Ja z mężem też się nieźle brechtaliśmy. Super wątek. Ja jak rodziłam swoją córeczkę wspomagałam się znieczuleniem, które jak jeszcze działało spowodowało między innymi, że myliłam męża z lekarzem i kilka razy prosiłam o dodatkowe znieczulenie. Zadawałam irracjonalne pytanie a mój biedny mąż z zatroskaniem odpowiadał cierpliwie na wszystkie. Najlepsze było jak odebrał mnie z małą ze szpitala. No i dumny tatuś podjeżdża pod blok, rodzina na balkonie czeka, macha, grupka ludzi spacerujących bo to lato a On..... wychodzi z auta, pomaga wyjść swojej żonce, zmierza ku dziecku, coś odwraca moją uwagę, patrzę a On ma śliczne, błyszczące niebieskie ochraniacze na nogach, które swoim lśnieniem rzucały się w oczy nie tylko zanoszącej się ze śmiechu rodzince stojącej na balkonie ale i przechodniom no i wreszcie mi samej, stojącej na parkingu i trzymającej się za porozrywane klilka dni wcześniej krocze. To było bardzo ryzykowne tak się śmiać w moim przypadku ale nie mogłam się opanować. Zastanawiam się jak On mógł prowadzić samochód mając takie folie na nogach?