Anna JAKI POCIESZNY ten Twój Maluch! Micha mi się cieszy jak patrzę na to 2 foto szczególnie. Normalnie Mały Rozbójnik.
i faktycznie do mamy trochę niepodobny, bo jakby jaśniejszy
Śliczny
Moja Dyktatorka już śpi.
Katalka co do spacerów, to Ninka jest ok ale jeśli chodzi o siedzenie w czyimś domu - nie naszym-to jest tragedia. Mimo, że zabieram cały arsenał jej zabawek, wózek i bujak to nie te same kąty co w domu i potrafi się siłować ze mną, rykiem wygrywa. Zajeżdżamy do domu i cisza jak makiem zasiał, leży, gaworzy, zaczepia... a u kogoś szał! Nie zawsze ale często... Strach ją czasami zabierać, bo jak wpada w histerie i to trochę trwa, to ludzie się zastanawiają czy z Nią jest wszystko ok.
Co do smoczków, butelek i tak dalej. O ile taki istnieje -skoro Florka toleruje smoka Lovi -warto poszukać butelki z takim smokiem, może jej podpasuje. Dr Brown raczej nie jest imitacją piersi, sutka mamy-bynajmniej nie takie, które mam i widziałam. Zazwyczaj te szersze butelki mają takie smoki.
Wszystko kosztuje. Bobofrutek 300ml 4,70zł... Obiadek 4.10zł........ Kaszki ryżowe 5,50zł, kleiki 4,50zł.... Butelka to jeszcze nic takiego w porównaniu z tymi specjałami dla dzieci. Butelka jeszcze jakiś czas posłuży ale kasza nie starczy na długo. Oczy mi ketchupem zaszły jak się zaczęłam przyglądać tym biszkopcikom, serkom, jogurtom, deserkom. No ale trzeba podołać... Pewnie i tak z wielu produktów nie będę korzystać, niektóre czymś zastąpię, np obiadki będę robić swoje, kompotu też bym nagotowała, ale to trzeba posłodzić a ja nie chcę cukrować jej od małego.
Choć pewnie w tym wszystkim co ze sklepu też jest cukru nie mało, choć piszą wyraźnie- BEZ CUKRU.
Włosy akurat zrobiłam na święta. Byłam u fryzjera i wprowadziłam znów blond, bo jak szłam rodzić zrobiłam jasny brąz, było ok ale niekoniecznie czułam się w tym kolorze.
Teściowa i mama są teraz nieźle zapracowane i nawet nie wiem jak zapytać o pomoc przy pilnowaniu Ninki.
Moja kosmetyczka-to moja koleżanka, niestety od rana do wieczora siedzi w salonie i niekoniecznie jej się chce po pracy grzebać w pazurach, woli spotkać się z narzeczonym aczkolwiek, chyba w sobotę namówię ją na to by mnie odwiedziła, ewentualnie Patryk zostanie z bobasem.
Marzę o oczyszczaniu twarzy. Przed każdą miesiączką mam akcje jakbym dopiero zaczęła dojrzewać.
Koleżanki moje wszystkie są tyci i kici. Właśnie koleżanka okazała się być dobrą samarytanką i przyniosła mi kilka swoich kreacji, w te najbardziej szałowe ledwo się zapięłam i udo o udo...Kaleka. To tylko dało mi do myślenia co się stało z moim ciałem i jakie spustoszenie zrobiła Nina.
Dziś byłam na solarium. Postanowiłam wyjść na 15 minut z domu, akurat mama zajrzała do mnie.
Byłam na stojącej kabinie z masażem. Były 3 opcje tego. Wybrałam przeciwko cellulitowi . Moje ciało trzęsło się jak galaretka... Coś strasznego. Widok niezapomniany.
Teraz piecze mnie cała twarz, chyba przesadziłam. Jeszcze tylko schodzącej skóry mi brakuje.
Muszę w weekend zostawić męża w domu i iść sobie coś kupić, przestać żreć, zacząć ćwiczyć i koniecznie odwiedzić kosmetyczkę.
Ja szpilki miałam na sobie już kilka razy, ostatnio na dyskotece w Wielkanoc-wtedy wyglądałam całkiem dobrze.
Ciągle mam kompleksy, jako jedyna z całego towarzystwa mam dziecko. Kiedyś zawsze dobrze ubrana, zadbana, umalowana, pachnąca a teraz albo nie mam czasu albo ochoty albo po prostu chcę odpocząć i jak widzę te moje koleżanki, które przychodzą i make up mają dopracowany tak, że wszystko nawet kreska na oku jest jak od linijki to mnie szlag trafia...bo jestem kocmołuchem, takim domowym zwierzątkiem. Wypadłam z gry, z obiegu.
Nie chce mi się iść na to wesele, tracę zapał.