A ja juz po z maluszkiem w domu
Jesli któraś z Was ma pytania to chetnie opowiem jak było
Byłam 5 dni po terminie i na ktg dalej nie wychodziły skurcze ale lekarz dał skierownie do szpitala na oddział na wywoływanie porodu. Najpierw dostalam kroplówke z oksytocyna i skurcze naprawde szybko zaczęły sie pojawiać - cały czas byłam podpięta pod ktg wiec leżałam. Skurcze sie nasilały ale rozwarcia nie bylo i wody też nie odeszly - dopiero gdy już były gdzieś co 2 minuty lekarka przebiła mi pęcherzyk i rozlały sie wody. Ale ze wzgledu na to ze dziecko było duże (wg wskazań usg 3600) i główka była wysoko nie przesuwała się w doł nie mogłam dostać ZZO bo mogłabym potem nie mieć "motywacji" do wypchnięcia dziecka. Dostalam tylko gaz - działa ale trzeba 4-5 razy sie porzadnie zaciagnąc przed każdym skurczem, i dość mocno naciskać przycisk uwalniający gaz (przydał się mąż
). Po gazie lekki odlot, ból trochę ustąpił ale zaczęłam i przysypiać i gadać głupoty
Gdy pojawily sie skurcze już na parcie - oczywiście zabroniły mi przeć bo nie bylo rozwarcia ale to nie takie łatwe. Nagle na ktg zaczeło skakać tetno dziecka i pojawiło sie pytanie o cesarkę na co oczywiście się zgodizlam, a 10 minut poźniej Szymon był już z nami i ważył aż 3960 i mial 54 cm
Potem noc na sali poopercyjnej, rano przewiezienie juz na normalną salę. o 11 przyszla pani pomóc wstac i wziąźć prysznic a potem przywieźli dzieciaczka
Został ze mna do wieczora - na noc można oddać do noworodków, ale na drugą noc juz zostawiają z matką. W czwartek wypis do domu.
Generalnie opieka super, jedzenie smaczne, ale dają posiłki których nie powinna jeść karmiąca matka - dżem brzoskwiniowy, miód - mój mały (wg położnej) z tego właśnie powodu cierpiał wczoraj.
Nie wiem co jeszcze napisać, wiec jak któraś potrzebuję jakiś informacji to pytajcie.