reklama
Paula25
szczęśliwa :)
Gabi ma rację lepiej kupić w warzywniaku albo na rynku niż w hipermarkecie! Nigdy nie podałabym dziecku marchewki z hipermarketu mimo że ładniej wygląda od tej z warzywniaka
Jak dla mnie to wszystkie macie po trosze racji! ;D
Kazda matka chce strzec swoje dziecko przed świństwami i jezeli ją stac to jak najbardziej moze kupowac warzywka w ekolandzie. One niby maja spelniac jakies kryteria, nie powinny byc nawozone, ale srodki ochrony roslin (czyt. opryski) i tak sa w nich stosowane.
Z kolei jesli chodzi o słoiczki to jest to wedlug naszej ustawy zywnosc specjalnego przeznaczenia. Mają zaostrzone rygory, ale głównie podczas koncowej produkcji surowca, a nie do konca na plantacjach.
Ja na przykład ostatnio znalazłam kawałek metalu w daniu z królikiem. Nie chcialam straszyc i pisac o tym, no ale jak juz wywiazala sie taka dyskusja to o tym wspomne. Trzeba naprawde patrzec co w słoiczkach i kaszkach jest.
Aaa, i jeszcze chcialam napisac, ze jesli chodzi o azotyny, azotany to jest to głownie w nowalijkach - pomidorach, salacie, rzodkiewce. Uwierzcie mi, ze taka marchwi raczej nie nawoza azotem. Bo to nie ma sensu. Jakby sie nawiozlo od razu byloby to widoczne golym okiem - wybujalosc, wata zamiast rdzenia...
Takze ja kupuje warzywka w warzywniaku i mysle, ze to jest dobre rozwiazanie. Lepsze jedynie jest takie kiedy mamy wlasny ogrodek lub zaufane zrodloi na 100% wiemy, że nie ma tam chemii.
No niestety zyjemy w takim kraju, a ktorym poki co najwazniejsza jest ilosc, a nie jakosc. Ale goraco w to wierze, ze wkrotce to sie zmieni! Musi sie zmienic!
Kazda matka chce strzec swoje dziecko przed świństwami i jezeli ją stac to jak najbardziej moze kupowac warzywka w ekolandzie. One niby maja spelniac jakies kryteria, nie powinny byc nawozone, ale srodki ochrony roslin (czyt. opryski) i tak sa w nich stosowane.
Z kolei jesli chodzi o słoiczki to jest to wedlug naszej ustawy zywnosc specjalnego przeznaczenia. Mają zaostrzone rygory, ale głównie podczas koncowej produkcji surowca, a nie do konca na plantacjach.
Ja na przykład ostatnio znalazłam kawałek metalu w daniu z królikiem. Nie chcialam straszyc i pisac o tym, no ale jak juz wywiazala sie taka dyskusja to o tym wspomne. Trzeba naprawde patrzec co w słoiczkach i kaszkach jest.
Aaa, i jeszcze chcialam napisac, ze jesli chodzi o azotyny, azotany to jest to głownie w nowalijkach - pomidorach, salacie, rzodkiewce. Uwierzcie mi, ze taka marchwi raczej nie nawoza azotem. Bo to nie ma sensu. Jakby sie nawiozlo od razu byloby to widoczne golym okiem - wybujalosc, wata zamiast rdzenia...
Takze ja kupuje warzywka w warzywniaku i mysle, ze to jest dobre rozwiazanie. Lepsze jedynie jest takie kiedy mamy wlasny ogrodek lub zaufane zrodloi na 100% wiemy, że nie ma tam chemii.
No niestety zyjemy w takim kraju, a ktorym poki co najwazniejsza jest ilosc, a nie jakosc. Ale goraco w to wierze, ze wkrotce to sie zmieni! Musi sie zmienic!
a ja uwazam, ze mamy poki co - ogromne szczescie, ze zyjemy w Polsce, w czolowych krajach Unii juz nie jest tak kolorowo, chocby porownanie z Anglia, gdzie truskawki i te kupione w supermarkecie czy na targu ladnie wygladaja i to wszystko bo pozbawione sa smaku zupelnie, czerwone jabluszka jak z jurnala stoja po 2 tyg i nie traca kolorku - wszystko jest naszpikowane chemia, dlatego zawsze bedac tam latem cierpie bo nie moge sie cieszyc owocami sezonowymi, druga tez sprawa, ze oni tam prawie wszystko importuja, no ale Ada bedzie dostawala tam sloiczki raczej u Nas zaufajcie - jest raj ! sama tez nie kupuje warzyw w supermarketach bo wygladaja jakby lezaly tam od zawsze :laugh: za to w warzywniakach zawsze jest spory ruch i towar jest swiezy
Joeey - jak najbardziej masz racje z tym, ze owoce w Anglii są blee. A co dopiero w Stanach...Wyglad przecudnisty, a smak...Mi chodzilo raczej o cos innego, a mianowicie, ze w naszym kraju nastawienie jest na ilosc. Ale nie ma co sie dziwic, rolnicy u nas w duzej mierze biednymi ludzmi w porownaniu do farmerow z USA. No, ale technologie nie takie jak trzeba, jestesmy daleko za Murzynami z tym wszystkim, rozdrobnienie gospodarstw itp. Duzo by mozna bylo pisac.
Dziewczyny nie ma się co łudzić że warzywa z ekologicznych sklepów są pozbawione chemii, kontrola tych warzyw jak dla mnie nie jest godna zufania i na 100% i te warzywa są wyhodowane z pomocą jakiś środków chemicznych tyle że w mniejszej może troche ilości...
No i Joeey święta racja że najgorsze warzywa to te z zachodnich krajów oni dopiero na ilość są nastawieni!!!!!! i pakują co tylko sie da , nawet żeby zebrać te warzywa mają mało czasu bo długo muszą czekać az minie okres karencji i jest czas pomiedzy pryskaniem na zebranie tych warzywek.
Natomiast dokładnie tak jest że polskich rolników nie stać na takie środki i w takiej ilości (a nie są one tanie0 i póki co prościej takiemu rolnikowi po prostu np. chwasty usuwać własnymi rękami a nie opryskami...
Tak że najlepiej po prostu kupować po prostu polskie produkty i takie które nie mają zbyt atrakcyjnego wyglądu co dla mnie zawsze jest podejżane, ale nie jest to też regułą.
A tak swoją drogą to też trudno powiedzięć czy te hipermaketowe warzywka są gorsze..... bo wbrew pozorą to w dużej mierze właśnie nasze krajowe wyroby i moim zdaniem duża szansa że to te same które spotykamy w warzywniaku.....
Ketsa zgadzam sie z Toba, ja czasem po marchwii z ekolandu mam biegunke, a reszta warzyw stamtad tez czasem budzi moje watpliwosci. Na szczescie mam znajomego facia, ktory sam prowadzi gospodarstwo eko i dostarcza mojej mamie warzyw, mleka (robie kefiry), jajka (na Stasiowe zupki), wiec zawsze zabieram od mamy troche tego, ale np jablka kupuje w warzywniaku i tzrymam sie po prostu zasady, zeby wybierac te njabiedniej wygladajace a nie wypasione.
Beatka to ja Cie zakasuje ;D, moja mama znalazla ostatnio w Bobofrucie mala gliste, no fuj, cos okropnego, i to jest dopiero kontrola jakosci, ja tam sie nie ludze i nie wierze, ze skladniki sloiczkow rosna bez chemii (moze wlasnie kupuja je w supermarketach ;D), a potem produkuja to w sterylnych warunkach, zreszta i tak poddaja to takim obrobkom, ze wieksze syfy gina, a wartosc odzywcza pozostawia wiele do zyczenia... ale coz, caly swiat jest syficzny i skazony i nie ma co stawac na glowie, po prostu tzreba wybrac mniejsze zlo, poki malenstwa sie nie uodpornia.
Beatka to ja Cie zakasuje ;D, moja mama znalazla ostatnio w Bobofrucie mala gliste, no fuj, cos okropnego, i to jest dopiero kontrola jakosci, ja tam sie nie ludze i nie wierze, ze skladniki sloiczkow rosna bez chemii (moze wlasnie kupuja je w supermarketach ;D), a potem produkuja to w sterylnych warunkach, zreszta i tak poddaja to takim obrobkom, ze wieksze syfy gina, a wartosc odzywcza pozostawia wiele do zyczenia... ale coz, caly swiat jest syficzny i skazony i nie ma co stawac na glowie, po prostu tzreba wybrac mniejsze zlo, poki malenstwa sie nie uodpornia.
reklama
Co do owocow sezonowych - w 100% sie zgodze, choc sa kraje (Wlochy) gdzie na przyklad w sezonie za brzoskwinie, pomidory, winogrona dalabym sie pokroic! Zreszta w innych krajach tez ale musi byc kupowane na ryneczku. Anglii nie znam. Mam na mysli Francje, Szwajcarie, Belgie czy hiszpanie.
Co do sloiczkow to mnie powalily informacje o glisdzie i o kawalku metalu!!! Po prostu w glowie sie nie miesci.....brrrr....ale jakiej firmy bylo danie z krolikiem? JA glownie ippa kupuje i czasem berbera.....
Co do sloiczkow to mnie powalily informacje o glisdzie i o kawalku metalu!!! Po prostu w glowie sie nie miesci.....brrrr....ale jakiej firmy bylo danie z krolikiem? JA glownie ippa kupuje i czasem berbera.....
Podziel się: