judka_KR dzięki za słowa otuchy, ale już się raczej oswoiłam z myślą, że czeka mnie wywołanie... Z resztą moja mama rodziła mnie 2 tyg po teriminie (wywołanie), moja kuzynka też miała wywoływany niedawno, więc już się zastanawiam, czy to może być jakieś 'rodzinne'
Poza tym podobno tylko ok 50% rodzi ogólnie samoczynnie w terminie (a tylko ok 5 % w tym wyznaczonym dniu); w Polsce podobno jest bardzo dużo porodów wywoływanych...
Całą ciążę się jednak miało nadzieje, że to będzie tak książkowo, poczuje jakieś skurcze w nocy i będę jechać spontanicznie na porodówke, a tu jest jednak inaczej... Tymbardziej, że co wizyta u lekarza, to zero gotowości szyjki do porodu, więc psychiczne też wysiadam :/ Nie mam skurczów, na ktg cisza...
Trochę czuje nacisk w pachwinach, mam upławy, ale to chyba za mało, żeby to uznać za wyraźne sygnały porodu
Nawet zaczęłam myśleć teraz o cesarce, ze strachu przed tym wywoływaniem, ale chyba już za późno na 'załatwienie' (bo wskazań do tej pory nie mam)... i tez z drugiej strony myślę, że może przesadzam i tchórzę
No nic, co ma być to będzie, najwyżej kiedyś przy następnym dziecku będę wiedzieć co robić... ehh Jutro na wizycie u lekarza się rozstrzygnie kiedy idę do szpitala...
pozdrawiam i nie śmiecę Wam tu wątku