala... tylko lekko zajaknela... uslyszalam zeby dzwonic po pediatre .. i wzieli mala obok na to stanowisko dla dzieci .. tam dwie lekarki i studentka zajmowaly sie mala a ja pytalam o co chodzi dowiedzialam sie ze mala sie zachlysnela wydzielina ze ma ja w płuckach i nosku ... ale ze wszystko jest ok.. mowie ze dobrze ze koniec porodu.. Jadzia uswiadomila mi ze jeszcze lozysko ale to jeden mocniejszy i zobaczylam ten okropny widok FUJ ... pozniej zszywanie... nie ruszalo mnie to bo wzieli mała gdzies.. tz pobiegł za nimi... pozniej wrocił i mowi ze mala w inkubatorku.. i ze coś jest nie tak... pytam sie Jadzi to mowila ze wlasnie zachlysnieta gesta wydzielina ..? studentka mnie wyczyscila ogarnela wszystko i kazala lezec.. ja drgawki trzeslam sie jak galareta ale to podobno po oxy i z wysiłku... mowie do niej ze ja wstaje nie musze lezec i ide do malej ( nawet nie wiecie ile mialam energi wtedy...) zabronila mi ... tz usiadł na foteliku takim smiesznym a ja odliczalam dwie godziny ktore mialam lezec plackiem.. ciagły sie nie milosiernie.. tz zaliczyl drzemke z nerwow i tez wysiłku jakby nie bylo ( ilez sie nachodził za mna do ubikacji podawał mi wszystko masował itp) ... dochodzila godz 2 (miedzy czasie studentke poprosilam aby poszla wypytac o mala ... ale powiedziala mi to co na poczatku .. ) miedzy czasie przyszla Pediatra ( baba taka ze urwac jej leb to mało!) mowi ze nasza corka ma jakies obnizone napiecie miesniowe no i to zachlysniecie... ja juz scenariusz ze miesnie ze to ze tamto ( wiecie.. eh) tz to samo .. zamiast nam wytlumaczyc normalnie jak ludzia to takim jezykiem i wogole taka nie mila byla ze dajcie spokoj.. wkoncu 2 godz.. Jadzia
reklama
czesc dziewczyny!
faktycznie pustawo tutaj się zrobiło;-)
Nussa i Zamia - pewnie tulą już swoje malenstwa i nie mają czasu na forum
Evvela - ja mam termin na 12 wrzesniaNie słyszałyście może czy w Zeromskim jest możliwość korzystania z tens(ów) nie wiem jak to się odmienia?
a jak znosicie te upały? bo u mnie coraz gorzej.dobrze ze z domu nie musze wychodzićZobacz załącznik 574802ciezko się oddycha ,nogi mi puchną, i wogóle samopoczucie do d..py
faktycznie pustawo tutaj się zrobiło;-)
Nussa i Zamia - pewnie tulą już swoje malenstwa i nie mają czasu na forum
Evvela - ja mam termin na 12 wrzesniaNie słyszałyście może czy w Zeromskim jest możliwość korzystania z tens(ów) nie wiem jak to się odmienia?
a jak znosicie te upały? bo u mnie coraz gorzej.dobrze ze z domu nie musze wychodzićZobacz załącznik 574802ciezko się oddycha ,nogi mi puchną, i wogóle samopoczucie do d..py
judka_KR co do personelu i obsługi w szpitalu muszę Ci powiedzieć, że już 10 lat temu było super. Wtedy, kiedy rodziłam szpital walczył o certyfikat pod względem naturalnego karmienia piersią. Na sali poporodowej każda pacjentka miała praktycznie do dyspozycji swoją pielęgniarkę, która poświęcała bardzo dużo czasu mamie i dzidziusiowi. Jeżeli chodzi o sam poród to na szczęście miałam szybki i bez komplikacji choć ciąża była przenoszona. Chciałabym aby i tym razem wszystko przebiegło sprawnie:-)
Właśnie czytając Wasze wcześniejsze posty zauważyłam, że co drugi poród to albo w długich męczarniach, albo koniec przez cc masakra!!
Nie dziwię się, że już nie możesz się doczekać, pewnie Ci ciężko pod sam koniec, jeszcze te upały uffff. Będzie chłopczyk czy dziewczynka? planujesz poród rodzinny?
Evvella po tym co piszesz, tymbardziej sie cieszę, ze wybralismy ten szpital. Bardzo chce karmic piersia i podoba mi sie, ze położne kłada nacisk na ten aspekt. Poza tym personel jest dla mnie chyba kluczowa sprawa, bo ja jestem z tych osob, które w ciezkich chwilach potrzebuja ciepłych słów i bardzo duzego wsparcia, a nie zjechania z góry na dół, ze czegos sie nie wie czy nie umie. Dla mnie ciepłe słowo to jest najwieksza mobilizacja do działania!
Myślę, że skoro Twoj pierwszy poród minał szybko i sprawnie, to tymbardziej drugi bedzie ekspresowy :-) też bym tak chciała:-)
Ja bede miała dziewczynke - Zuzie. Wczoraj jak siedzielismy w tym upale w domu, to mąż mówił do Zuzi, żeby juz wyszła bo nudno hehehe. Liczylismy, że ruszy sie wczoraj, bo była nasza pierwsza rocznica slubu i byłby najcudniejszy prezent jaki mozna sobie wymarzyc, teraz mamy nadzieje, ze moze jutro - podobno ma sie ochłodzic i byloby lżej rodzic no i faktycznie, brzuch tez juz ciąży! Ja jestem w 38 tygodniu, wiec co to bedzie jak dojdziemy do 40 tygodnia, a co gorsza do 42 Nie wiem jak bym to zniosła. Dlatego jak tylko Pani Doktor powiedziala, ze juz Małej nic nie zagraza i lada dzien moze sie urodzic, to sie bardzo ucieszylam i nakreciłam, ze moze sie uda juz na dniach :-)
Jesli chodzi o poród rodzinny, to maż chce mi towarzyszyc, a w razie czego zawsze moze wyjsc. Evvella a u Ciebie mąż był przy pierwszym porodzie? No i tym razem co bedziesz miała, dziewczynke czy chłopca ?:-)
Jadzia kazala przejsc na wozek i zawiezie mnie do pokoju .. a ja chcialam isc sama ale sie uparła .. wlecialam do pokoju akurat moje kochane dziewczyny z sali sie cycolily przywitalam sie rzucilam rzeczy i polecialam z tz do malej .. jak ja zobaczylam w tym inkubatorku to teraz nawet mam lzy w oczach ... emocje puscily i sie poplakalam.. chwile postalismy przywitalam sie z corka no i wrocilam do pokoju tz jeszcze pomagał mi sie wykąpać .. pozniej pojechał do domu a ja sie polozylam .. zjadlam 7 dais bo nie jadlam nic od rana! Napisalam Wam ze urodzilam... wkoncu usnelam.. obudzilam sie po godzinie jak nowo narodzona.. chcialam isc do malej no ale glupio tak ok 4 rano smigac po szpitalu.. doczekalam do 7 i wyprulam do malej lezala taka sliczna malizna... moglam ja dotknąc.. wrocilam do pokoju .. dziewczyn maluszki plakaly a ja razem z nimi ze mojej Zu nie ma przy mnie .. zalamka nerwy hormony wojek google mnie dobil ... dziewczyna z sali powiedziala ze myslala ze ja zostawiam rzeczy i ide dopiero rodzic bo tylke mam energi itak wparowalam do tego pokoju .. pozniej odciagnelam trochu mleka i jak na złosc je wylalam przez przypadek.. przyszla Pani polozna złota kobieta mowi zebym nie odciagala tylko poszla z nia i przystawimy mala do piersi... Pierwsze kp lzy w oczach ze szczescia ze mala oddycha.. ze jest w miare ok.. pogadalam z Poloznymi i mowily ze to obnizone napiecie miesniowe to nic inego jak zmeczony maluszek po wielu godzinach porodu ....... wymeczony maluszek .. eh nie mogla tak odrazu tylko nas straszyć ? Mowily ze ja odsluzowały ze juz jest ok... nakarmilam troszku i wrocilam na sale i pozniej przywiezli mi mala czulam sie swietnie ze juz jest przy mnie...pozniej wiadomo obchod lekarzy .. poloznych nauczyly mnie kp .. pare wpadek bylo,musieli mala dokarmiac raz czy dwa.. ale dalysmy rade ... mloda jest tak cudowna.. czuje ze mamusia jest koloniej ... i jest spokojna nieraz jak odejde za daleko ( np do kuchni) to wyczuwa i placze albo sie budzi .. pozniej TZ przyjechał biedny tak sie bał o mala o te miesnie i wogole ... rodzice moi przyjechali i tesciowa ze szwagierką ... pogadalismy.. niemogli sie napatrzyc na mala .. TZ jak ja wachał i calował to ja lzy w oczach .. no w kazdym badz razie pozniej zołtaczka naswietlanie ... tak nam zlecial tydzien.. przez ostatnie 3 dni w szpitalu plakalam po kątach .. jak dowiedialam sie ze nie wyjde itp to juz wogole placz i szloch.. tzn przyjezdzał do mnie i mama.. dziewczyny z sali tez dawaly duze wsparcie byly bardzo fajne.. a jak dostalismy wypis to tak zem wybiegla z tego szpitala ze nawet poloznym Pa nie powiedzialam
W kazdym badz razie powiem Wam ze podziwiam TZ mial wyjsc na ostatnia faze jak sie umawialismy ale został do konca .. wszyscy mowia ze ost faza jak dziecko wychodzi " najgorsza" a wedlug mnie o wiele gorszy jest czas ze skurczami i wogole .. kiedy jak byly aż takie mocne ze pamietam moment ze normalnie sie posikalam bo nie moglam utrzymac.. ( wsumie to nawet nie czulam ze nie trzymam... )a tz wciaz byl ze mną .. no i tak jak mowie nie wyszedl jakmala wyszla z brzuszka tylko zostal( stal kolo głowy)strasznie mi pomagał jednym zdaniem powiedzialabym ze NIE WYOBRAZAM SOBIE PORODU BEZ TZ ! ( wiadomo sa rozni mezczyzni) nie mowie bo naprawde myslalam ze tz juz na mnie nie spojrzy nie dotknie a odkad wrocilam do domu naprawde patrzy na mnie i dotyka tak jak przed ciaza ( bez bandziocha ) i mowi ze mu nie zbrzydlo ze podziwia itp..
Oczywiscie przez ten tydz w szpitalu jak chcialam isc sie kompac to moja ZU wyczuwala i chrumkala wiec jak tylko byl tz albo mama to szybciorem sie kąpałam... Głowy nie mylam tydzien ale nie zwruszalo mnie to- byly wazniejsze rzeczy.. o dziwo nie wygladaly zle bo chodzilam caly czas w koczku ...
Podkladow poporodowych zeszlo mi chyba z5 paczek... ale myslalam ze ogolnie to sie bedzie bardziej lalo itp...
z kazdym dniem bylam coraz szczuplejsza i szczeliwsza
Aaa jeszcze jak lezalam te dwie godz po to patrzylam na brzuch i sobie mysle kurde fajny taki plaski .. zderzylam sie z rzeczywistoscia jak wstalam a brzuch opadł .. hahahahaha
ale juz jest ok.
No i co jeszcze mialam napisac? sory ze tak bez ladu i skladu ale wiecie jakbym miala wiecej czasu to pewnie minuta po minucie bym opisala...
Koszule mialam 3 mama byla u mnie prawie codziennie z tz wiec dawalam im tylko wyprac i przywozili mi z powrotem..
koszule do porodu myslalam ze bedzie do wyrzucenia ( mialam ubrac inna ale z tego wszystkiego zostalam w mojej ulubionej) ale oprocz malej plamki krwi nic na niej nie bylo ale moze dlatego ze mialam ja dosyc wysoko podciagnietą..
ogolnie nie przesadzajcie i nie bierzcie nie wiadomo czego do ttego szpitala ... bo polowy rzeczy nie uzyjecie..z tego co widzialam to bardzo przydatme sa lakratory,bo sa nieraz problemy z zassanien czy dostawieniem do piersi wiec lepiej mlekiem swoim dopajac dziecko nawet z butelki czy tak jak u nas z kieliszka badz szczykawki,niz mm...ja tez mialam ale moj byl " po kolezance" i nawet nie wysysał nic za to wyciskalam raz z cycka do kieliszka i szlo sprawnie,na szczescie tylko raz
wkladki laktacyjne mi sie wogole nie przydaly i nadal nie nosze bo nie cieknie mi .. ( cieknie nieraz po nocy ale to kropelka) A sasiadce obok łozko tak cieklo ze dramat z jednej karmila a z drugiej lecialo ...
Jak sobie coś jeszcze przypomne to napisze..
ogolnie rzecz biorac Kocham tak strasznie moja corke,jej minki niesamowite... Ja cala .. jej nozki i nawet nieraz jak placze i nie daje mamie zjeść ani nawet sie wykompac to i tak jest dla mnie najwazniejsza na swiecie ! Tz tez bardzo kocham i to ze pokazał ze naprawde mu na nas zalezy.. na mnie i wogole.. A jakie piekne sms sa po porodzie "kocham Was " i wogole... eh ..
)
Koniec- jak wam sie nie bedzie chcialo czytac to zrozumie
W kazdym badz razie powiem Wam ze podziwiam TZ mial wyjsc na ostatnia faze jak sie umawialismy ale został do konca .. wszyscy mowia ze ost faza jak dziecko wychodzi " najgorsza" a wedlug mnie o wiele gorszy jest czas ze skurczami i wogole .. kiedy jak byly aż takie mocne ze pamietam moment ze normalnie sie posikalam bo nie moglam utrzymac.. ( wsumie to nawet nie czulam ze nie trzymam... )a tz wciaz byl ze mną .. no i tak jak mowie nie wyszedl jakmala wyszla z brzuszka tylko zostal( stal kolo głowy)strasznie mi pomagał jednym zdaniem powiedzialabym ze NIE WYOBRAZAM SOBIE PORODU BEZ TZ ! ( wiadomo sa rozni mezczyzni) nie mowie bo naprawde myslalam ze tz juz na mnie nie spojrzy nie dotknie a odkad wrocilam do domu naprawde patrzy na mnie i dotyka tak jak przed ciaza ( bez bandziocha ) i mowi ze mu nie zbrzydlo ze podziwia itp..
Oczywiscie przez ten tydz w szpitalu jak chcialam isc sie kompac to moja ZU wyczuwala i chrumkala wiec jak tylko byl tz albo mama to szybciorem sie kąpałam... Głowy nie mylam tydzien ale nie zwruszalo mnie to- byly wazniejsze rzeczy.. o dziwo nie wygladaly zle bo chodzilam caly czas w koczku ...
Podkladow poporodowych zeszlo mi chyba z5 paczek... ale myslalam ze ogolnie to sie bedzie bardziej lalo itp...
z kazdym dniem bylam coraz szczuplejsza i szczeliwsza
Aaa jeszcze jak lezalam te dwie godz po to patrzylam na brzuch i sobie mysle kurde fajny taki plaski .. zderzylam sie z rzeczywistoscia jak wstalam a brzuch opadł .. hahahahaha
No i co jeszcze mialam napisac? sory ze tak bez ladu i skladu ale wiecie jakbym miala wiecej czasu to pewnie minuta po minucie bym opisala...
Koszule mialam 3 mama byla u mnie prawie codziennie z tz wiec dawalam im tylko wyprac i przywozili mi z powrotem..
koszule do porodu myslalam ze bedzie do wyrzucenia ( mialam ubrac inna ale z tego wszystkiego zostalam w mojej ulubionej) ale oprocz malej plamki krwi nic na niej nie bylo ale moze dlatego ze mialam ja dosyc wysoko podciagnietą..
ogolnie nie przesadzajcie i nie bierzcie nie wiadomo czego do ttego szpitala ... bo polowy rzeczy nie uzyjecie..z tego co widzialam to bardzo przydatme sa lakratory,bo sa nieraz problemy z zassanien czy dostawieniem do piersi wiec lepiej mlekiem swoim dopajac dziecko nawet z butelki czy tak jak u nas z kieliszka badz szczykawki,niz mm...ja tez mialam ale moj byl " po kolezance" i nawet nie wysysał nic za to wyciskalam raz z cycka do kieliszka i szlo sprawnie,na szczescie tylko raz
wkladki laktacyjne mi sie wogole nie przydaly i nadal nie nosze bo nie cieknie mi .. ( cieknie nieraz po nocy ale to kropelka) A sasiadce obok łozko tak cieklo ze dramat z jednej karmila a z drugiej lecialo ...
Jak sobie coś jeszcze przypomne to napisze..
ogolnie rzecz biorac Kocham tak strasznie moja corke,jej minki niesamowite... Ja cala .. jej nozki i nawet nieraz jak placze i nie daje mamie zjeść ani nawet sie wykompac to i tak jest dla mnie najwazniejsza na swiecie ! Tz tez bardzo kocham i to ze pokazał ze naprawde mu na nas zalezy.. na mnie i wogole.. A jakie piekne sms sa po porodzie "kocham Was " i wogole... eh ..
Koniec- jak wam sie nie bedzie chcialo czytac to zrozumie
Jadzia kazala przejsc na wozek i zawiezie mnie do pokoju .. a ja chcialam isc sama ale sie uparła .. wlecialam do pokoju akurat moje kochane dziewczyny z sali sie cycolily przywitalam sie rzucilam rzeczy i polecialam z tz do malej .. jak ja zobaczylam w tym inkubatorku to teraz nawet mam lzy w oczach ... emocje puscily i sie poplakalam.. chwile postalismy przywitalam sie z corka no i wrocilam do pokoju tz jeszcze pomagał mi sie wykąpać .. pozniej pojechał do domu a ja sie polozylam .. zjadlam 7 dais bo nie jadlam nic od rana! Napisalam Wam ze urodzilam... wkoncu usnelam.. obudzilam sie po godzinie jak nowo narodzona.. chcialam isc do malej no ale glupio tak ok 4 rano smigac po szpitalu.. doczekalam do 7 i wyprulam do malej lezala taka sliczna malizna... moglam ja dotknąc.. wrocilam do pokoju .. dziewczyn maluszki plakaly a ja razem z nimi ze mojej Zu nie ma przy mnie .. zalamka nerwy hormony wojek google mnie dobil ... dziewczyna z sali powiedziala ze myslala ze ja zostawiam rzeczy i ide dopiero rodzic bo tylke mam energi itak wparowalam do tego pokoju .. pozniej odciagnelam trochu mleka i jak na złosc je wylalam przez przypadek.. przyszla Pani polozna złota kobieta mowi zebym nie odciagala tylko poszla z nia i przystawimy mala do piersi... Pierwsze kp lzy w oczach ze szczescia ze mala oddycha.. ze jest w miare ok.. pogadalam z Poloznymi i mowily ze to obnizone napiecie miesniowe to nic inego jak zmeczony maluszek po wielu godzinach porodu ....... wymeczony maluszek .. eh nie mogla tak odrazu tylko nas straszyć ? Mowily ze ja odsluzowały ze juz jest ok... nakarmilam troszku i wrocilam na sale i pozniej przywiezli mi mala czulam sie swietnie ze juz jest przy mnie...pozniej wiadomo obchod lekarzy .. poloznych nauczyly mnie kp .. pare wpadek bylo,musieli mala dokarmiac raz czy dwa.. ale dalysmy rade ... mloda jest tak cudowna.. czuje ze mamusia jest koloniej ... i jest spokojna nieraz jak odejde za daleko ( np do kuchni) to wyczuwa i placze albo sie budzi .. pozniej TZ przyjechał biedny tak sie bał o mala o te miesnie i wogole ... rodzice moi przyjechali i tesciowa ze szwagierką ... pogadalismy.. niemogli sie napatrzyc na mala .. TZ jak ja wachał i calował to ja lzy w oczach .. no w kazdym badz razie pozniej zołtaczka naswietlanie ... tak nam zlecial tydzien.. przez ostatnie 3 dni w szpitalu plakalam po kątach .. jak dowiedialam sie ze nie wyjde itp to juz wogole placz i szloch.. tzn przyjezdzał do mnie i mama.. dziewczyny z sali tez dawaly duze wsparcie byly bardzo fajne.. a jak dostalismy wypis to tak zem wybiegla z tego szpitala ze nawet poloznym Pa nie powiedzialam
W kazdym badz razie powiem Wam ze podziwiam TZ mial wyjsc na ostatnia faze jak sie umawialismy ale został do konca .. wszyscy mowia ze ost faza jak dziecko wychodzi " najgorsza" a wedlug mnie o wiele gorszy jest czas ze skurczami i wogole .. kiedy jak byly aż takie mocne ze pamietam moment ze normalnie sie posikalam bo nie moglam utrzymac.. ( wsumie to nawet nie czulam ze nie trzymam... )a tz wciaz byl ze mną .. no i tak jak mowie nie wyszedl jakmala wyszla z brzuszka tylko zostal( stal kolo głowy)strasznie mi pomagał jednym zdaniem powiedzialabym ze NIE WYOBRAZAM SOBIE PORODU BEZ TZ ! ( wiadomo sa rozni mezczyzni) nie mowie bo naprawde myslalam ze tz juz na mnie nie spojrzy nie dotknie a odkad wrocilam do domu naprawde patrzy na mnie i dotyka tak jak przed ciaza ( bez bandziocha ) i mowi ze mu nie zbrzydlo ze podziwia itp..
Oczywiscie przez ten tydz w szpitalu jak chcialam isc sie kompac to moja ZU wyczuwala i chrumkala wiec jak tylko byl tz albo mama to szybciorem sie kąpałam... Głowy nie mylam tydzien ale nie zwruszalo mnie to- byly wazniejsze rzeczy.. o dziwo nie wygladaly zle bo chodzilam caly czas w koczku ...
Podkladow poporodowych zeszlo mi chyba z5 paczek... ale myslalam ze ogolnie to sie bedzie bardziej lalo itp...
z kazdym dniem bylam coraz szczuplejsza i szczeliwsza
Aaa jeszcze jak lezalam te dwie godz po to patrzylam na brzuch i sobie mysle kurde fajny taki plaski .. zderzylam sie z rzeczywistoscia jak wstalam a brzuch opadł .. hahahahahaale juz jest ok.
No i co jeszcze mialam napisac? sory ze tak bez ladu i skladu ale wiecie jakbym miala wiecej czasu to pewnie minuta po minucie bym opisala...
Koszule mialam 3 mama byla u mnie prawie codziennie z tz wiec dawalam im tylko wyprac i przywozili mi z powrotem..
koszule do porodu myslalam ze bedzie do wyrzucenia ( mialam ubrac inna ale z tego wszystkiego zostalam w mojej ulubionej) ale oprocz malej plamki krwi nic na niej nie bylo ale moze dlatego ze mialam ja dosyc wysoko podciagnietą..
ogolnie nie przesadzajcie i nie bierzcie nie wiadomo czego do ttego szpitala ... bo polowy rzeczy nie uzyjecie..z tego co widzialam to bardzo przydatme sa lakratory,bo sa nieraz problemy z zassanien czy dostawieniem do piersi wiec lepiej mlekiem swoim dopajac dziecko nawet z butelki czy tak jak u nas z kieliszka badz szczykawki,niz mm...ja tez mialam ale moj byl " po kolezance" i nawet nie wysysał nic za to wyciskalam raz z cycka do kieliszka i szlo sprawnie,na szczescie tylko raz
wkladki laktacyjne mi sie wogole nie przydaly i nadal nie nosze bo nie cieknie mi .. ( cieknie nieraz po nocy ale to kropelka) A sasiadce obok łozko tak cieklo ze dramat z jednej karmila a z drugiej lecialo ...
Jak sobie coś jeszcze przypomne to napisze..
ogolnie rzecz biorac Kocham tak strasznie moja corke,jej minki niesamowite... Ja cala .. jej nozki i nawet nieraz jak placze i nie daje mamie zjeść ani nawet sie wykompac to i tak jest dla mnie najwazniejsza na swiecie ! Tz tez bardzo kocham i to ze pokazał ze naprawde mu na nas zalezy.. na mnie i wogole.. A jakie piekne sms sa po porodzie "kocham Was " i wogole... eh ..)
Koniec- jak wam sie nie bedzie chcialo czytac to zrozumie
czesc Dotkaaa, super opis, podbudował mnie, dziekuje :-) Gratuluje jeszcze raz Zuziulki i milion buziaków dla Niej:-) Ja tez juz chce swoja córkę miec przy sobie !!!!!!!
reklama
judka_KR nie chce nic mówić, ale jak byłam w 38 tygodniu to miałam dokładnie takie podejście jak piszesz... że przecież urodzę, bo tyle dziewczyn daje radę to ja też... i że w ogóle już dziecko jest w pełni ukształtowane i może poród przyjdzie wcześniej itd... Ale po prostu już po terminie, zero gotowości, zero objawów, upały, nieprzespane noce (ciągle chodzę to wc i nie mogę spać z gorąca)... obrzęk stóp mam już tak ogromny, że chodzę tylko w słomianych japonkach o numer większych... i już dopada człowieka frustracja i strach, myśli, że trzeba było od razu decydować się na cesarkę... mąż też już wysiada psychicznie, ciągle ktoś się pyta czemu nie rodzimy... :/ już nawet nie chce mi się czytać książek i czasopism o dzieciach (a wcześniej miałam do tego zapał)... po prostu mamy dość już tego czekania... a to czekanie wzmaga strach... w każdym razie życzę Tobie i innym szybkiego porodu po prostu to czekanie siada na psychike....
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 21
- Wyświetleń
- 15 tys
Podziel się: