Witaski :-)
ardzesh wielkie gratulacje
No to się kulamy razem, mnie tylko trochę szybciej czeka rozpakowanie
Widzę, że temat przedszkolny i chorób rządzi. Wercia już drugi rok do przedszkola chodzi, więc dylematów z tym związanych już nie mamy. Teraz, gdy czasami odprowadzam ją do przedszkola - gdy mąż w delegacji, to zawsze jest "Ale Ty mama nie idź ze mną, idź już" i potem to tylko Lili za nią płacze
Jeśli chodzi o choroby, to niestety przez ten pierwszy rok będą dzieciaczki sporo chorować. Spotykają się z całkiem nową "zgrają" wirusów i bakterii i aby nabrać odporności musza przechorować. My miałyśmy ciężki ten pierwszy rok, bo wszystkie infekcje były razy 2, bo Lilka też łapała. A najgorsze było to, że najmniejszy katar u małej zawsze kończył się ostrą infekcją i antybiotykiem, a w maju byłyśmy 2 tygodnie w szpitalu na zapalenie oskrzeli. Teraz jest już lepiej. Jak na razie tylko lekki katar, no i obecna właśnie dziś jelitówka. Ale ten wirus panujący w naszym mieście, to jakiś dziki gość jest. Wercia pierwszy rzut miała 3 tygodnie temu. Bez gorączki, tylko wymiotowała całą noc. W dzień już wszystko było ok, tylko zmęczona, a pod wieczór już wołała o jedzenie. Wtedy nikt z nas tego nie załapał, tylko mnie trochę kręciło w żołądku. Teraz w piątek wychowawczyni zadzwoniła do mnie przed 13, żeby przyjechać po Wercię, bo wymiotuje i boli ją brzuszek. Przyjechałam, ona uśmiechnięta, biegająca, bez oznak jakiejś choroby. W domu wymiotowała jeszcze 2 razy do wieczora, potem był spokój i tak jak wtedy: bez gorączki, samopoczucie ogólnie dobre, w sobotę jadła w miarę normalnie. A dziś w nocy obydwie zaczęły wymiotować - na zmianę, rano dołączyłam ja, ale od południa spokój, tylko trochę gorzej z jedzeniem. Od lekarki dostałyśmy na 2 dni nifuroksazyd i na tydzień probiotyk enterol, a ja Werci chyba do końca miesiąca nie puszczę do przedszkola, żeby porządnie pozbyć się tego wirusa. Nie będzie mi łatwo z tymi moimi diabełkami w domu, ale cóż poradzić, na szczęście w Biedronce były fantazyjne dziurkacze, więc Wercia będzie miała zajęcie na pół godziny ;-)
Powiem Wam szczerze, że mam tak kłótliwe baby, a jednocześnie tak bardzo się kochające, że czasami mam ochotę rozszarpać je, a za moment gdy widzę jak chodzą za rączkę, albo jedna drugiej nos wyciera, to mi ciepło na serduchu
Ciekawe jakie będzie to trzecie