a gdzie ten twoj chlop do licha znow...nie pozwol sobie:-(
Za nogę nie uwiążę
W piątek był z tymi kolegami, no to wczoraj musiał popędzić do baru przecież - z utęsknieniem czekam na koniec lutego - wtedy nie będzie żadnego jeżdżenia na nocki do rodziców, ani nigdzie indziej, bo juz mu zapowiedziałam, że jak zacznę rodzić, to nie mam zamiaru czekać aż on sie klientów z baru pozbędzie, do domu dotoczy, a potem 30 km do szpitala. No i po narodzinach dziecka przez pierwsze miesiące też mi będzie fizycznie potrzebny, więc przynajmniej na jakiś czas zatrzymam go w domu.
W tygodniu jak wraca z pracy, to tylko remont, potem papierosek w kotłowni (ostatnio dał mi znów nadzieję, bo kolega skorzystał z zabiegu oczyszczania z nikotyny i nie czuje głodu już drugi tydzień, więc zapowiedział że skoro to działa <wcześniej w ogóle w to nie wierzył> to chyba też skorzysta - oby - moja naiwna nadzieja już sie łudzi), względnie kilka minut przed kompem i spać. A ja jak powietrze. Jak się odezwę, to awantura, bo za dużo wymagam
.
No cóż cieszmy się niedzielą - wprawdzie dalej na placu budowy (kocham ten bałagan dookoła), ale może sklecę jakiś stroik na wigilijny stół; wygląda na to, że święta będziemy jednak spędzać w cywilizowanych warunkach jak normalni ludzie ;-). Może też wybiorę sie na spacer do lasu (grzechem byłoby nie skorzystać z tak pięknego słońca) poszukać jakiejś ciekawej gałązki na dekorację do okna, skoro przedpokój zostanie raczej ukończony :-).
Miłej niedzieli mamuśkom i brzuszkom
.
edit
Aha,
Mini teraz to mało ambitnie - czytam CIENIE, coś tam z serii o wampirach, demonach i td, ale słabe to strasznie; nie zwykłam jednak nie kończyć czytania książki (wyjątek stanowił "Kadysz za nienarodzone dziecko" - nie wytrzymałam postawy bohatera, który za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia winił fakt przeżycia w Oświęcimiu i zachowywał się barzdo egoistycznie - takie było moje odczucie, niestety). Potem mam coś, co powinno byc ambitniejsze: Królowa deszczu autorstwa Katherine Scholes i jeszcze dwie inne...