Ło matko :/ ale zatamowali to jakos narazie do wiosny czy co??
Cieśla powiedział, że na chwilę obecną nic z tym nie można zrobić. Jak zaklei czymś od wewnątrz to zaczną deski nasiąkać wodą i odpadać, a wtedy już w ogóle tragedia i koszta większe :/ Powiedział, że jeżeli nie napada już śniegu to jutro już powinno być ok i nie kapać. Tyle, że co mi to robi jak przy pierwszym lepszym deszczu w pokoju będzie powódź... I jak tu wytrzymać do wiosny?
Dzwoniłyśmy już z siostrą do szanownych fachowców i oczywiście ich winy w tym nie ma... Po niedzieli maja łaskawie przyjechać 'obejrzeć' dach.
Jestem załamana jak to będzie. Na ścianie zaciek jak stąd do Krakowa, a sensu malowania teraz nie ma, bo nie ma gwarancji, że nie będzie już ciekło...
Chodzę po pokoju, obijam się o te miski i jestem wściekła jak osa. Zawsze kurde coś!
Dzięki dziewczyny za miłe słowa! Wiem, że zawsze mogę się Wam wyżalić.