ja powinnam juz dawno isc, jakies 1,5 tygodnia temu. Jakos nawet nie mam ochoty isc
coraz gorzej ze mna.Powiem tak - narezczony mnie wyciagnal w srode ale PO RAZ DRUGI ****a lekarza nie bylo.Skurwysyna nienawidze. Chcialam go zamienic, tylko nie wiem czy teraz jest sens? jak myslicie? na poczatku bylam zdecydowana, ale do czasu - jak dowiedzialam sie ze zaufana lekarka nie przyjmuje do konca roku....nie mam teraz do kogo isc
nie dosc ze skurwiela nienawidze i za kazdym razem zamiast sie cieszyc ze dzidzie zobacze ( chociaz dwa razy mi nie pokazal tylko sam se ogladal i mowil ze nie moze bo sam ma problemy zeby zmierzyc )to stresuje sie bardzo i ciagle tylko mysle zeby do niego nie isc...caly dzien mam wyjety, modle sie zeby jakos to bylo...I jescze mam taki rpoblem teraz ze nie chce z tym smieciem o tym gadac, nie mam ochoty mowic o moim problemie ze wspolzyciem, szczegolnie jemu. Co mam robic dziewczyny?