reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród Na Wesoło

Ja także miałam kilka śmiesznych sytuacji podczas porodu, a pamiętam jak na początku ciąży czytałam ten wątek i sobie myślałam "ciekawe czy mi zdarzy się coś śmiesznego podczas porodu?".
Mój poród był wywoływany w 37 tygodniu przez podanie oksytocyny (cukrzyca ciążowa, cholestaza, anemia). O 8 rano podłączyli oksy, o 14:25 mały był na świecie.
7 rano, wypełniam papiery, pytają o lewatywę, no to ja mówię, że chcę oczywiście. Poszłam do zabiegowego, robią mi lewatywę, mąż został w boksie (poród rodzinny).
Wracam po 40 minutach do boksu, a tam mój mąż leży na łóżku do rodzenia i rozmawia z ordynatorem. Rozmowa pod tytułem "przecież na tym łóżku jest tak wygodnie, dlaczego te kobiety tak narzekają". Moja mina podobno jak to zobaczyłam bezcenna (jaka może być mina po lewatywie się pytam).
10:00 skurcze już dość mocne, krzyżowe. Rozwarcie 5 cm, położna mówi że to dość długo potrwa. No to mąż mówi że idzie na pierogi (był piątek). No i poszedł.
Jak tylko wyszedł przyszedł lekarz i decyzja:przebijamy pęcherz z wodami.
Stażystka próbowała 5 razy ręką, nie udało się. Więc wyciągi specjalne szczypce do przebijania, ciach i już się ciurkiem leje ze mnie, ja do stażystki z tekstem "do cholery gdzie pani zmieściła 45 cm tych szczypiec! Tam musi być jakieś tajemne przejście, może moje dziecko je znajdzie i samo sobie wyjdzie".
Niestety okazało się że nie ma tajemnego przejścia.....wody ze mnie ciekną, wchodzi mąż i opowiada jakie były pyszne te pierogi, dostrzega kałuże (wody były zielone) i biegnie do położnych po mopa z tekstem "żona sika na zielono, niech pani da mopa, ja pościeram". Został uświadomiony że to wody....ale położne miały ubaw z niego....
12:00 ja już totalna agonia, skurcze non-stop krzyżowe, pomiędzy skurczami krzyże nie puszczają, nadal 5 cm. Klęczę nad łóżkiem i odmawiam "Ojcze Nasz...".
Wchodzi lekarz i decyzja: podajemy zzo.
13:00 ZZO działa już pełną parą, położna nas zostawia i mówi żebym nie parła, bo główka musi zejść. No to ja mówię że ja parcia nie czuję, więc nie mam co powstrzymywać.
Siedzimy z mężem i gadamy o głupotach, dzwonią do niego klienci z pracy, on otwiera cenniki i podaje ceny dachówki......no a ja oczytana w opowieściach z porodówek wstaję, opieram się o łóżko i robię przysiady, kręcę dupką żeby główka zeszła, wchodzi położna, widzi co robię i się chwyta za głowę, bo po ZZO kobiety nie potrafią stać na nogach. I śmiech że najpierw już się modlę do Boga o szybką śmierć, a po kilkunastu minutach opowiadam kawały i sobie ćwiczę.
Sprawdza położna rozwarcie, jest 10 cm, główka wysoko, nie przeć, czekać aż zejdzie. I mówi że to potrwa jeszcze, więc ja mówię do męża "Kochanie idź sobie coś zjedz, jakiś obiad BO MUSISZ MIEĆ DUŻO SIŁY" ;)
Mąż wychodzi, jest 13:55.
14:00 wchodzi lekarz, i mówi że ona ma zmianę do 15, i że rodzimy.
Na to ja że mąż poszedł na obiad, lekarz mówi że trudno.....
Składają łóżko, robi się ruch, kilka osób przychodzi, studenci itd.......
Zaczynam przeć, na początku mi nie wychodzi.
Lekarz do mnie mówi ze prę na 60%, ja zła krzyczę że nie miałam matematyki w szkole i nie znam się na procentach......położna pracuje nad ochroną krocza, a ja nadal słyszę że prę na 60%.....
14:15 wchodzi mąż i widzi co się dzieje, napiszę tylko że mina BEZCENNA.
A ordynator do męża:
Ordynator -Co Pan jadł?
Mąż -Naleśniki
Ordynator -Z czym?
Mąż -Z brzoskwiniami
Ordynator - Nie lubię na słodko, mieli ruskie? Bo jak żona pozna się na procentach to może zdążę przed 15 jeszcze zjeść...

Więc krzyknęłam że ja tu rodzę, pełne skupienie i przemy.
14:20 położna mówi że widać główkę i włoski, jeszcze 3 parte i urodzę.
Mąż nachyla się (stał za mną) patrzy w moje krocze i mówi "Cholera jasna, rzeczywiście jest główka, dawaj kochanie jeszcze te 40%", wszyscy śmieją się że 40% to ma Wódka, ja ostatkiem sił prę i 14:25 jest już mały.....
Pokazują mi jajeczka, zabierają małego, lekarz szybko zabiera się za szycie, bo ma smaka na te pierogi....
A że moja teściowa jest krawcową, to walnęłam tekstem żeby dobrze zszył bo ona to na pewno sprawdzi z linijką.
2 godziny po porodzie musiałam leżeć na poporodowej, zachciało mi się siku, więc mąż poszedł zapytać czy mogę się wysikać. Położna mówi że oczywiście mogę, więc ja schodzę z łóżka i jak kaczka idę do łazienki, słyszę tylko śmiech położnej która stoi z basenikiem, bo myślała że nie wstanę do WC a ja sama poszłam :)

Z perspektywy czasu uważam że ważne jest nastawienie, ja się naczytałam tych historii śmiesznych i tak też z mężem podeszliśmy do porodu, żartowaliśmy i śmialiśmy się (momentami ;)) i teraz mamy super wspomnienia.
 
reklama
Ale dajesz jaja-normalnie się popłakałam ze śmiechu z twojej powieści-no jeszcze takiej histori nie słyszałam ale meżuś =jajus też szalona z was rodzinka hahahha pierozki zajadał :) na 60 % a wódka ma 40 % ,no powiem ci bedziesz miała co wspominac-to właśnie jest bezcenne-super miałaś ten poród( ha ha modlę sie sie o szybką smierc) no krejzolka jesteś hahahahha jak ja sobie to wyobrażam-hahahah super
 
Ale fajny wątek super no piszecie takie opowieści że aż humorek się poprawia:)
wszystkie mamuski powinny to poczytac:)
no właśnie nie można się nastawiac z góry ze będzie tak zle ,bo moze byc właśnie tak wesoło-mimo ogromnego bólu:)
 
agusia0611 - wow to niezle ci poszlo ^ tak chcialas znieczulenie a jednak nie bylo potrzebe. ja chyba mimo wszystko i tak poprosze o znieczulenie bo nie wytrzymam z bolu !
 
Ostatnia edycja:
Super historie he he...

Ja rodzilam 7 dni po terminie i mialam wywolywany bo malemu sie nie spieszylo;-) o 5.40 przyszla polozna i zawolala mnie na lewatywe- co najsmieszniejsze ja nie balam sie porodu tylko cala noc myslalam o tej glupiej lewatywie:-D- po zabiegu kazala mi isc na sale i jeszcze pochodzic po niej i dopiero na kibelek, a ja ledwo dotarlam na salke i juz lecialam do wc- okropne uczucie. O 6.40 poszlismy na porodowke i podlaczyli mi oxytocyne, zadzwonilam po meza, byl 8.20. Do 11tej skakalam na pilce i zrzedzilam- e tam, nic sie nie dzieje, nic nie boli. Lekarz co chwila zagladal i pytal - no jak tam? a ja ze jak tak mam rodzic to moge i 5 dzieci, skurczee mialam malutkie naprawde, rozwarcie na 4 cm, nie postepowalo. A o 11 jak sie zaczelo! Tak nagle co 2 minuty! podlaczyli mnie pod ktg- malo je rozwalilam! Blagalam lekarza- byl moj prowadzacy ciaze- zeby zrobil mi cesarke a on zaczal sie smiac- a ja w tym amoku do niego- no i co sie smiejesz? tak Ci wesolo? gosc wyszedl ha ha, pozniej polozna wciskala mi w tylek czopka na wieksze rozwarcie a ja do niej z geba ze czy by mogla poczekac az sie rozluznie a nie, na chama mi gzrebie w dupie! wszyscy w smiech, maz zaczal sie mnie wstydzic:-Dale dalej mnie wspieral, a ja dalej blagalam o cesarke:-D Przebili mi pecherz, nagle oczy mi wyszly z orbit, polozna pyta- chce sie pani kupe?- ja TAK! I 2 razy parlam i Miloszek byl na swiecie o 13.20. Czyli porod trwal niecale 2,5 godziny
 
Ja napisze o porodzie koleżanki z sali.DO teraz z nia smiejemy się chociaż było to tragiczne.
Dziewczyna była po terminie chociaz cała ciąża na kroplówkach i fenoterolu.Została zapisana do szpitala i na 2 dzien miała być oksytocyna.Całą noc nie spała bo bała się lewatywy i miala dziewczyna racje.Tak jej zrobili że nie wiem a ona musiała być uczulona.Słychajcie poszla na tą lewatywe po 3h słsze już krzyki i słowa połoznej "przyj!".Myśle sobie kurde szybko dziewczyna ma farta .Potem płacz dziecka ,wiec ja ucieszona że wszystko poszlo ok.Nie wyobrażacie sobie miny jak zobaczylam ja po 6h na sali z mina jakby ktoś ją zgwałcił.
Pytam się jej"nie urodziłas??
" a ta że nie,przeciez byla w ubikacji po lewatywie!! :
D.Ja mówie jak to ale przeciez krzyczałaś!
ona"nie srałam krwią i żygałam,jak mi su... zrobiły lewatywe.
Zachwile przyszły wkurzone pielegniarki że tyle godzin w kiblu siedziała i zabrały ją na porodówke.przychodzi koło 21 wiec pytam się:
znowu nie urodziłas??ona"no kur'''' jak mogłam jak nie wiedzialam czy mam srac zygac czy przeć! wiec mnie odłaczyły.Latałam z kroplówką do kibla ciągle i tyle było z porodu"
To smieszne jest ale wtedy było tragiczne.Była uczulona na jakis skladnik.Ryczala.Potem zabrali ją wkońcu na cesarkę po 2 dniach.
 
a u mnie smieszna rzecz przytrafila sie s drugim dzieckiem, z moja corcia ktora ma teraz 3 latka: otoz w tv leciala jaka to melodia i palaszowalam kanapiki z pasztetem(pamietam jak dzis) wstaje z fotela i ide sobie do kuchni zrobic jeszcze pare kromek i czuje ze robi mi sie mokro..krzycze do mojego z kuchni : ty, chyba mi wody odeszły, ale jaja...
ide do pokoju i siadam w fotelu by spokojnie zjesc sobie kanapki a moj wytrzeszcza na mnie galy: to ochodza ci te wody czy nie?
ja na to no tak, co chwile czuje ze tam mi sie cos saczy..no nie zaslaniaj mi..
- jak to dzwonic mam po karetke?
- tak, ale kiedy skoncze ogladac, jestem ciekawa czy ta babka przejdzie do finalu....po za tym to pewnie potrwa...
i tak po przybuciu do szpitala po 4 godz tulilam coreczke..dziwi mnie to ze nie bylam zestresowana tylko myslalam zeby obejrzec do konca teleturniej obrzerajac sie kanapkami...

fajny watek usmialam sie totalnie
 
Ja miałam cc. Leżę na łóżku w znieczuleniu, położnik prowadzący pyta: czy wszyscy juz są? A ja na to: nie, jeszcze nie przyszedł mój mąż. Dopiero śmiech ekipy pozwolił mi się zorientować, że pytanie dotyczyło wszystkich z zespołu medycznego koniecznego do operacji ;-)
 
rety, 3lata temu opisywałam swój poród, we wrześniu czeka mnie drugi, mam nadzieje że też będzie bardziej śmiesznie niż strasznie!!

uwielbiam czytać Wasze relacje z porodówek!
 
reklama
Ja miałam cc. Leżę na łóżku w znieczuleniu, położnik prowadzący pyta: czy wszyscy juz są? A ja na to: nie, jeszcze nie przyszedł mój mąż. Dopiero śmiech ekipy pozwolił mi się zorientować, że pytanie dotyczyło wszystkich z zespołu medycznego koniecznego do operacji ;-)
ANBAR- aaaaaaaaaaaaahahahahahahaha-no to spadlam z krzesla :))) hahahahaha
 
Do góry