reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porod w szpitalu Ujastek

Cześć termin mam na 02.01 jednego synka już tam rodziłam więc kolejną ciążę też chcę tam rozwiązać tylko mam pytanie ponieważ czeka mnie cc czy ktoś wie coś na temat remontu, który podobno tam trwa?? I co ewentualnie jest remontowane czy nie przypadkiem sale operacyjne??
 
reklama
AGACIA nie mam pojecia co jest remontowane, jest jeszcze stara czesc szpitala ktora nie byla uzytkowana przy moim porodzie(10.2012) ktora znajduje sie zaraz za oddzialem gin-pol. Ale fakt ze sala operacyjna juz wtedy tez wymagala remontu. W kazdym razie moim zdaniem nie masz sie czym stresowac bo sale operacyjna maja napewno rezerwowa i zajma sie toba na najwyzszym poziomie.
 
Rodziłam na Ujastku 2.11... poród przez CC, zaplanowany na 6go, ale odeszły mi wody...
szczerze mogę polecić szpital , nie żałuję wyboru wręcz jestem przekonana, że jeśli kiedyś będe w ciązy po raz kolejny to bez wahania wybiorę Ujastek
położne przygotowujące do CC bardzo miłe... jedna towarzyszyła mi przez cały poród, głaszcząc po głowie i tłumacząc wszystko co się dzieje
sam poród - zupełnie bezbolesny, znieczulenie bezbolesne... wszystko trwało chwilkę... położna cały czas mówiła co się dzieje i kiedy wyjmowali synka opowiadała o jego włoskach, główce itp. ... poersonel wykonujący CC i towarzyszący - rozładowywał napięcie sympatycznym poczuciem humoru...
po CC dzieciątko na chwilkę przyłożyli mi do buzi, potem mąż mógl towarzyszyć w badaniu i ubieraniu maluszka

po przewiezieniu na salę pooperacyjną co chwilę położna pytała czy ok, pomagała obrócić się na bok, wstawanie nad razem nie było takie złe... nie było bardzo łatwo, ale nie odczułam tego jako jakiegoś bólu, bardziej bałam się, że rana się rozejdzie ;)
o 7 rano byłam już na normalnej sali, wszystko sama wokół siebie robiłam od początku i nie potrzebowałam dodatkowych zastrzyków przeciwbólowych
pielęgniarki na oddziale przesympatyczne, same od siebie proponowały pomoc, co chciwlę przychodziła Pani od laktacji... zyczliwa , cierpliwa, usmiechnieta
niestety mój Maluch trafił na patologie... tam personel równie ciepły i wyrozumiały, lekarze ocierali mi łzy z twarzy, załatwiali dłuższy pobyt w szpitalu, dużo ciepła, troski i indywidualnego podejścia....
szczerze polecam Ujastek - dzięki temu że rodziłam tam, mojego dzieciątka nie zabrali od razu do innego szpitala tylko zaczęli go diagnozować - to bardzo ważne.
Co więcej, jest też duże wsparcie dla mamy - widząc moje łzy podesłali mi psychologa, co prawda nie skorzystałam, ale miałam taką mozliwość.
Gdyby ktoś miał jakieś pytania - chętnie odpowiem. Sama jeszcze chwilę temu potrzebowałam znaleźć informacje o szpitalu i porodzie CC... wiem jakie to ważne.
 
Witam :)

czy któraś z Pań rodzących ostatnio może napisać czy po cc można od razu zostać przeniesioną na sale, w której może przebywać razem z Mężem i dzidziusiem? Będę wdzięczna za informację jakie rzeczy warto mieć "na wejściu" bo pewnie z całą torbą na sali pooperacyjnej się nie dostanę, dopiero na sale ogólną. Czy to jest może tak, że najpierw "kwaterują" a później biorą na cc i znowu transport do swojej sali?
 
na salę z dzidzią i mężem dopiero po około 6-8 godzinach, zależy o której rodzisz...
na salę pooperacyjną zabierasz tylko klapki, ręcznik, koszulę i kosmetyczkę ( przydadzą się jak wstaniesz - bierzesz prysznic i na salę docelową ) resztę rzeczy przynosi mąż już później

położna wypełnia z Tobą papiery, przekazuje CIę paniom z sali pooperacyjnej... z torby zabierasz ręcznik, klapki, kosmetyczkę... zostawiasz przy łóżku na pooperacyjnej, idziesz wziąć prysznic - myjesz się specjalnym środkiem, który wskaże Ci położna... ubierasz na siebie "zielony fartuszek" i wędrujesz na łóżko... tam kłucie, wenflon i kroplówka, ktg i podpisanie zgody na znieczulenie, kroplówka schodzi w 15 minut i na łożku przewożą CIę na salę operacyjną. Mąż daje buziaka na korytarzu. Na sali siadasz na łóżko operacyjne, pochylasz się i dostajesz znieczulenie... Szybko się kładziesz i przestajesz czuć nogi :) Na jednej ręce mierzą Ci ciśnienie, ktoś nakłada maskę tlenową żeby dzidzia miała lepiej.... "zielony fartuszek" ląduje przed Twoimi oczami i już 3 minuty później widzisz swoje Dzieciątko. Ważą je, badają... a CIebie zszywają... buziak z dzieciątkiem i zabierają je na noworodki z tatusiem...
a potem wywożą Cię na pooperacyjną, widzisz się z mężem sekundę i czekasz aż będziesz mogła wstać....:)
 
Ostatnia edycja:
dzięki dehaira za opisanie całej " procedury" :) ja mam planowany zabieg na 7 rana więc mam nadzieję, że jeszcze w tym samym dniu przewiozą mnie na normalną salę, docelową. Chce jak najszybciej być z moim Dzidziusiem i poczuć się "normalnie" a nie jak po operacji ;/ mam też nadzieję, że nie będzie się śpieszyć i nie wyskoczy wcześniej :) a najbardziej chciałabym już być po wszystkim w domku z Nowym Domownikiem :) dehaira jakbyś mogła mi jeszcze napisać kiedy zakładany jest cewnik( przed czy po znieczuleniu) i czy jak już wstanę mogę się go pozbyć ? :)
 
cewnik zakładają po znieczuleniu, nawet nie wiesz kiedy... tylko Cię informują, że już...
ja poprosiłam o wyciągnięcie jak tylko wstałam, zapewniłam ich,że czuję się świetnie i że wolę wstawać do toalety... więc wyciągnęli mi od razu po przewiezieniu na salę docelową
ja też miałam CC planowaną na konkretną godzinę, ale odeszły mi wody kilka dni wcześniej ;)
 
Ja także z czystym sumieniem mogę polecić szpital Ujastek:) co prawda lepiej trafić tu w tygodniu niż w weekend, ale opieka nad rodzącą i dzieckiem jest bardzo dobra! Ja rodziłam SN, lekarze dobrzy, położne i pielęgniarki pomocne i miłe, opieka nad noworodkiem bardzo dobra, panie od laktacji bardzo pomocne tylko jak ma się problem to trzeba mówić wprost ;-):-) jedzenie pyszne, czysto i spokój. A co najważniejsze komfort rodzenia ( sale dobrze przygotowane) i pokoje 2 osobowe z łazienką :tak:
 
Rodziłam na Ujastku 2.11... poród przez CC, zaplanowany na 6go, ale odeszły mi wody...
(...)
Gdyby ktoś miał jakieś pytania - chętnie odpowiem. Sama jeszcze chwilę temu potrzebowałam znaleźć informacje o szpitalu i porodzie CC... wiem jakie to ważne.

Jako stale podczytująca forum w czasie ciąży, dzisiaj postanowiłam w końcu zarejestrować się i podzielić wrażeniami ze swojego porodu (cc) na Ujastku. I ja również chętnie odpowiem na wszelkie ewentualne pytania :tak:

dehaira, miałaś ogromne szczęście, że wody odeszły Ci wcześniej i nie doszło do cesarki planowanej! Zakładając, że nie opłacałaś porodu ani nie jesteś prywatną pacjentką ordynatora lub jego zastępcy, trafiło Ci się jak ślepej kurze ziarno. I przepraszam, ale tym samym niechcący możesz swoim optymizmem wprowadzać w błąd dziewczyny szukające rzetelnej informacji.

Dziś mijają dwa tygodnie od mojej cesarki na Ujastku i jak sobie ją przypomnę, to po prostu wciąż beczeć mi się chce, choć histeryczką nie jestem, depresji też póki co nie mam. Całe szczęście, że dziecko jest zdrowe, chociaż - jak wynika z rozmów, które potem przeprowadziłam z innymi lekarzami - było jakieś narażenie jego zdrowia, bo przez kilka godzin trzymano mnie na sali przedoperacyjnej bez zrobienia nawet głupiego KTG. Za to wciskano przede mnie kolejne pacjentki, mnie traktując jak powietrze i cały czas spychając na koniec kolejki. No cóż, panie umówione na zabieg tego samego dnia i na tę samą godzinę co ja (7:15 rano) mimo, że pojawiły się po mnie (pierwsza na izbie przyjęć złożyłam komplet dokumentów) nie kryły się, że „wskazaniem” do ich zabiegów były względy raczej pozamedyczne, a jedna nie kryła się nawet, że jest prywatną pacjentką „pana doktora” (domyślam się którego...) i zapłaciła za zabieg, bo tak chciała rodzić a „papier przecież wszystko przyjmie”. Doszło do takiego absurdu, że jedna z nich nie miała ze sobą podstawowych badań, takich jak grupa krwi (!!!) czy żółtaczkowe, a pielęgniarki skakały koło niej tak, że mało co nóg sobie nie połamały. I bezustannie zapewniały ją przy pobieraniu krwi, że zrobią wszystko aby wyniki były jak najprędzej i żeby przez brak tych badań nie opóźniła się jej cesarka. I nie opóźnił się oczywiście, miała zabieg przede mną, podobnie jak kilka innych pacjentek, które co jakiś czas pojawiały się na sali przedoperacyjnej.

Kiedy już kompletnie straciłam rachubę czasu, a zaczęło robić mi się niedobrze (zmęczenie, głód, okropne pragnienie - nie piłam od około 12 godzin, a na sali było upiornie duszno i gorąco więc kroplówki niewiele pomagały, do tego doszedł brak leków które biorę codziennie rano), irytacja zaczęła przeradzać się we wściekłość, Mały zalewany hormonami rosnącego stresu kopał mnie jak oszalały, w dodatku często trafiając w czułe i bolesne miejsce jakim jest mięśniak - zapytałam pielęgniarkę która godzina. Okazało się, że jest już po 11:00, a więc leżałam bez sensu i perspektywy rychłego porodu przez ponad 3 godziny, do tego doszła godzina koczowania na korytarzu przed izbą przyjęć. Poprosiłam więc grzecznie pielęgniarkę o odpięcie kroplówki, informując równocześnie, że rezygnuję z zabiegu, proszę o oddanie dokumentów, idę po ubranie i opuszczam szpital. Po czym razem z pustą już butelką po kroplówce (pielęgniarka nie chciała mi odpiąć kroplówki bez zgody lekarza) wyszłam na korytarz poinformować mojego mężczyznę, że jeszcze w ogóle żyję oraz wypłakać mu się w rękaw. On przez kilka godzin szalał z niepokoju widząc, że do i z sali w której zniknęłam jak w Trójkącie Bermudzkim, ciągle wwożone i wywożone są kolejne pacjentki; był przekonany, że są jakieś komplikacje i mnie lub dziecku stało się coś złego.

Pominę opisywanie jaki sajgon się zrobił kiedy wróciłam na przedoperacyjną; dziś może wydaje się to komiczne, ale wtedy naprawdę do śmiechu mi nie było. Zlecieli się kolejni lekarze - łącznie z zastępcą ordynatora - i pielęgniarki, którzy nagle dostrzegli moje istnienie i usilnie zaczęli mnie jeden przez drugiego przekonywać abym nie rezygnowała z tej cesarki, bo przecież sala operacyjna już czeka na mnie, teraz moja kolej i na pewno już nikt inny nie zostanie przede mną przyjęty bla bla bla bla :no: Generalnie moja decyzja wywołała ogromny popłoch, wszyscy nagle stali się bardzo mili i troskliwi, zwłaszcza o dziecko (wiadomo jak zagrać matce na emocjach). Nawet KTG się znalazło, choć przez tyle godzin nikt nawet nie pomyślał o tym żeby sprawdzić co z moim dzieckiem (oczywiście inne pacjentki dostąpiły zaszczytu tego badania, mnie podłączono je na zaledwie kilka minut).

Summa summarum w ciągu chyba niecałych 15 minut jechałam już na salę operacyjną, o 12:20 wyciągnięto Małego, przed 13:00 było już po wszystkim. Sam zabieg i opiekę "po" oceniam dobrze, choć nie obyło się bez cierpkiej i niegrzecznej uwagi pod moim adresem ze strony zastępcy ordynatora w czasie jednego z obchodów. No cóż, może specjalistą jest dobrym, ale empatii i zwykłej kultury bardzo mu brakuje, a wiek raczej już zbyt zaawansowany żeby się tego nauczyć…

W czasie ciąży trzykrotnie lądowałam na ujastkowym oddziale patologii ciąży, łącznie spędziłam tam blisko półtora miesiąca. I pół złego słowa nie pozwolę na ten oddział powiedzieć. Absolutnie rewelacyjna opieka, pełen szacunek do pacjentek i skuteczne leczenie (trzykrotnie uratowano mi ciążę). Jeśli nie wierzyłam w istnienie w Polsce niemal idealnych szpitali, to po pobytach tam zmieniłam zdanie. Siłą rzeczy zdecydowałam się więc na cesarkę właśnie na Ujastku - od początku ciąży wiedziałam, że z powodu m.in. dużego i kłopotliwie umiejscowionego mięśniaka nie urodzę naturalnie - choć masa koleżanek, znajomych i m.in. położna w LuxMedzie gdzie prowadziłam ciążę ostrzegała mnie, żebym rodziła gdziekolwiek, byle nie tam. A ja głupia nie posłuchałam… Nawet mój lekarz prowadzący (też pracuje na Ujastku, ale nie na oddziale) namawiał mnie żebym poczekała aż akcja porodowa się zacznie i dopiero wtedy jechać na zabieg. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że znając tamtejsze obyczaje chciał mi oszczędzić tego całego upokorzenia i nerwów, znając mnie i wiedząc, że nie zamierzam płacić za coś co mi się należy jak psu zupa.

Strasznie mi przykro, że w tak chwalonym przeze mnie szpitalu spotkało mnie takie traktowanie (to co tu opisałam to tylko wycinek „atrakcji” jakie mnie tam spotkały); wciąż nie mogę uwierzyć, że dwa oddziały które dzieli zaledwie kilkadziesiąt metrów korytarza to dwa tak różne światy. I oczywiście złożę skargę na postępowanie tego personelu. A dziewczynom, które planują cesarkę na Ujastku muszę niestety napisać, że hasło „nie posmarujesz – nie pojedziesz” jest na tamtejszej porodówce niestety jak najbardziej aktualne. Na drzwiach pod napisem Intensywny Nadzór Medyczny powinna pojawić się informacja: „Pacjentki prywatne i z zabiegami na życzenie przyjmujemy w pierwszej kolejności”.
 
reklama
Dziewczyny jak dbacie o ranę po cc po zdjęciu szwów? Co stosujecie/ stosowałyście i jak długo żeby rana "nie przeszkadzała" w codziennych czynnościach?
 
Do góry