Ja to swój poród wspominam na lajcie ;-) Niby trwał długo, ale jakoś za bardzo mnie nie bolało. Najszybciej to u mnie było z rozwarciem. W sumie od połowy 6 miesiąca chodziłam z dwucentymetrowym.
a poród wyglądał tak:
O 23 Dojeżdzamy do szpitala. Bóle miałam co 5 minut. Bada mnie lekarz, 4 cm rozwarcia. Zostaje w szpitalu. Siedze w sali porodowej, położna w pokoju obok, jestem sama na całej porodówce, brak innej mamuśki.O godz 1 pełne rozwarcie ale brak bóli partych
Położna cały czas obok mnie. Spokojnie oddycham, bóle są do wytrzymania, wody jeszcze nie odeszły. Godz 5 nadal brak bóli partych
Położna sie zaczyna denerwowac, chcę żebym urodziła zanim skończy zmianę czyli do 7 rano. Idzie do lekarza, prosi żeby mi podano oksytocynę. Dostaje kroplówkę o 5:15. ZA 10 minut większy ból, chce mi się kupę (tzn tak mi się wydaje) w końcu są bóle parte
Połozna każe mi kucnąć i przeć (polecam ten sposób rodzenia) . Pojawia się głowka, kładą mnie na łóżko porodowe, kilka parć, przebijają wody, znowu kilka parć, mały jest już na świecie. Jest 16 lipiec godz 6:10
Po oksytocynie miałam takiego powera, że chodziłam jak nakręcona, i jak tylko zawiezli mnie na sale tak od razu poleciałam pod prysznic. W ogóle bardzo dobrze się czułam. Aha i bardziej stekałam przy szyciu niż przy bólach partych.
Zobaczymy jaki teraz bede miała poród. Mogłby być szybszy ale co chodzi o ból to chcę taki sam
No i na pewno pierwsze parcia chcę na kucąco