Adaś śpi...no to zaczynam opowieść
tak jak pisałam wczoraj wybrałam się w ubiegły wtorek na ktg do poradni (na wszelki wypadek ..jakby coś przeczuwając ..zabrałam torbę
) na ktg leżałam chyb z godz...i Pani doktor stwierdziła że powinnam zostać na patologii bo to ktg było jakieś takie nie za bardzo...No więc udałam się na izbę przyjęć...a tam niespodzianka...nie ma wolnych miejsc na patologi...ale są wolne krzesła
miła pani położna zaprowadziła mnie na salę gdzie leżały 4 dziewczyny...i pokazała krzesełko..na którym miałam poczekać aż która wyjdzie i zwolni łóżko
w pierwszej chwili trochę mnie to przeraziło
ale okazało się że dwie z nich czekają już na wypis...także na krzesełku spędziłam tylko jakieś 3 godz...później to już wszystko poszło sprawniej....co pare godz robili mi ktg...w nocy też...nad ranem w środę kolejne...i po porannym obchodzie i badaniu i rozmowie z miłym panem doktorem ordynatorem zapadła decyzja o cesarskim cięciu.
Koło 10.30 zadecydowali o cesarce, a o 11.03 Adaś był już na świecie
Z patologii przenieśli mnie na porodówkę, tam dostałam jakiś kroplówki i atybiotyk...bo okazało się że przy cesarce dodatni GBS też jest istotny, także ja dostałam antybiotyk a mały po urodzeniu też był badany czy się nie zaraził.
Na sali operacyjnej mąż niestety nie mógł być obecny, ale zraz jak wyciągnęli dziecko to już później cały czas był przy nim.
Sam zabieg przebiegł bardzo szybko..5 minut wyciąganie...może 15 min szycie...wszyscy bardzo mili i pomocni...a pani anestezjolog cały czas powtarzała że zaraz zostanę mamusią i żebym się nie stresowała
Adaś dostał 10 pkt, 3870g, 56 cm, także dość duży
po urodzeniu pokazali mi go tylko na chwilkę , dałam mu buziaka i zabrali go do taty.
Czas po cesarce już nie był taki fajny...szczególnie gdy ustąpiło znieczulenie...powiem krótko...bolało...:-( no i oczywiście nie było miejsc na oddziale położniczym wiec położyli mnie na oddziale ginekologicznym...gdzie czas zatrzymał się dawno temu
dopiero gdzieś po 6 godz trafiłam na normalną dwuosobową salę na oddziale położniczym...po 8 godz udało mi się wstać z pomocą Pani położnej. Co do położnych..potwierdzam...przemiłe kobiety..w większości...
no i w szpitalu Żeromskiego jest rzeczywiście coś takiego jak terror laktacyjny
sama przekonałam się o tym. Lepiej mieć pokarm od razu...bo w innym wypadku panie położne najchętniej widziałyby cię z laktatorem w ręku 24 godz na dobe...
ja miałam problem z pokarmem...i ciągle słyszałam czy coś odciągnęłam dla dziecka...a ja nie miałam co
teraz powoli rusza produkcja pokarmu...i myślę że jakoś się to rozkręci...
no to tyle póki co ..jak sobie coś istotnego przypomnę jeszcze to napiszę