reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

piękna i zadbana w ciąży :)

Czy macie dobre techniki golenia w ciąży?

  • Tak, mam bardzo ciekawy pomysł na to.

    Głosów: 9 50,0%
  • Nie, nie umiem sobie z tym poradzić.

    Głosów: 9 50,0%

  • Wszystkich głosujących
    18
ja wczoraj bawilam sie w robienie karpatki. ale wczoraj to ogólnei mialam taki dziwny dzień,za to wieczorem myślałam, ze nie wyrobie. czulam potworny ból miendicy, nawet na bok sie obrócic nie moglam. wszystkie kości mnie bolaly. pachwiny, miednica, krzyż. jakby mnie cos polamało normalnie. też mój maly diabel móglby wyjść bo przecież ile mozna sie meczyc..

też miewam tak niekiedy wszystko nagle zacznie bolec.. ahh ile my sie wymeczymy zanim dzidzie zobaczymy...:zawstydzona/y:
 
reklama
ale najdziwniejsze jest to , że bez problemu wytrzymujemy jakies 36 tygdoni, a kieyd juz wiemy, że mozna rodzic to czas ciągnie się niemiłosiernie...czuje sie jak małe dziekco, które z niecierpliwościa czeka na wymarzony prezent.
 
To może ja zacznę jak nie ma chętnych. Mam nadzieję że Majka usnęła na dobre i zdążę skończyć zanim się obudzi.

Termin porodu miałam na 9 lutego, ale byłam nastawiona że urodzę po terminie, bo wcześniejsze porody były po terminie (5 i 7 dni)i teraz dwóch gin. pow mi że też tak urodzę. Nastawiłam się już psychicznie że 13 lutego kładę się do szpitala, a tu... niespodzianka. 8 lutego o 3.00 w nocy poczułam pod sobą coś mokrego. Myślałam że może się zsikałam, ale na wszelki wypadek budzę męża i mówię że chyba mi wody odchodzą. Ja nie zdążyłam wstać z łóżka a on już był ubrany. Mówię mu żeby się położył bo ja nie mam zamiaru jeszcze jechać tylko poczekam na skurcze. Więc on się rozebrał a ja poszłam do łazienki, zrobiłam siku i włożyłam sobie wkładkę,a wracając do sypialni wycierałam to co ze mnie kapało. W sypialni mówię do M. że to napewno wody bo cały czas mi leci, a on do mnie że to jest z krwią ja patrzę, no rzeczywiście i do niego żeby się jednak ubierał i jedziemy. Wstał zapakowaliśmy resztę rzeczy i wyjechaliśmy. Dobrze że to była noc to nie było korków w Warszawie.Zajechaliśmy na izbę o 5.05, zrobili mi ktg na którym nie było skurczy, zbadali mnie stwierdzili że to rzeczywiście wody i pojechaliśmy na porodówkę. Dali mi w żyłkę, podłączyli ktg po godz. zawołali męża i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Przez kilka godzin nic się nie działo poza sączącymi się wodami. W końcu lekarz poinformował mnie że chcieliby mi przyspieszyć poród oksytocyną, no chyba że chcę urodzić w środę. Nie miałam wyjścia zgodziłam się. Po jakimś czasie skurcze się pojawiły ale nie były regularne. Wspomnę że personel to poprostu anioły. Dbali o luźną atmosferę, humory nam dopisywały, były żarty i śmiech na sali. Najgorsze było to że mała była bardzo wysoko i położna w czasie badania nie dosięgała nawet główki. Zmieniono mi pozycję na siedzącą i wtedy skurcze stały się silniejsze. Dali mi coś na skrócenie szyjki i w czasie skurczu położna torowała drogę dla główki. Jak skurcze były już w miarę dostałam zastrzyk rozkurczowy i poszłam na spacer po korytarzu.(ok. 30 min). Po spacerku znowu na łóżku i wszyscy wzięli się ostro za mnie bo zostałam już sama. Zaczęły się zastrzyki na skrócenie szyjki zwiększona oxy, torowanie przejscia dla główki no i zaczęło się w końcu coś rozwierać. Dostałam lekkich skurcyz partych i zaczęłam wypierać Majkę żeby w końcu zeszła na dół. Ok. godz.13.00 skurcze były bardzo bolesne. żeby przyspieszyć poród zeszłam za namową położnej z łóżka i pokręciłam bioderkami. Chciała mi dać piłkę ale zaczęło mi się robić słabo i wskoczyłam z powrotem na łóżko. Kilka min po 14.00 mówią mi że zaczynamy rodzić. Ja w szoku bo skurcze jeszcze wytrzymuję a myślałam że to dopiero półmetek. Po chwili dostałam takich partych że po 5 min Majka była u mnie na brzuchu a ja oszalałam ze szczęścia. Personel bardzo mi pomagał przy partych. Mówili kiedy przeć kiedy się wstrzymać. Dzięki pani doktor uniknęłam nacięcia krocza, a położna stała z nożycami:szok:
Kończąc chciałam wam napisać, że na porodówce jak i na położniczym w IMiD to pracują Anioły-albo ja tak trafiłam ale wszystkie panie zachwalały ten personel. Polecam wam ten szpital, tam możecie liczyć na pomoc. Ogólnie to było bardzo fajnie:)
 
No wreszcie się doczekałyśmy Waszych opowieści z porodów:-):-D
Piekne te Wasze opowieści i takie wzruszające-no bo w końcu dotyczą takiej ważnej dla nas chwili-pojawienia się nowego życia-cudu narodzin-jakby nie było,mimo,że w bólu i pewnie też nieładnie to wygląda-wiadomo-fizjologia,ale mimo wszystko jest to niezapomniane przezycie:tak:
Agapa,zaraz lecę na tamten wątek i przeczytam Twoją opowieść,tak wyszło,że najpierw tam była propozycja,żeby opisywac swój poród-może Mama Sówka lub Pandorka przeniosą Twoją historię tutaj?:tak:
 
No to agapa też dzielna z Ciebie dziewczyna:tak: Ja się właśnie boję ,że ta moja szyjka nie będzie się chciała odpowiednio rozwierać,bo zawsze tak było i musiały mi położne lub lekarz robić masaż szyjki w trakcie porodu,a to było bardzo nieprzyjemne.No,ale warto wszystko przetrzymać by móc na koniec zobaczyć swoje dzieciątko po tej stronie brzuszka:tak:
 
W zyciu za zadnme skarby nie chce marcowqego dziecka miec.
Choc bym ja sama miała rekami wyciagnac to sie w lutym urodzi

sama ja za uszy wyciagne jak bedzie trzeba :p

Misia, co za determinacja :-D
Wyciągnij też moją małą, bo też uparciuch siedzi w brzuszku i ani myśli przyjść na świat :dry:

moja kolejna i chyba ostatnia wizyta u gina jest dziś popludniu..
do terminu porodu pare dni a tu NIC.. :D

Powodzenia :-)
Będę 3mać kciuki


A ja to już nie mam wizyt u gin. W poniedziałek była ostatnia. A jutro niestety mam się zgłosić do szpitala (jak nic się nie wydarzy do tego czasu) na obserwację :dry:
Mam nadzieję, że nie zatrzymają mnie na cały weekend :-(
 
Moje drogie lutóweczki. Rzeczywiście mało tu opisów z porodów. Pewnie dlatego, że spora część z nas jest na zamkniętym. Tak jakoś wyszło, że tam się czujemy bezpieczniej. Choć z drugiej strony o jakim bezpieczeństwie można mówić w necie ;-) No i jakoś się tak wszystko podzieliło. Trochę to smutne, ale już teraz się bardziej przyzwyczaiłam do tamtego forum bo też takie skakanie z jednego na drugi było męczące. No ale teraz nie warto tego roztrząsać. Opiszę Wam mój poród, który miał się odbyć SN, niestety skończyło się CC... :(




24 stycznia.

Pojechałam do szpitala bo odszedł mi czop i miałam kilka bardzo silnych skurczy. Na izbie przyjęć powiedzieli, że to poród się zaczyna. Podłączyli mnie pod KTG i stwierdzili skurcze, a ordynator podjął decyzję o tym by mnie zatrzymać w szpitalu i dostałam kroplówki na zatrzymanie skurczy. Potem dwa dni byłam na fenoterolu w tabletkach, ale znów zaczęłam mieć skurcze.

27 stycznia rano.

Zbadali mnie i wypisali do domu. Po dwóch godzinach w domu dostałam regularnych skurczy co 5 minut więc szybko jechaliśmy do Wrześni do szpitala. Tam podłączyli mnie pod KTG, dali znieczulenie welflonem i odeszły mi wody. Trwało to może z pół godziny gdy nagle KTG zaczęło piszczeć. Przestraszyłam się. I zaczął się koszmar! Położna zaczęła krzyczeć, żeby natychmiast przygotowywali wszystko pod CC bo dziecku spadło tętno do 2 uderzeń! Mała miała pępowinę oplecioną wokół szyi! Szybko przerzuciły mnie na łóżko i tak pędziły na salę, że myślałam, że spadnę. Kazały oddychać, byłam przerażona, cała się trzęsłam, bałam się, że to już koniec! Że stracę moje maleństwo! Na sali byłam w ciągu 2 minut!!!!!! Potem już tylko pamiętam jak mnie wieźli na salę pooperacyjną, pokazali mi na chwilę malutką i zasnęłam bo byłam po znieczuleniu ogólnym i intubacji. Następnego dnia musiałam się umyć i już chodzić. Okazało się, że malutka ma hipoglikemię i muszą jej podawać glukozę i jest tak mała, że musi 3 dni leżeć w ciepliku. Przynosili mi ją tylko co jakiś czas, później już co 3 g. na karmienie. Był z tym ogromny problem, bo tak ją przyzwyczaili do butelki, że nie potrafiła jeść z piersi. Płakałam z tego powodu strasznie, ale gdy mi ją zostawili na cały dzień i noc to w końcu załapała o co chodzi. O bólu zapomniałam szybko, teraz już jest naprawdę dobrze. Gorzej z psychiką, jak pomyślę, że ona mogła nie przeżyć to chce mi się płakać.. Mama mi tylko opowiadała, że jak było po wszystkim to M. powiedział mojej mamie, że jak by Oli się coś stało to on by wsiadł tylko w auto i się zabił! Nie chcę już tego pamiętać, to był prawdziwy koszmar. Ale teraz jestem strasznie szczęśliwa, że jesteśmy razem, w domku, zdrowi i tacy szczęśliwi...

Wam moje drogie życzę lekkich i bezstresowych porodów. A nawet jeśli nie do końca będzie tak jak byście sobie to wyobraziły to i tak po wszystkim zapomina się o największym bólu, bo zaczyna się dla nas nowe, lepsze, piękniejsze życie z naszymi upragnionymi szkrabikami :)

Całusy Siunia
 
A ja to już nie mam wizyt u gin. W poniedziałek była ostatnia. A jutro niestety mam się zgłosić do szpitala (jak nic się nie wydarzy do tego czasu) na obserwację :dry:
Mam nadzieję, że nie zatrzymają mnie na cały weekend :-(

Dziwnie ze sie w piatek kaza zgłosic bo zazwyczaj na niedziele to do domu wypychaja
 
reklama
No to siuniab kochana miałaś przeżycie,aż mi ciarki przeszły,jak przeczytałam Twoją opowieść,rzeczywiście,Twoja córeczka to prawdziwy skarb-bo tak łatwo mogłaś ją stracić-aż strach o tym pomyśleć,ale chwała Bogu,że skończyło sie szczęsliwie i,że zdązyli uratowac Twoją córeczkę:tak:Wogóle to myślę,że lekarze czasem traktują nas zbyt rutynowo i nie biora wszystkich ewentualności,tylko ot tak po protsu odsyłają do domu.Ja ciągle się martwię,że mój synek tak mało sie ostatnio rusza-niby tak może być ,bo mu ciasno,ale z ajkiegoś powodu ciągle mnie to niepokoi-mam nadzieję ,że niepotrzebnie,bo przecież we wtorek miałam usg-więc chyba lekarz by zauważył,że coś nie tak.
Gratuluję siuniab ,ze dałas radę przez to wszystko przejść:tak:Wszystkiego dobrego dla Was.Fajnie,że do nas wpadłaś na otwarty:tak::-)
 
Do góry