To może ja tez opisze swoj porod. Jeśli dotrwam w dwupaku to 15 października o 7:30 miałam se zgłosić na IP. No i tak zrobiłam. Byłam pierwsza, babeczka mnie poprosiła trochę papierkowej roboty, potem musialam czekac na lekarza zeby zrobil mi usg i tak zleciało 40min. Potem zostałam poproszona do poczekalni (tam obok pokoju gdzie jest klasyfikacja do cc, usg przy wypisie i akwarium), musiałam rozdzielić rzeczy najważniejsze dla mnie i dla dziecka, reszte na drugi dzień miał dowieźć narzeczony. Gdy to zrobiłam zostałam poproszona na przygotowanie, musiałam wziąć prysznic, przebrać się w szpitalną koszulę a potem położyłam się na łóżku, położna wpięła mi wenflon i podpięła KTG, dostałam dwie kroplówki. Po jakiejś godzince przyszła do mnie anestezjolog, zrobiła wywiad, bardzo fajna mi sie trafiła. No i wzięła mnie na blok operacyjny, po drodze zawołała narzeczonego i mamę, powiedziała że pierwszy wyjeżdzający dzidziuś będzie nasz. o 10:00 dostałam znieczulenie po którym robiło mi się czarno przed oczami i brało mnie na wymioty ale że nie było nic w żołądku to nie zwymiotowałam, powiedziałam o tym anestezjolog i zaraz coś mi podała i przeszło. Dostałam maskę tlenową w której kompletnie nie potrafiłam oddychać. O 10:13 Nikola była już z nami. Kompletnie nic nie czułam, jedynie jak ją wyciągali to lekkie szarpnięcia, gdyby nie to że doktor Juszczyk się spóźnił i położna nie powiedziała mu na wejściu że mój lekarz już zaczął to bym nie wiedziała. Jak małą wyciągneli to wzięli do zmierzenia i zbadania a potem przyłożyli mi ją do piersi. Potem gdy wyjechałam chwilę położne stanęły przy narzeczonym, pożegnałam się i zostałam przewieziona na salę intensywnej opieki pooperacyjnej mimo że nie miałam żadnych komplikacji. Leżałam tam do około 20, potem przewieźli mnie na pooperacyjną B, gdzie już wszyscy mieli wstęp ale z racji tego ze była już 20 nie przywieźli mi dziecka (nawet lepiej bo nawet bym do niej nie wstała). O 5 rano mnie pionizowali, cholerny ból, kazali iść pod prysznic co było nie lada wyczynem z cewnikiem między nogami. O 6 przywieźli Nikole a o 10 byłam już na oddziale ginekologiczno-położniczym. Kroplówkę dostawałam do 3 doby a w niej środki przeciwbólowe, o 5 ściągnęli mi cewnik a rano po obchodzie ściągneli wenflon i położna przyniosła mi paracetamol w tabletkach. Wyszłyśmy w czwartej dobie, paracetamol zażywałam do 6 doby po cc, ale nie karmiłam piersią a zażywałam bardziej z obawy o to że zacznie boleć. Dwa dni przed ściągnieciem szwy zaczęły ciągnąć, a po ściągnięciu już rany nie czułam wogóle. Cały pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze, oprócz jednej położnej w rudych włosach (która miała problem co do mojego wieku, i waliła chamskimi komentarzami, ale ona na szczęście mnie tylko przewoziła i pionizowała a potem już na ginekologii i położnictwie były wspaniałe kobiety) i pediatry która zniechęciła mnie do siebie w trzeciej dobie. Z czystym sumieniem polecam szpital Ujastek mimo tego że jak nie którzy mówią jest to masówka. Może i masówka ale opieka bardzo dobra i warunki wspaniałe.