reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród Na Wesoło

HEHHE, to się uśmiałam :-)
super wątek :-)

W moim porodzie nie było nic śmiesznego, ale przecież równowaga w przyrodzie musi być zachowana hehe
 
reklama
Historyjki pierwsza klasa!!!!!!

Ja miałam cc i w pewnym momencie (już po wyjęciu Kubuśka) zrobiło mi się słabo i trochę mnie podnieśli z łóżkiem, żebym miała głowę wyżej od reszty ciała. No i zaczęli mnie zszywać i słyszę: opuście ją trochę, bo wnętrzności się wylewają i nie możemy ich złapać!!!! Nieźle co??? :-) :-) :-) .hehe :cool2: :cool2: I też pytałam lekarza, czy on tam haftuje czy jak??? Ale szew mam piękny :-)
 
Jeny brzuch mnie boli ze smiechu,przeczytalam wszystko i sie poryczalam.

Moja mama mi opowiedala o swoich dwoch kolezankach.
Jedna bala sie porodu i jak jej przec kazali zeszla z fotela i pod niego weszla i powiedziala ze rodzic nie bedzie

Droga natomiast nogi skrzyzowala i tez stwierdzila ze nie bedzie rodzic bo dla niej to za wczesnie.

Ja nie mialam takich fajowych przebojow ale jak do szpitala jechalam to zastanawialam sie czy dojade?Taksowka byla takim zlomem ze w zakrety ledwo facet wchodzil.Zapytalam czy dzis dojedziemy bo na mnie czekaja a on tak tak tylko rodzic nie prosze mi w aucie.To spytalam go czy wie ze ja rodze i ze dlatego do szpitala jade,ze w nocy od tak to ludzie sie do szpitala nie wybieraja.
Na miejscu facet stwierdzil "i widzi pani dojechalismy"
 
super wątek i ekstra popraia chumor:-):-):-), chyba będę częściej tu zaglądać . do mojego obecnego to jeszcze mi trochę zostało, ale pamiętam fajne momenty z pierwszego rodzenia mojej córci, najpierw lekarz co mnie na porodówce przyjmował to bardzo chcial byc dowcipny i kawały opowiadał o babie co do lekarza przychodzi...:tak: , a potem popsuł KTG i mu się od położnej oberwało za psucie sprzętu:-):-), następnie nie mógł mi za cholerę zmierzyć ciśnienia, po trzecim podejściu stwierdził że ja nie mam poprostu tego ciśnienia i już!
ale już po wszystkim to mój kochany mąż mnie najbardziej rozbawił, przez cały czas był bardzo grzeczny i pomocny , ale tak sie strasznie bidulek denerwował że jak się skończył stres i przyszła pora dzwonienia do wszystkich z radosną nowiną to mu się język poplątał:
pierwsza była moja mama i oznajmił jej że nowa wnusia waży 2600 i mierzy 35cm, moja matula trochę się zdziwiła, ale mu powiedziała: "synu wiem że jesteś zdenerwowany , ale takie małe dziecko to raczej nie możliwe, chyba 53 cm"
a mój malżon sie upierał że mu tak położna powiedziala.
na drugi dzień się przekonał że to jednak 53 było i mówi do mnie: "wiesz kochanie tak się przy tym naszym porodzie zmęczyłem że nie wiedziałem juz co mówie pod koniec"
ale dzielność mu został i teraz też się będzie ze mną męczył!!!!:-):-):-):-)
 
Buahahaha!!!!!! Normalnie płakałam ze śmiechu! :-D:-D:-D
My mieliśmy poród rodzinny. Mężuś włączył muzyczkę założył zielone ubranko, powygłupiał się przed lustrem i poszedł na szluga. Wraca za jakiś czas i mówi, że z 5 osób pytało go o drogę na różne oddziały.:tak:
Najfajniejsze było jednak to jak bardzo mężuś przejął się czajnikiem. Jak leżałam kilka dni na patologii (bo po terminie) cały czas pytał się reszty kobitek czy chcą herbaty. Kiedy szłam na salę porodową wziął ten czajnik, ale się okazało, że tam już jest. Jak się zaczęły większe skurcze to mężuś na chwilę wyszedł odreagować. Na drugi dzień mi dziewczyny opowiadają, że nagle wpada do nich mój chłop, cały czerwony, trzęsie się i krzyczy "chcecie czajnik??":-D
 
Fajny watek a historyjki jeszcze fajniejsze :-)Moj porod byl lekki, latwy i przyjemny i obfitowal w smieszne sytuacje :-) Ale juz wszystkiego nie apmietam. Oszolomila mnie chyba adrenalina a potem endorfiny i wszystko pamietam tak, jakbym byla wtedy na maksa napruta.Ale z tego, co pamietam.Po lewatywce natychmiast polecialam sobie do kibelka. Strasznie rozbolal mnie po niej brzuszek, wiec sobie postekalam z tego bolu na kibelku. Slyszala to laska, ktora rodzila kilka godzin wczesniej i pyta mnie z taka troska w glosie, czy mam skurcze z krzyza i czy mnie bardzo bola i dlatego tak sobie postekuje. Ja jej na to: sram!!!!Potem lezalam sobie troche pod ktg. Mialam juz konkretne skurczyki. Bolaly troche, ale byly do wytrzymania. Tylko bylam spokojna i skupiona, bo tak mi bylo najlepiej. Moj maz zaaferowany patrzyl w wydruk z ktg i za kazdym razem mnie informowal: "o mialas skurcz" , "o byl na 120", "o co 3 minuty masz skurcze". Wnerwilam sie po jakiejs godzince. Podziekowalam tylko grzecznie za informacje. I dodalam, ze gdyby nie on, to pewnie nie wiedzialabym, ze rodze ;-) (szkoda nawet komentowac, ale na poczatku niezle z niego lalam. Potem juz mnie to wnerwilo. szkoda, ze przez cala ciaze nie wyglaszal rownie "rozsadnych" i "potrzebnych" komentarzy, np: masz brzuch, jestes w ciazy, dziecko Cie kopnelo tak, ze Cie skreca) :-)Jak juz urodzilam mala i ja zabrali na wazenie i mierzenie, przyszla pora na rodzenie lozyska. Stanowczo odmowilam, bo... bolalo mnie kolano. Kazalam sobie rozlozyc lozko, zeby mi to kolano odetchnelo., W koncu mnie posluchali, ale.... wtedy lekarz mowi do mnie" wez sie do roboty, bo chyba nie chcesz miec ogona" i pokazuje mi pepowine nawinieta na takie szczypczyki wystajaco wiadomo skad ;-) Ja mu na to, ze w takim razie sie biore, bo po cholere mi taki ptaszek, co mi nie stanie a potem sobie uschnie i odpadnie.Potem malo pamietam, przeplakalm ze szczescia 2 godziny na tej salce do przeczekania. Mala sie na mnie zesralam. Ja sie w tym cala wymazalam :-)Na drugi dzien po porodzie pytalam lekarza, ile mam szwow, bo nie pamietam szycia. On mi na to :"40"!!!! (byly 4). Pewnie bylo wiecej smiesznych rzeczy. bo wiem, ze czesto lalismy, ale juz ich teraz nie kojarze.Chlop mi tylko wypomina, jak wszystkich zbesztalam, ze nie chce pic, bo sie zerzygam. Oni mnie podobno pytali, czy chce mi sie rzygac, ze tak mowie. Podobno twierdzilam, ze sie zerzygam, bo podczas porodu nie wolno pic i bede miala za to kare ;-)Wypomina mi takze to, ze ciagle kazalam mu klasc sobie na glowe recznik zamoczony w zimnej wodzie (na porodowce bylo makabrycznie goraco). Bylo mi jednak za malo tego zimna i wyslalam go po lody ;-) na szczescie nie posluchal ;-)Sorki za przydluga opowiesc, ale sie nazbieralo :-)
 
Dzieki Kira25, super. usmialam sie na dobre!
Wiecej prosze opowiastek, moze sie w koncu przestane bac porodu.:-)
Pozdrawiam wszytskie mamusie.
 
reklama
Witajcie,

Dawno się tak nie uśmiałam, mój mąż myślał że coś mi zaszkodziło, albo zwariowałam, bo siedziałam przed kompem i kwiczałam zalewając się łzami. Po prostu myslał że już mi na mózg padło. Dzięki serdeczne.

Mój poród nie był moze taki super śmieszny, ale było kilka zabawnych sytuacji, zarówno w trakcie jak i po porodzie.

Moje dziecko było przenoszone prawie dwa tygodnie, a do tego jeszcze poszłam rodzić totalnie chora. W rezultacie wody były zielone i śmierdzące i postanowili małej pobrać krew na gazometrię z główki (jeszcze we mnie). Pani doktor usiadła mi między nogami po czym poderwała głowę z okrzykiem "o matko kochana, ale pani ma owłosione to dziecko". Faktycznie, córcia urodziła się z gęstymi i długimi czarnymi kudłami - nie od parady miałam zgagę przez całą ciążę! A co do wód, to moja przyjaciółka, pracująca w tym szpitalu na neonatologii powiedziała mi, że wody były jakie były, bo moja córcia raczyła jeszcze we mnie załatwić swoją pierwszą grubszą potrzebę. Faktycznie, jej pierwsze zdjęcie na wadze jest mało przyjemne, bo za przeproszeniem ma cały tył równo obsrany.

Przy szyciu też był tekst pt. "co pan tam tyle dzierga, ile tych szwów", a lekarz na to, że on musi bo inaczej mój mąż go będzie nachodził.

Potem, już po porodzie najśmieszniej było z dziewczynami na sali. Często było tak że wyłyśmy jak wilki ze łzami w oczach błagając się wzajemnie żeby przestać, bo popękamy - spróbujcie się śmiać ze szwami, he he. Pamiętam jedną dziewczynę, z którą lałyśmy non stop. Ona miała jakiś problem, bo ją te szwy strasznie bolały od samego początku i ciągle była na przeciwbólowych prochach. Ja wychodziłam ze szpitala, a ona jeszcze zostawała. No i przed wyjściem zdjęli mi szwy, więc wpadłam na salę cała w skowronkach, że już mnie nic nie kłuje, a ona na to z zaciśniętymi zębami "przysięgam, jak mi dziś tych szwów nie zdejmą, to sama je sobie powyrywam...ZĘBAMI!!!". Wszystkie padłyśmy ze śmiechu, a ja stwierdziłam "pierniczę, ja nie wychodzę, ja muszę zobaczyć ten manewr"!
 
Do góry