reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród Na Wesoło

Jako że dzisiaj mijają już 2 tygodnie i zdążyłam otrząsnąć się z szoku ;-) no i mam czasu troszkę więcej - postanowiłam napisać wreszcie o tym, jak to nasza Gabi przyszła na świat :biggrin2:

W nocy z 22 na 23 grudnia miałam duże problemy ze snem (wiem, nic nowego...). Obudziłam się o 00:55 w nocy 23 grudnia i zanotowałam jakieś skurcze, lekkie, ale regularne. Nie patrzyłam na zegarek co ile dokładnie się pojawiają, ale czułam, że to będzie TEN DZIEŃ :tak:

W ciągu nocy przebudzałam się jeszcze kilka razy i skurcze nadal nie ustawały. Wstaliśmy dość wcześnie rano, bo o 9:00 miałam kontrolną wizytę w szpitalu. Myślałam, że z robią nam jakieś ktg, w końcu to był już 42tc, ale gdzie tam - lekarz wybadał dłońmi ułożenie Małej, zbadał ciśnienie (podwyższone) i siusiu. Nie mógł dopplerem znaleźć serca, a w dodatku Mała nie ruszała się więc zrobili mi błyskawiczne półminutowe usg na którym na szczęście okazało się, że Gaba po raz kolejny się chowa ;-) Skurcze tymczasem przybrały na sile, pojawiając się średnio co 7 minut. Lekarz zlekceważył moje spostrzeżenia o skurczach i wypisał termin wywołania na poniedziałek 26 grudnia o 8:00 rano.

Po szpitalu pojechaliśmy do znajomych w odwiedziny. Mieliśmy zostać tylko godzinę, ale zasiedzieliśmy się wspólnie aż 4 ;-) W międzyczasie skurcze dalej powoli przybierały na sile i pojawiały się już co 4 minuty. Wszyscy byli spanikowani, że mam dzwonić na IP i pytać czy przyjechać, ale ja byłam dziwnie spokojna w tym temacie i humor miałam wyśmienity - jak nigdy! W końcu zadzwoniłam, zapytałam, opisałam co i jak. Kazali wziąć długą kąpiel i obserwować skurcze. Gdyby były co 2-3 minuty i długie, to mam przyjechać. Zawinęliśmy się z G. do domku, tam wzięłam kąpiel, skurcze nie przechodziły. Wydłużyły się do minuty i pojawiały co 3. W dodatku odszedł mi czop więc ponownie zadzwoniłam i zapytałam co robić. Kazali przyjechać.

Około 16:30-17:00 byliśmy już w szpitalu. Podpięto mnie do ktg, skurcze co 3 minuty na 50-60%. Sprawdzono mi rozwarcie, ale niestety tylko 1cm :-( Dodatkowo podczas badania czop odszedł już zupełnie. Skurcze bolały, ale ja dalej byłam spokojna. Położne stwierdziły, że jestem ZA SPOKOJNA i wobec tego mam jechać do domu i wrócić KIEDY NAPRAWDĘ BĘDZIE BOLAŁO :wściekła/y: Myślałam, że szlag mnie trafi... Zebraliśmy więc manatki i pojechaliśmy do mojej mamy, chciałam pomóc jej w przygotowaniach do wigilii. Skurcze dalej co 3 minuty, bolą mocno.

U mamy byliśmy... hm... może z 45 minut? Wkurzona byłam niesamowicie. Powiedziałam mamie, że mogłyby mi przynajmniej wody odejść, to już bym wiedziała, że rodzę, bo inaczej to ja już sama nie wiem skoro mnie odsyłają z takimi częstymi skurczami :dry: Chciałam jej pomóc w czymś, ale tak mnie bolało, że położyłam się na kanapie. Naraz czuję i słyszę: "BUM!"

"Ohooo... Chyba wody?..." - pomyślałam, zwlekając się z kanapy. Kilka kroków później nie miałam już wątpliwości :laugh2: Ale do łazienki zdążyłam :biggrin2:

Dzwonię po raz kolejny z pytaniem, czy mam przyjechać? Tym bardziej, że zaczęłam krwawić żywą, czerwoną krwią :sorry2: Kazali przyjechać, jeśli czuję, że muszę :sorry2: Pojechaliśmy. Minęła - uwaga! - godzina, odkąd wyszliśmy ze szpitala po KTG :dry: :sorry2: (po co nas odsyłali?...)

Po 18:00 stawiliśmy się w szpitalu. Skurcze rosną w siłę. O mój boże, teraz dopiero wiem, co to znaczy, że bolą ;-) Rozwarcie dalej 1cm, ale zostawili nas na oddziale. Dostałam jednoosobową salę na oddziale poporodowym. Pielęgniarka nalała mi wody do wanny i odesłała do kąpieli. Siedzieliśmy tam z G. do 21:00. Skurcze bolały co raz bardziej, mocniej i częściej. Przy każdym skurczu Gaba wierciła się i napinała - myślałam, że mi skóra pęknie z bólu. O 21:00 zbadano mnie ponownie - rozwarcie na 5cm, jedziemy na porodówkę :biggrin2: (hurra! rodzę!!)

Zwieźli nas na porodówkę, gdzie dostałam dużą, pojedynczą salę i przydzielono mi położną - Tracy. Świetna babeczka :biggrin2: Dopiero od tego momentu zaczęłam się znieczulać - gazem rozweselającym :biggrin2: G. śmiał się ze mnie, bo po każdym wdechu byłam co raz bardziej otumaniona i ponoć z taką siłą ciągnęłam, jakbym się chciała tym gazem naćpać ;-) :-p Ale co tam - to nie on rodził, nie jego bolało a mnie pomagało :biggrin2: I faktycznie, tak ciągnęłam, że im popsułam aplikator i musieli instalować nowy :-p Aha, skurcze bolały już jak "JP" (ja pier...)

O 22:30-23:00 dostałam kolejne znieczulenie na życzenie - zastrzyk w udo. Gaz i tak dalej działał ;-) G. trzymał mnie za rękę i podawał pić, drugą nie chciałam puścić rączki u wezgłowia łóżka. Tracy zagadywała wesoło, co jakiś czas mierząc ciśnienie i ocierając mi czoło chłodną, mokrą ściereczką.

O 24:00 przełom - mamy 10cm rozwarcia! :szok::cool2: Tysiąc razy upewniałam się pytając Tracy, czy ja już naprawdę mogę przeć :-p Otrzeźwiałam z gazu, myślałam przytomniej, ale niestety skurcze weszły w fazę ""JPKM" (ja pier.. k... mać) :sorry2: A tyle mówi się, że parte przynoszą ulgę! :dry: Ściema! :sorry2: :laugh2:

Po 51 minutach skurczy partych Tracy (i tabun innych położnych - pomocnic - które nie wiem skąd się wzięły?..) zakrzyknęła: "Baby girl!" i usłyszałam najpiękniejszy krzyk pod słońcem!

O MÓJ BOŻE! MAM CÓRKĘ!!!

Położyli mi ją na piersi, G. odciął pępowinę... Te Jego szkliste oczy pełne miłości... I mała różowiutka BLONDYNKA przy moim cycu :biggrin2: Boże, nigdy w życiu nie byłam taka... dumna z siebie, że dałam radę ;-) :-p Skurcze odeszły jak za pstryknięciem palcami! :biggrin2: Tylko szycie bolało, oj, bolało... :sorry2: Popękałam, ale pani doktor szybko się mną zajęła :biggrin2: Znieczulenie miejscowe i szyjemy ;-) Jeszcze jej podziękowałam jak skończyła i śmiały się obie z Tracy, że chyba nigdy im się nie zdarzyło żeby pacjentka dziękowała za zacerowanie :-p

Poszłam się wykąpać, a Tracy w tym czasie doglądała Gabi i... przyszykowała mi kawę z mlekiem i tosty :biggrin2: Cały poród byłam grzeczna, cicha, nie krzyczałam - tylko raz wydarłam się przy partych. Tracy wycałowała mnie i stwierdziła, że życzy sobie tylko takich rodzących ;-) Wróciłam z kąpieli i , zajadając tosty, powtarzałam G. jaka to jestem zajeb... że urodziłam taką cudowną Córkę :biggrin2: Gaz rozweselający chyba jednak nadal działał :-p

A później... było ciężko... Ból krocza, niewyspanie, nauka cycusiania... Ale to już inna historia... ;-)


Gabrysia - 24 grudnia 2011, 3650g, 55cm, 9pkt :-)

Do końca ciąży było dla nas niespodzianką, kto się narodzi... ;-)
 
reklama
No to dzieki Tobie wiem jak sie rodzi w UK...;-)

1. Nie dac sie wywalic do domu.
2. Gazik ciagnac starannie.
3. Pamietac o formach grzecznosciowych i podziekowac ladnie po cerowaniu.

Przyda sie w najblizszym czasie.:-D
 
dziewczyny poród nie taki straszny jak go malują ;) też sie bałam, a poszło tak ekspresowo, że kiedy połozyli mi małą na brzuchu to zapytałam "co, to już???" ;))) i jeszcze w tym szoku gratulowałam położnej i lekarce, że sa takie wspaniałe, że tak świetnie sobie poradziły :-D

a w trakcie skurczów musiałam wyglądac śmiesznie, bo grała mi reggae w słuchawkach, więc jak bol sie nasilał to podgłaszałam muzykę i bujałam się w jej rytm :-D do tego jeszcze w ręku miałam nasączona olejkiem zapachowym chusteczkę, więc wyobraźcie sobie jak to musiało wyglądać ;) nie dosyc, że jakaś rozkołysana, to jeszcze wdycha nie wiadomo co ;)))

powodzenia wszystkim ciężarówkom !!! będzie dobrze!!! :)
 
Ostatnia edycja:
:-D
mój pierwszy poród to komedia...
po pierwsze-na porodówkę wzięłam sobie lekturę
po drugie-jak zaczeły się bóle,stwierdziłam,że się rozmysliłam,rodzić nie będę,proszę oddać moje rzeczy,wracam do domu
po trzecie-podczas już naprawdę mocnych bóli przyszedł lekarz,grzecznie się przedstawił,podał łapkę a ja do niego"a co ty k...a mozesz wiedzieć o porodach"
po czwarte-jak już zaczęłam rzucać mięsem,nie potrafiłam przestać,wszystkim się dostało,nawet jakiś pan technik,co przypadkiem się nawinął,został zmieszany z błotem
po wszystkim-miałam jakąś dziwną obsesję na temat mojej torby,co chwila się darłam"gdzie jest moooja torba...".w końcu pielegniarki połozyły mi ją w nogach łóżka ale i tak co chwilę po nie dzwoniłam,zeby zapytać o torbę:wściekła/y:,później,już na oddziale,nasikałam na podłogę i miałam wielką satysfakcję,że podła pielegniara musi to sprzątać(wiem,że to głupie,ale ona naprawdę była niemiła i cieszyło mnie,że trafiło na nią;-))

ogólnie jestem pełna podziwu dla cierpliwosci personelu szpitala,który miał ze mną (nie)przyjemność:tak:
dziękuję i pozdrawiam:-)
 
No wlasnie...dziewczyny jak to jest z tym znieczuleniem zewnatrzoponowym w Polsce?Bo z tego co czytam to w UK i innych krajach to jest normalna kolej rzeczy ze sie go podaje rodzacej.a jak z tym jest u nas?
 
Urodzilam... Pierwszy raz w UK. Pamietalam, zeby gazik ciagnac ile sie da, w efekcie mialam "srube", ktora w polaczeniu z moja normalna, codzienna glupawka, dala efekt kabaretu. Od poczatku?
Ano zaczelo sie z rana w niedziele, 4 dni przed terminem, ale ok, wszystko bylo gotowe. Pod wieczor przedzwonilismy na odddzial, kazali przyjechac bo skurcze byly co 5-7 minut. Jak dla mnie glupie jest pytanie czy skurcze sa bardzo bolesne - odczuwanie bolu jest sprawa indywidualna, dla mnie nie byly jakies kosmiczne. Na miejscu czekala juz bardzo fajna, mloda polozna. Rytualne siku, cisnienie, pierdu pierdu, a ja czekam na przeglad podwozia, coby wiedziec jakie mam rozwarcie. No, sie pancia pyta czy krwawie... no, krwawie... no, to zaczelas rodzic. No, kurde, wiem! Popatrzyla w papiery, stwierdzila ze to juz kolejne dziecko - mamuska zawodowiec, nie mamy litosci. :-D Ok. Rozwarcie na 6. Fajnie - dlugo mi jeszcze zejdzie? Bo ja tu przyszlam urodzic i chcialabym miec to z glowy, a wieczorem jest fajny film w TV. Babka w smiech, ale mowi ze nastawienie mamy ok. Za sciana wycie.. Pytam czy zapewniaja oprawe muzyczna. Nie skumala, wiec wyjasniam, ze spiewaczke widze maja. Smiech. Ok. Ona mi musi zalozyc jakis smieszne biale podkolanowki bo ja w grupie ryzyka zakrzepica. Hmmm... na moje nozki nie tyle zgrabne co solidne, a teraz jeszcze opuchniete?? Probowala z jedna para, probowala druga... No pasaran! Zaambarasowalo sie dziewcze, to jej mowie, ze jesli ona musi i ma miec problem bo mi nie zalozyla, to niech napisze w papierach ze pacjentka odmowila zalozenia bo wzgledy religijne nie puszczaja. Smiech. Podpieli KTG, kazali lezec. Wrr... Dali gazik i kazali ciagnac jak bedzie skurcz. No, to ciagniem, ale jak juz jest skurcz, to za pozno bo zanim gaz zaskoczy, to skurcz mija i "faza" jest miedzy skurczami. A jak wyczuc kiedy ciagnac"? Nie da sie, wiec ciagne non stop i jest calkiem fajnie. NIe zeby nie bolalo, bo boli jak q... mac, ale mam takiego w miare zwisa na to ze boli. Czekamy na pelne rozwarcie, czyli etap ktorego w porodzie nie znosze bo d... boli, a mozna tylko czekac. Melduje skurcze, a ona sie pyta czy chce przec. No, chce, ale to jeszcze nie parte. Stwierdzila ze trzeba przebic pecherz bo monitorowanie przez powloki nie idzie przy skurczach jak trzeba... a przebijaj, bedzie szybciej. Zachcialo jej sie grzebac w szyjce... Oj, dalekie od ekstazy. Ja juz na fazie, wiec po fakcie poprosilam meza coby "podziekowal tej pani za zabranie reki z mojej piczy i uprzedzil ze nastepnym razem bede gryzla". Ok... Czekamy dalej, ja sobie gazik sprawiedliwie ciagne a ona mi ustnik zabiera i mowi zebym chwile bez gazu poodychala. Ej! Teraz?? Jak skurcze zasuwaja jeden po drugim?? Grzecznie poinformowalam ze korzystam poki jest bo w domu takiego nie mam, a lepsze to od gandzi... Matko... Zebym ja wiedziala jak gandzia wyglada... Ale juz mi ustnika nie zabierala... Kolejny skurcz, juz party, a ona "nie przyj, oddychaj". Ok, udalo sie... Kolejny party, ona znowu swoje - oddychaj, nie przyj... Chybas sie babo zywych rybek najadla! Wydarlam sie ze pre, ona dala nura w "pole manewrowe", czuje przeszla glowka, ona mi mowi ze glowka jest, maz powtarza ze widzi glowke, mnie sie wlaczyla ironia, sie pytam czy aby na pewno widza glowke bo ja na chwile wyszlam i nie widzialam... Kolejne parcie, Mlodszy wylazl... Spokoj. Chwila luza, a ona mia sie zabiera za ciagniecie lozyska. No, stoj babo, chwile poczekaj, sie odklei, popre i wyjdzie samo, bez kombinowania przy nim, a poki co to mnie picz boli a ty ja draznisz. A ona mi ze moze bolec bo przed chwila urodzilam. Serio?? Kurcze... Tak tez mi sie zdawalo, ale nie bylam pewna, myslalam ze to tramwaj mi przejechal...;-) Poszlysmy na kompromis - ona nie ciagnela, a ja nie czekalam. No i tak by to bylo w sumie - Mlodszy 10pkt, II faza porodu trwala 3 minuty, III 5 minut, obeszlo sie bez epidurali i pieron wie jakich tam jeszcze cocodamoli, do domu wywalili nas nazajutrz kolo poludnia bo musielismy czekac na pediatre. Polozna powiedziala ze jakbysmy znow cos zmajstrowali to ona sie pisze porod odbierac bo fajnie bylo, ale na polozniczym pani dr. zaproponowala mi konsultacje u GP celem uzgodnienia planowania rodziny bo nie chce mnie za 9 miesiecy znow widziec. Maz spytal grzecznie czy moze byc za 10 miesiecy w takim razie, ja spytalam czy powinnam w takim razie z prokreacja poczekac na menopauze bo chcemy jeszcze jedno dzieko miec, a wiele czasu mi nie zostalo i... w zasadzie kabaret sie skonczyl.
A wlasciwie zaczal - maly w domu, teraz od czasu do czasu nie ma to jak ojca olac, matke g... obrzucic... C'est la vie!
 
Splakalam sie nie raz czytajac ten watek, a czytalam kilka dni, bo na raz to sie nie dalo :-D. Znajac mojego meza, to pewnie w maju jak juz urodze to tez cos dopisze od siebie, bo on to w najglupszych momentach potrafi cos palnac, szczegolnie jak nerwowy :rofl2:.
A zeby cos dodac wesolego to historia mojej mamy (i moja po czesci, ale mialam kilka dni).
Pierwsze dziecko, wyciagali mnie przez cc, bo sie nogami zapieralam, ze nie chce wychodzic na swiat. W dodatku jak mnie wyciagali to spalam i mnie dobudzic nie mogli. Porod, jak porod, ale kiedy juz wypisali nas ze szpitala, mama zostala wreszcie ze swoja coreczka w domu. Siedzi sobie wygodnie w fotelu, czyta ksiazke i slyszy placz dziecka. Jakas szybka mysl "jakies dziecko placze", ale nie przejela sie i czyta dalej. Po dobrych paru minutach dopiero zerwala sie z okrzykiem "MOJE!".
Kochana mamusia, ledwo mnie urodzila i juz o mnie zapomniala :rofl2:
 
reklama
Do góry