O matko w zyciu nie wzielabym cudzej karty i nie wydawala cudzych pieniedzy,nawet w rodzinie.. o nie, co zarobimy to nasze ale nie zeby na kims zerowac...
Dziwnie to zabrzmiało. Zerowanie. Jakbyśmy byli pasozytami, które nic nie robią i ktoś nas musi utrzymywać.
I U nas jest po prostu tak, że pracujemy wszyacy w 1 gospodarstwie, utrzymujemy się ze sprzedaży jabłek. Ja teraz nie mogę pracować. Ale jak mogłam to zapieprzalam z mężem od rana do nocy (rwanie jabłek , szykowanie na eksport, cięcie galezi, grabienie, przecinanie jabłek... ) . Nie wyobrażam sobie, żeby tesciowie nam płacili na godzinę i przelewali wypłatę. Na początku przelewali mam co miesiąc ustaloną kwotę, jednak zrobilo się to uciążliwe, ponieważ maz duz o wydaje na sprzęt do gospodarstwa, na środki ochrony roślin, pracownikom wypłaca pieniądze i po prostu takie rozliczanie ( to poszło na nas, to na resztę, tyle nam przelej żeby oddać pieniądze których nie wydaliśmy na nas tylko na rzeczy do gospodarstwa) było bardzo uciążliwe. Teść zaproponował, że po prostu dorobi mam kartę do swojego konta (na którym de facto są wszystkie pieniądze ze sprzedaży owoców ) . Jedna ma on, jedna tesciowa, a jedna my. Więc mamy dostęp do jego konta i do pieniędzy na które wszyscy ciężko pracujemy. Nie zerujemy na nikim.