reklama
Ainhoa przy karmieniu piersią dopajanie niepotrzebne jest. Dlatego, że początkowo z piersi leci mleczko takie wodniste i dzieciątko zaspokaja pragnienie tym mlekiem. Na modyfikowanym dzieciom pić się chce.
ja pierwszy miesiąc karmiłam piersią i podawałam w butelce herbatkę koperkową, bo maluszka bolał brzuszek. Mimo, że ona po 1-szym miesiącu, to ja szybciej dawałam i małemu nic nie było.
Butelka ważna rzecz w domu, zawsze w razie awarii jest.
ja pierwszy miesiąc karmiłam piersią i podawałam w butelce herbatkę koperkową, bo maluszka bolał brzuszek. Mimo, że ona po 1-szym miesiącu, to ja szybciej dawałam i małemu nic nie było.
Butelka ważna rzecz w domu, zawsze w razie awarii jest.
Justyś a jak tam z wprowadzaniem pokarmów dla Szymka, coś więcej już próbowaliście?
Ainhoa jeśli dziecko jest na piersi, to wszystko czego mu potrzeba jest w Twoim mleku. Powiem Ci, że ja karmiłam piersią też miesiąc czasu jak Justyś. Tak szybko się to skończyło, bo Nina gdy miała 2 tygodnie w szpitalu dali jej butelkę-odstawili ją na 2 dni od mojej piersi-wtedy miałam poważne problemy, by Mała znów załapała pierś i zaczęłam dokarmiać ją swoim pokarmem przez butelkę. Później na laktatorze było tego pokarmu coraz mniej, bo dziecko nie stymulowało piersi i pokarm zanikał. Są dzieci, które schytrzą się i odstawiają pierś na poczet butelki. Są dzieci, które nie chcą pić z butelki. Tak jak np. córka naszej koleżanki z forum-Katalki. Minęło trochę czasu zanim Mała się przyzwyczaiła. Butelka jest potrzebna, może być parę sytuacji awaryjnych gdzie nie będziesz mieć kupić-wyparzać- butelkę. Lepiej mieć na zaś. Tak samo jak mleko modyfikowane. Na zapas warto mieć jedno opakowanie. Ja miałam-i dobrze-bo w nocy gdy wydawało mi się, że Nina jest najedzona, bo przecież miałam pokarmu bardzo dużo to jednak dziecko płakało, było niespokojne. Miała 4 dni. Z nerwów i z tego wszystkiego podaliśmy jej z mężem butlę-dojadła i zasnęła.
Co do pojenia- jeszcze raz. To zależy od dziecka, od potrzeb. Każde dziecko jest inne, każda mama ma własne poglądy i doświadczenia z tym tematem. Nie ma określonego miesiąca kiedy podanie butelki jest ok. Zobaczysz sama.:-)
Ainhoa jeśli dziecko jest na piersi, to wszystko czego mu potrzeba jest w Twoim mleku. Powiem Ci, że ja karmiłam piersią też miesiąc czasu jak Justyś. Tak szybko się to skończyło, bo Nina gdy miała 2 tygodnie w szpitalu dali jej butelkę-odstawili ją na 2 dni od mojej piersi-wtedy miałam poważne problemy, by Mała znów załapała pierś i zaczęłam dokarmiać ją swoim pokarmem przez butelkę. Później na laktatorze było tego pokarmu coraz mniej, bo dziecko nie stymulowało piersi i pokarm zanikał. Są dzieci, które schytrzą się i odstawiają pierś na poczet butelki. Są dzieci, które nie chcą pić z butelki. Tak jak np. córka naszej koleżanki z forum-Katalki. Minęło trochę czasu zanim Mała się przyzwyczaiła. Butelka jest potrzebna, może być parę sytuacji awaryjnych gdzie nie będziesz mieć kupić-wyparzać- butelkę. Lepiej mieć na zaś. Tak samo jak mleko modyfikowane. Na zapas warto mieć jedno opakowanie. Ja miałam-i dobrze-bo w nocy gdy wydawało mi się, że Nina jest najedzona, bo przecież miałam pokarmu bardzo dużo to jednak dziecko płakało, było niespokojne. Miała 4 dni. Z nerwów i z tego wszystkiego podaliśmy jej z mężem butlę-dojadła i zasnęła.
Co do pojenia- jeszcze raz. To zależy od dziecka, od potrzeb. Każde dziecko jest inne, każda mama ma własne poglądy i doświadczenia z tym tematem. Nie ma określonego miesiąca kiedy podanie butelki jest ok. Zobaczysz sama.:-)
Dziewczyny, a propos tego dopajania. Byłam u pediatry i właśnie pytałam oto. Florka ma 2,5 miesiąca. Jest tylko na cycu. Ale lekarka powiedziała, że można już od teraz dawać jej max. 250 ml wody przegotowanej na dobę, albo herbatki rumiankowej Bibovita takiej po 1 mcu życia. Co nie zmienia faktu, ze faktycznie w upały, pokarm jest bardziej wodnisty i dziecko się napije. Tylko, że nie zawsze mamy możliwości podać szybko pierś..np. na spacerze.
Sorki, że tak na raty...komp jak zwykle szaleje...a propos tych nieszczęsnych gąbek/materacyków. Też niestety ich używam, bo boję się młodą trzymać w rękach...ale lekarka przestrzegała, że masakrycznie trzeba dbać o ich dezynfekcję...po kąpieli płukać w wodzie z mydłem, suszyć na słońcu, często wymieniać itp....mała właśnie walczy ze straszną pleśniawką...mało jezastanawiam się czy nie dostała jej od tego pieprzonej gąbki. Na jej opakowaniu piszą, żeby ją wyprać w 90 stopniach w pralce....no ale prać ją codziennie pokąpieli to lekka przesada.
A faceci i ich brak zrozumienia dla nas....to temat rzeka.....kilka stron wstecz przechodziłam to co Wy...
A faceci i ich brak zrozumienia dla nas....to temat rzeka.....kilka stron wstecz przechodziłam to co Wy...
Ainhoa widzisz co mama to opinia.Katalka ja mam ogromną nadzieję, że Florka nie ma pleśniawki od gąbki. Ja już swoją muszę wymienić. Dziś pójdę do centrum i zakupię nową ale z ręką na sercu ani razu-jako wyrodna i leniwa matka-nie prałam jej ani nie płukałam poza dobrym wyciśnięciem i kładzeniem na słońcu-moja gąbka nie śmierdzi i wygląda jak nowa. Dziecko też nie ma żadnych zmian. Właściwie to chyba jestem już nawet na etapie, że mogłabym gąbkę odłożyć w kąt. Nina jest już stabilniejsza. Spróbuje w najbliższym czasie myć ją tylko z pieluszką żeby się dupa nie ślizgała.
Pleśniawki bardzo bolą-ponoć-tak mi mówi Patryka babcia-stąd pewnie mniej je.
A o sposobach domowych na pleśniawkę już mówiłam-zajebiście niehigieniczne-ale stosowane przez moją teściową na każde jej dziecko-siki na pieluchę flanelową i jazda po języku itd...Podobno dobrze schodzi...Ale ja bym chyba się oparła temu-albo dała Ninę pod opiekę teściowej, by jej zrobiła ten zabieg.
No i faceci- bez kobiet by umarli, przepadli z kretesem....Dosłownie...ale czemu tacy są pewni siebie i jeszcze pomagać im się nie chce!!!
Pleśniawki bardzo bolą-ponoć-tak mi mówi Patryka babcia-stąd pewnie mniej je.
A o sposobach domowych na pleśniawkę już mówiłam-zajebiście niehigieniczne-ale stosowane przez moją teściową na każde jej dziecko-siki na pieluchę flanelową i jazda po języku itd...Podobno dobrze schodzi...Ale ja bym chyba się oparła temu-albo dała Ninę pod opiekę teściowej, by jej zrobiła ten zabieg.
No i faceci- bez kobiet by umarli, przepadli z kretesem....Dosłownie...ale czemu tacy są pewni siebie i jeszcze pomagać im się nie chce!!!
Net-ka póki co zaprzestałam wprowadzania nowych pokarmów. Na razie mały ma rewolucje przy Bebilone pepti. Kupki mu się zmieniły i robi częściej. Ale już nie robi twardych, zbitych.
W ogóle zaczął więcej pić tego mleczka. Nan pijał po 60 ml, a Bebilon potrafi wypić na raz 180 ml. Cieszę się bardzo, bo ma śliczną, delikatną buzię od wczoraj:-) Do tej pory poliki miał szorstkie i świecące. Dzisiaj będę próbowała go na dwór wziąć, bo jak tylko widzi wózek to ryk. Teraz stresować mnie będzie spacer...
A ja gąbkę mam do kąpieli, ale jakoś mi się wydaje nie praktyczna, nie wygodna i nigdy nie użyłam jej jeszcze do położenia Szymonka.
A jak dajesz na słońce to jest ok, promienie słoneczne, jeszcze tak gorące "wypala" te zarazy co się w gąbce gromadzą.
Katalka rozumiem, że ona ma pleśniawki na buzi, języku? Stosuj aphtin i piersi też posmaruj i myj przed i po karmieniu, bo będzie jej wracać, a ból przy karmieniu też nie do opisania. Mi się to przytrafiło od samego początku, jak jeszcze karmiłam.
W ogóle zaczął więcej pić tego mleczka. Nan pijał po 60 ml, a Bebilon potrafi wypić na raz 180 ml. Cieszę się bardzo, bo ma śliczną, delikatną buzię od wczoraj:-) Do tej pory poliki miał szorstkie i świecące. Dzisiaj będę próbowała go na dwór wziąć, bo jak tylko widzi wózek to ryk. Teraz stresować mnie będzie spacer...
A ja gąbkę mam do kąpieli, ale jakoś mi się wydaje nie praktyczna, nie wygodna i nigdy nie użyłam jej jeszcze do położenia Szymonka.
A jak dajesz na słońce to jest ok, promienie słoneczne, jeszcze tak gorące "wypala" te zarazy co się w gąbce gromadzą.
Katalka rozumiem, że ona ma pleśniawki na buzi, języku? Stosuj aphtin i piersi też posmaruj i myj przed i po karmieniu, bo będzie jej wracać, a ból przy karmieniu też nie do opisania. Mi się to przytrafiło od samego początku, jak jeszcze karmiłam.
Justyś no Aftin to tylko potem chyba profilaktycznie. Teraz jedziemy już z Nestatyną 2 tygodnie. Zobaczymy. W każdym razie aptety jej wrócił. Ufff. Ale wiesz co Net-ka też się zastanawiam czy moja za często tego języczka nie wysuwa....kurde mam nadzieję, że to nic groźnego. Śpi teraz np. z lekko wysuniętym i otwartą buzia, a oczywiście dr Google pokazuje jakieś straszne rzeczy i choroby...jakąś genetyczną...wiec wole się nie nakręcać i nie czytam. Spytam w czerwcu oto pediatrę.
A tymczasem młodym mamuśkom i oczekujących wszystkiego najlepszego w dniu naszego święta. :-)Życzmy sobie zdrowych dzieci, a reszta pójdzie sama, wszak jesteśmy zajebiste.
A tymczasem młodym mamuśkom i oczekujących wszystkiego najlepszego w dniu naszego święta. :-)Życzmy sobie zdrowych dzieci, a reszta pójdzie sama, wszak jesteśmy zajebiste.
reklama
Hej Laski!
Byłam znów za miastem u rodziny, mieliśmy zostać tylko z piątku na sobotę, bo Patryka chrześniak kończył rok ale zostaliśmy do dziś, właśnie Patryk wyszedł i jedzie do szkoły...znów;/.
Trochę się polepszyło u nas, ale mam ogromny żal o wiele rzeczy do niego i zobaczymy czy jego obietnice się pokryją. Czasami jestem u kresu tego wszystkiego i nie chodzi tylko o pomoc w domu i przy Małej. Faceci to duże dzieci...
Życzę Wam dziewuchy jak i sobie-trochę spóźnione to ale szczere-przede wszystkim świętego spokoju, odpoczynku i radochy z naszych Szkrabów, bo one są teraz dla nas celem w życiu.
Justyś dobrze robisz, niech się dziecko przyzwyczai do nowego mleka, jestem pod wrażeniem, że tak dobrze mu to pepti idzie. Teraz będzie już z górki. Dobór mleka jest bardzo ważny. Zanim my trafiliśmy na to ostateczne, bujaliśmy się chyba prawie ze wszystkim co można dostać w aptece czy sklepie.
Katalka ja zaczynam się zastanawiać, czy ja dobrze robię chodząc do tej logopedy. Nie dość, że ona mnie wkur..., dodatkowo stresuję się jej historiami i przedstawianiem faktów. Zaczynam sobie wyobrażać, że moje dziecko siedząc w klasie z innymi dziećmi, będzie miało jęzor na brodzie. Ona karze mi karmić Ninę tak jak ona pokazuje a ja nie zawsze mam na to czas, by się tak bawić i delektować, tym bardziej, że większość posiłku jest na twarzy dziecka a nie w buzi. Jak karmię po swojemu to dziecko zjada raz dwa i nie jest wymazana obiadem. Kolejna sprawa- większość dzieci zachowuje się jak Nina i coraz więcej osób pyta mnie o CO MI CHODZI Z TYM LOGOPEDĄ. Ludzie, którzy obserwują Ninkę nie widzą nieprawidłowości. Chodzę, bo ordynatorka z rehabilitacji skierowała. Widocznie ona wie lepiej...Chociaż o dziecku mojej fryzjerki (jej synek był leczony w CZD w Warszawie, miał raka-5latek-przy operacji uszkodzili mu kręgosłup, teraz jeździ na wózku inwalidzkim) więc ta sama pani ordynator powiedziała, że po co oni chcą rehabilitować Oskara, przecież ONA ZNA TAKIE PRZYPADKI I TO BEZ SENSU, Z MEDYCZNEGO PUNKTU WIDZENIA. A sama kurw...jeździ na wózku. Bladź z niej, moja znajoma i mąż przez nią chodzili na terapię, bo po jej słowach-jako lekarza-pozbierać się nie mogli.
NIE WYSZUKUJ Florentynce u doktora google chorób. Gdyby było coś nie tak pediatra by zauważył-chociaż mój też mi się dziwi po jakiego grzyba ja chodzę do logopedy....
Byłam znów za miastem u rodziny, mieliśmy zostać tylko z piątku na sobotę, bo Patryka chrześniak kończył rok ale zostaliśmy do dziś, właśnie Patryk wyszedł i jedzie do szkoły...znów;/.
Trochę się polepszyło u nas, ale mam ogromny żal o wiele rzeczy do niego i zobaczymy czy jego obietnice się pokryją. Czasami jestem u kresu tego wszystkiego i nie chodzi tylko o pomoc w domu i przy Małej. Faceci to duże dzieci...
Życzę Wam dziewuchy jak i sobie-trochę spóźnione to ale szczere-przede wszystkim świętego spokoju, odpoczynku i radochy z naszych Szkrabów, bo one są teraz dla nas celem w życiu.
Justyś dobrze robisz, niech się dziecko przyzwyczai do nowego mleka, jestem pod wrażeniem, że tak dobrze mu to pepti idzie. Teraz będzie już z górki. Dobór mleka jest bardzo ważny. Zanim my trafiliśmy na to ostateczne, bujaliśmy się chyba prawie ze wszystkim co można dostać w aptece czy sklepie.
Katalka ja zaczynam się zastanawiać, czy ja dobrze robię chodząc do tej logopedy. Nie dość, że ona mnie wkur..., dodatkowo stresuję się jej historiami i przedstawianiem faktów. Zaczynam sobie wyobrażać, że moje dziecko siedząc w klasie z innymi dziećmi, będzie miało jęzor na brodzie. Ona karze mi karmić Ninę tak jak ona pokazuje a ja nie zawsze mam na to czas, by się tak bawić i delektować, tym bardziej, że większość posiłku jest na twarzy dziecka a nie w buzi. Jak karmię po swojemu to dziecko zjada raz dwa i nie jest wymazana obiadem. Kolejna sprawa- większość dzieci zachowuje się jak Nina i coraz więcej osób pyta mnie o CO MI CHODZI Z TYM LOGOPEDĄ. Ludzie, którzy obserwują Ninkę nie widzą nieprawidłowości. Chodzę, bo ordynatorka z rehabilitacji skierowała. Widocznie ona wie lepiej...Chociaż o dziecku mojej fryzjerki (jej synek był leczony w CZD w Warszawie, miał raka-5latek-przy operacji uszkodzili mu kręgosłup, teraz jeździ na wózku inwalidzkim) więc ta sama pani ordynator powiedziała, że po co oni chcą rehabilitować Oskara, przecież ONA ZNA TAKIE PRZYPADKI I TO BEZ SENSU, Z MEDYCZNEGO PUNKTU WIDZENIA. A sama kurw...jeździ na wózku. Bladź z niej, moja znajoma i mąż przez nią chodzili na terapię, bo po jej słowach-jako lekarza-pozbierać się nie mogli.
NIE WYSZUKUJ Florentynce u doktora google chorób. Gdyby było coś nie tak pediatra by zauważył-chociaż mój też mi się dziwi po jakiego grzyba ja chodzę do logopedy....
Podziel się: