reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Poród Na Wesoło

Wracamy do tematu i przy okazji podbijam wątek w górę:-)
Ja sama jeszcze nie rodziłam, ale siostra opowiedziała mi co się działo przy jej porodzie. Szwagier ma na imię Henryk, jego ojciec też, więc dla odróżnienia całe życie wszyscy mówią do szwagra Janek z drugiego imienia.
No więc siostra poszła rodzić, pielęgniarka wypełnia dokumenty i pyta o imię ojca dziecka. Siostra "Jan...", a po chwili "Nie, Henryk!" Na co pielęgniarka ze stoickim spokojem: "No to niech się pani zdecyduje - który?" :-D:-D:-D
 
reklama
JESZCZE JEDEN:

Moje dziwaczne historie zaczęły się właściwie już po..., do szycia zapodali mi jakiegoś "głupiego jasia". Zaczęła mi wracać świadomość, a lekarka mnie jeszcze szyła. Coś mi mówiło, że o tym że to czuję i mnie boli muszę jej zaśpiewać, więc zaczęłam;" aaałłłaaaa, tooo mnie boliii". Mój mąż nie mógł się nadziwić, że ja taka padnięta, po całonocnym rodzeniu teraz sobie podśpiewuję, a głosu to ja nie mam za grosz.
Potem podeszła do mnie położna z jakąś strzykawą, a ja do niej:"Co, umarłam?", ona pokładając się ze śmiechu:"NIe, spokojnie, żyjesz". Ja wiedziałam lepiej, poza tym byłam już pogodzona z losem i mówię do niej;" umarłam, umarłam, ale takie rzeczy zdarzają się przy porodzie". Cała ekipa na porodówce ryczała ze śmiechu, a mnie się wydawało, że to nade mną, trupem, tak płaczą. Teraz po latach, czasami jak to wspominam, to myślę, że miło by było z takim spokojem schodzić z tego świata jak to miało miejsce wtedy, ale to była tylko próba:-) :-) :-)

i jeszcze:

mial byc porod rodzinny, wiec jak ją chwycilo to mąż bardzo przejety zawiozl ja do szpitala. tam wiadomo formalnosci i te bzdety no i w koncu wyladowala na sali, no ale mial byc porod rodzinny a meza nie widac. to sie dziewczyna pyta gdzie on sie podziewa a polozna mowi ze sie ubiera tzn wiecie te plaszcze kapcie workowate. no ale na nieszczescie chlopak sie chyba za duzo na dobre i na zle naogladal bo wlazl na sale w tym plaszczyku, w jednej rece trzymal workowy kapeć a drugi miał założony na głowe. i Marta jak go zobaczyla to mowi ze malo ze smiechu nie urodzila, a on zdziwiony bo nie wie o co chodzi...

hahaha o matkoboskoczęstochosko jak się uśmiałam :-D:-D:-D
Genialne historie
 
Boski watek !!! Uśmiałam sie tak że mała zaczęła fikołki w brzuchu robić !!! Mam nadzieję że będę mogła dopisać coś równie śmiesznego po narodzinach Małej :D
 
wątek super!
Ja napisze nie swoją ale historie gdzie w szpitalu lekarze, i położne wspominają bardzo często.
Otóż mojej mamy koleżanka rodziła... Nic jej sie nie działo ,tzn nie czuła aż tak bólu, wszystko super, zadowolona że jak tak ma poród wyglądać to może rodzić codziennie. Nagle ją złapały takie bóle że aż fioletowa na twarzy się robiła i do niej mówi "załoga" "przyj" na co ona rekami tak jak mogła dookoła brzucha zasłoniła swoje krocze i na całą sale sie wydarła (z góry przepraszam za wyrażenie) "*******e nie rodze!!!" i zasłoniła sie i nie dała nikomu dojść do niej :p darła sie że nie urodzi i koniec :D Nikt jej nie mógł uspokoić i przekonać a ona sie zapierała za wszelką cenę.
Wszyscy do tej pory o niej mówią w szpitalu ;) Słynna jest kobitka ;)

A jak ja bedę rodzić i będzie coś ciekawego to też z wami się podzielę wrażeniami;)
 
A ja opowiem wam swoja przygode...;-)
Wiec mialam. porod rodzinny. I jak juz zaczelam sie akcja porodowa (zaznacze ze rodzilam w Irlandii) polozne zaczely krzyczec "push, push, push!!!!!!" to w tym momencie moj O trzymal mnie za reke i mowil "przyj, przyj kochanie, przyj!!!" Jak ja sie wscieklam:wściekła/y:! Tlumacz sie znalazl od siedmiu bolesci, sobie pomyslalam. Chyba nie jestem az w takim szoku i wiem co to znaczy "push"! Mi tak przeszkadzalo jak sie kolo mnie darl "przyj kochanie przyj" , nie moglam sie normalnie skupic na rodzeniu, rozpraszal mnie tym:tak: Tak popatrzalam na niego i mowie "spie*****j!!!" No i mialam spokoj:-D
Ale to jeszcze nic... juz po prodzie, Kacper lezy kolo mnie w tym malym lozeczku na kolkach, ja na lozku, O siedzi na fotelu i do mnie mowi "niunia wiesz jaki jestem zmeczony!" :szok: Myslalam ze chyba wyjde z siebie i stane obok!:angry:Teraz to jest smieszne ale wtedy jak bym mogla wstac z lozka to nie wiem co bym mu zrobila:no::-D:-D:-D
 
hehe swietny watek :tak::-):-D to opowiem swoj porod :
wody odeszly mi o 19 i pojechalam z M do szpitala,tam stwierdzili ze do porodu daleko bo w srodku na 4 spusty pozamykane no i skurczy nie mam,kazali sie polozyc i spac zeby przed porodem wypoczac (no ale jak tu spac jak sie czlowiek niecierpliwi)no i grzecznie poszlam do lozka,o 23 zaczely sie skurcze regularne,jak dla mnie bolesne(dodam ze na bol to wogole nie jestem odporna wiec nawet male skurcze bolaly ze hej)ale kazali czekac jak beda dluzsze,godz 1 w nocy juz nie wytrzymuje z bolu,pielegniarka wyslala mnie na KTG,a tam polozna mi mowi ze ja zadnych skurczy nie mam bo sie nie zapisuja i ze mam sie polozyc spac bo dopiero jutro bedziemy rodzic:szok::szok: no to wracam na oddzial...godz 4...juz sie zwijam z bolu,lzy same leca...a polozna mi mowi ze to takie slabe skurcze i ze jeszcze czas(no ja pie****** to jakie to sa skurcze mocne???)godz.6 chyba umieram....polozna mowi ze to dalej nie to:szok: :wściekła/y:no i ze rozwarcia nie ma :no:ja juz blagam o znieczulenie a ta sie smieje,se mysle "co ci tak do smiechu" na szczescie o 7 byla zmiana i nowa polozna mi mowi ze jak za PARE GODZIN(jak to za pare???)nie bedzie rozwarcia to dostane oxy...myslalam ze zwariuje,godz 8...slyszy mnie juz caly szpital.myslalam ze za chwile urodze ale nic no i tak do 13 caly czas sie darlam,nagle przychodzi ordynator i tlumaczy mi zebym oddychala ze to mi pomoze,dodal ze na szczescie on jest mezczyzna i nie musi tego bolu znosic ale inne kobiety rodzace mowily mu ze jak sie oddycha to mniej boli,no to ja oddycham(oczywiscie ordynator mi pomaga:-D)i po skurczu mowi do mnie "a mowilem mniej boli,a ja na caly glos NIE!!!!!!!!!!!!!!ten az sie wystraszyl no i po chwili pyta czy chce znieczulenie zewnatrzoponwe(czasnac sie mozna prosze sie o znieczulenie chyba z 10 godz a on dopiero teraz mi to mowi...)ja naa to DAWAJ TO ZNIECZULENIE ALE SZYBKO BO RODZE...a on mi mowi ze po to tu jestem,hehe ponoc caly szpital mial ze mnie ubaw,aaa jeszcze kazalam poloznej isc do mojego meza zeby sam sobie urodzil,bo jak zrobil to niech rodzi....

ale nie mam urazu poporodowego juz w przyszlym roku planujemy nastepne dzieciatko ale teraz juz wczesniej umowie sie na znieczulenie...

dziewczyny ale same wiecie ze jak juz poloza nam dzidzie na brzuszku to zapomina sie o calym bolu...
 
Pojechałam do szpitala trzy dni po terminie.Kazano mi przyjechac na oddział ponieważ synek był już lekko niedotleniony w brzuszku.Niestety nie miałam jeszcze rzadnych skurczy.Przy wpisie na oddział przyszedł lekarz żeby mnie zbadac.Nachylił sie i zaczoł badanie a tu z wielkim pluskiem wyleciały mu na twarz i do oczów moje wody płodowe:-) pielęgniarka parsknęła śmiechem a lekarzowi nie było do śmiechu, miał okulary,które niestety nie pomogły mu i naleciało mu do oczów.Za chwile pielęgniarka przyniosła jakieś krople i zakraplała oczy lekarzowi hi hi bo biedaczek nic by nie widział.To było bardzo śmieszne.W sali oprócz pielęgniarki był jeszcze jeden lekarz,wszystkim było do śmiechu oprócz lekarza,który dostał po twarzy moimi wodami.
Dodam że za chwile podłączono mi oksytocyne a za 6 godzin trzymałam w rękach synusia.
 
Jeszcze Wam napisze że w sali leżała ze mną kobieta,która urodziła wtedy trzecie dziecko, a ciekawe jest to,że ona nie odczuwała skurczy.Pierwsze dziecko urodziła w karetce bo jak zaczęły sie skurcze odczuwalne to sie okazało że to już akcja parcia i nie zdąrzyła do szpitala.Drugie dziecko odebrał jej mąż pod komisariatem policji w aucie gdyż nie zdąrzyli dojechac bo nie czuła skurczy.Pisano nawet o tym w gazecie "Poród pod komisariatem policji"-wtedy jej mąż odbierał poród a policjanci asystowali,dzielny facet-udało mu sie,jak przyjechało pogotowie dziecko było już na świecie.Na szczęcie trzecie dzicko urodziła już w szpitalu.
 
reklama
Do góry