reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród Na Wesoło

No ja tez bylam taka madra,ze do porodu ubralam sie w swoja ladna koszulke nocna i majtki(nawet wkladke zalozylam:-D) to bylo po tym jak wyszlam z wanny,w ktorej lezalam by skurcze przyspieszyc,od rana ze skurczami w szpitalu a z wanny wyszlam gdzies kolo 16-17,nie pamietam dokladnie...wiec akcja zaczela sie rozkrecac a ja ubrana w majtki klade sie na lozko.....:-D polozna tego nawet nie skomentowala tylko kazala mi zdjac te majtki i koszulke i dala szpitalna...,miala tylko troche rozbawiona mine a mi bylo wstyyyyd :-D ale akcja rozkrecala sie tak powoli,to pomyslalam,ze moge sobie ''poczekac'' na porod w mojej ladnej kaoszulce i majtkach :sorry2:
 
reklama
Miałam cesarkę, dostałam jakieś oglupiacze bo trzęsłam się ze strachu, znieczulenie w kregosłup zaczęło działać, postawili nade mną mini parawanik, nagle patrze (oglupiona już dobrze prochami) krzyczę o moja noooogaaa!!!! (odkażali krocze), zaraz krzycze o druuuuuugaaa, wszyscy patrzą na mnie podejrzanie, pytam lekarza którą pierwszą wyjmą bo ja już je nazwałam, na to lekarz - dziewczynkę, a ja uradowana tą wieścią odpłynęłam....
 
to jest najlepszy watek na calym BB ! Cos czuje, ze za miesiac bedzie tu tez i moja historia, ja tam sie wcale nie boje, moze dlatego, ze nie wiem co mnie czeka ale wiem jedno: na pewno podejde do tego na luzie i ze smiechem :-)
 
Przy moim pierwszym synusi to maialam straszna jazde na slodkie przy porodzie.Tak mi sie chcialo ze masakra.Moja polozna nie widziala przeciwwskazan i poszlam zgieta do kawiarni (Troszke tylko stekajac)I wrabalam kawal ciasta czekoladowego z gruszkami.
Wrocilam na porodowke,wlazlam do wanny i po pol godzinie mowie do mojego Idz do poloznej bo ja musze klocka i nie wiem czy moge ,zapytaj sie .Ona wpadla i mowi wychodz kolezanko to nie klocek tylko parte.
Jak sie polozylam na lozku do porodu to kazalam mojemu pojsc do automatu po snikersa.I po miedzy jednym a drugim bolem go zezarlam.Ale pozniej to juz powyzywalam meza ,ze mnie juz k..i rozne takie na pewno nigdy wiecej nie dotknie" cale szczescie ze po Polsku takze niktoprocz mnie nie rozumial.Cala akcja trwala nie cale trzy godziny i mam nadzieje ze tym razem tez tak bedzie.:tak:
 
moj maz wiec proboje mnie wziasc na rece, z tym ze lapie mnie za jedno udo..... i proboje podniesc (jego przerazonej miny nie zapomnie do dzis) mowie mu"zostaw mnei sama dojde" i szybko zanim mnie kolejny skorcz zaatakowal zeszlam z tego wyra.... i na golasa pedem na porodowek korytarzem a za mna biegł mój mąż :laugh2: i krzyczał "czekaj wolniej, ja potrzymam" mysle kurde co on chce potrzymac ?:eek:... chcial potrzymac glowke malego... bo myslal ze wypadnie i biegl za mna trzymajac rece miedzy moimi nogami-wyobrazcie sobie ten widok.... .

Pati
, uśmiałam się niesamowicie :)

Rewelacyjny wątek :) Mój poród nie był na wesoło, ale fajnie jest poczytać takie historie :)
 
Po 37 tyg. gin mnie postraszył, że mogę wcześniej urodzić.
Zaczęły się więc przygotowania do porodu, Mkowi kazałam się wywieźć do mamusi, bo mieszka blisko szpitala, w którym chciałam rodzić. Czekam tak czekam, coraz bardziej mnie to czekanie nuży.... aż tu 40 tydz. ciąży.
Jestem w terminie, wow. Akurat miałam wizyte u gina na 16, a od rana jakieś skurcze, ale bardzo słabe.... Przed wizytą pognałam do księgarni (mimo, że już ledwo łaziłam), bo koniecznie muszę sobie kupić jakąś książkę do szpitala. No bo przecież w szpitalu mogę się np. nudzić...:-D no i poczytam sobie między skurczami:-)
Przez tą książkę spóźniłam się na wizytę... i pół godz. kwitłam na poczekalni, bo jakaś inna ciężarówka w terminie wcisnęła się przede mnie...
Gin zbadał, i pisze mi skierowanie na KTG do szpitala... i mówi że to niby na dzisiaj... jak to na dzisiaj?... no dzisiaj może Pani urodzić... Ja???:szok: (a przecież byłam dokładnie w terminie)
No więc niepyszna jadę do tego szpitala (a raczej jestem zawieziona), od razu z założeniem, że ani myślę TU zostawać. Przecież nie mam swojej torby... no i w sumie torba nawet nie spakowana do końca. No bo tyle czekałam i czekałam... że jakoś zapomniałam się do końca spakować.
W szpitalu znowu kwitnę godz. w poczekalni, bo KTG zajmuje ta ciężarówa, co mnie wygryzła u gina.:angry: No chociaż książka się przydała.
Na KTG wychodzą skurcze co 10 min. jakieś 50-70. Ja się nadal czuję lajcikowo. Jakiś taki młodzik (student czy co? może jakiś pielęgniarz?:baffled:) każe mi jechać do domu albo na patologię. Phi!!! Czekam na DOŚWIADCZONEGO lekarza, znajomego mojego gina, hmm... to samo. Pytam, czy ściągać mojego Mka z innego miasta. Niech Pani da mu jeszcze spokój.
Nie dałam! Kazałam się szykować... ale tak na spokojnie.

Jedziemy do domu, przyjmuję jeszcze gości, piję sobie herbatkę i od czasu do czasu mam skurcze... ciotka, która urodziła 3 dzieci, nagle zaczęła siać panikę No czemu wy nie jedziecie z nią do szpitala, przecież ona rodzi!!! JA??? że niby już??? Chwytam zegarek, kartkę , długopis i notuję.... o kurcze... co 5-6 min.
Dzwonię do męża: I jak, jedziesz już?... No prawie, jeszcze kanapkę sobie robię... Jak to kanapkę robisz?! Masz tu być natychmiast!!! Bez Ciebie nie rodzę!!!
No i nie dałam się zawieźć do szpitala, bo czekałam na eMka.
Jak już przyjechał, skurcze były co 2-3 min. Godz. 23 jedziemy w końcu do szpitala, a ten mój coś gada, że jemu się wydaje, że to przedwczesny alarm. Acha... o 2:12 córcia była na świecie. M nie zdążył się znudzić ani zgłodnieć (na całe szczęście).:sorry2: Oczywiście nie miałam czasu na książkę... ani w trakcie porodu, ani duuuugo po nim:-D Poród odbierał ten młodzik,którego wcześniej pogoniłam, jak chciał interpretować moje KTG, jak się okazało ginekolog-położnik.
Z tą ciężarówką, która wygryzła mnie u gina i na KTG, leżałam później w pokoju. Okazał się fajna i mamy kontakt do dziś.

Po Porodzie - leżę sobie z maleństwem na położniczym, przychodzi mój eMek skacowany po pępkowym i coś tam marudzi, że go zemdliło po wódzie... i mówi: Kochanie, miałem taaakie skurcze:baffled: No po prostu biedactwo:-D
 
reklama
Do góry