Cześć dziewczyny. ja jeszcze w dwupaku, chociaz osobiście wydaje mi się, że mała coraz mniej sie rusza. Tak, jakby zbierała siły do godziny ZERO
Iskierko,lacze sie w bolu...od 3 dni mam skurcze przepowiadajace..raz dziennie..az sie slodko robi...
Wiesz, ja mialam tylko raz takie konkretne, że nie wiedzialam co z sobą zrobić. Teraz mam takie, że je czuję, ale nie są tak bolesne. Tylko to tak dziwnie czuć jakby ktoś mi coś delikatnie w brzuszku wyciskał.
Podjęłyście temat rodziców/teściowych....
Temat rzeka. Ja się z moimi nigdy nie potrafiłam dogadać. Byłam jedynaczką i nigdy jakoś specjalnie nie czułam wielkiej rodzicielskiej miłości. Owszem, mialam co jesć, gdzie mieszkać i spać - swój własny pokój, ale mialam też bardzo dużo zakazów i nakazów. Długo, bardzxo długo podejrzewalam ze jestem adoptowana i jakaś gorsza. Tym bardziej, że moja mama nigdy mnie nie pochwaliła i przytulała bardzo rzadko.
Gdy mialam 16 lat urodził się moj brat - z podobnymi komplikacjami poporodowymi co ja. Wtedy jakoś przestałam sie zastanawiać nad tymj, czy jestem adoptowana czy nie. Ale moge z czystym sumieniem powiedzieć, że mój brat był calkiem inaczej traktowany niż ja - na więcej mu pozwalano, więcej miał.
Na szczęście ja szybko wyprowadziłam się z domu do babci, a potem do męża.
W sumie do dziś dzień nie mam takiego dobrego kontaktu z rodzicami jaki bym chciala mieć.
Tata do dziś traktuje mnie jak dziecko, ktore do konca nie wie co robi. Bardzo długo miał żal za moj wyjazd do NL i nigdy nie potrafił powiedzieć mi prosto w oczy,m że cokolwiek zrobilam dobrze - choć słyszalam od ciotek, że się chwalił mną ze sobie radzę za granicą....
Mama przyjeżdza zeby pomóc, ale po tygodniu prosze niebiosa żeby już jechala do domu... Mieszkala z nami 3 miesiące i zdążyłyśmy się przez ten czas dobrze "pogryźć". Przeszkadzalo jej wszystko - to, że lubię pospać w wolny dzień, to ze piorę pranie w niedzielę, itp.
Teściowa to drugi temat rzeka - bardzo lubi wszystko wiedzieć i o wszystkim decydować. Wprawdzie też mieszkala z nami w NL dwa razy po 2 miesiące i wprawdzie do "gospodarstwa" się nie mieszała, ale... No własnie, ale...
Gdy wracalam z pracy musialam poswięcaj je swoją uwagę - nie moglam sie polożyc, usiąść przy komputerze itp. A gdy widziala u mnie coś, co jej się bardzo podobało (najbzdurniejsza chociaż rzecz) to natychmiast chciala jechac do sklepu i kupic to sobie i oczywiście szwagierce...
Ech, mogłabym tak pisać i pisać...
Dobra, koniec tematu. Ladna pogoda się zapowiada - idę włączyć pranie