reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Październikowe mamy 2017

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Ja teściowej nie mam. Zmarła w 16-te urodziny mojego męża, więc nawet nie miałam okazji jej poznać. Wszyscy mówią, że była równą babką. Mieszkamy za tonz teściem i tak jak już któraś z was pisała, wszystko wie najlepiej. Bardzo działa mi na nerwy, od samego początku go nie lubiłam. Pamiętam jak się tu przeprowadziłam to często jeździłam do rodziców bo mieszkają 10km ode mnie, a gdy wróciłam to on do mnie z tekstem: "nassałaś się cycka?", to źle się ubrałam, to za długo się kąpie, to za mało mąki do ciasta dodaje, za dużo za wodę płacimy itd. A najlepsze jest to, że gdy zawiozę dzieci do mojej mamy, a ja pojadę sobie do miasta to potem sie do mnie nie odzywa, chyba dlatego, że z nim dzieci nie zostawiłam. Ale jak mam z nim je zostawić, jak on pieluchy nie zmieni, jeść by im dał chleba ze smalcem i łyżką soli a nie raz zdarzyło się, że nawet bramy mu się nie chciało zamknąć i Jaś po drodze biegał a on nawet tego nie widział bo zajęty był swoją gospodarką. Bo my ogólnie mamy gospodarstwo, bydło, świnie. I głównie on sie tym zajmuje. Ja tego bardzo nie lubię, wolałabym iść do normalnej pracy ale przy trójce dzieci to może w wieku 40 lat będzie to możliwe. Trzeba się napracować, zyski marne, wyjechać nigdzie nie można bo kto będzie przy zwierzętach chodził itd. Próbujemy z mężem trochę to modernizować ale teść jest niereformowalny i najlepiej to wszystko ręcznie robić, żeby się na zapieprzać to wtedy jest po jego myśli. Mój mąż od pon do sob pracuje jako spawacz, a potem do nocy zapierdziela w tej zasranej gospodarce.
Musiałam się wam wyżalić bo oprócz mojej przyjaciółki, która mieszka w UK to nie mam komu.
 
reklama
O właśnie... "mamo"... jesteśmy już prawie 2 lata po ślubie a ja nadal nie umiem tak do niej powiedzieć. Jak muszę i zaplanuje to wcześniej to jakoś pójdzie, ale na ogół staram się mówić bezosobowo. Też tak macie? :(
Ja też nie mówię "mamo"
 
Ja zawsze z zazdrością czytam lub słucham opowieści jak ktoś mieszka na wsi, ma gospodarstwo, zwierzęta. Wydaje mi się ze takie życie jest lepsze, spokojniejsze, zdrowsze ale rzeczywiście jest tez druga strona bo żeby to wszystko mieć to trzeba zapieprzac a nie jest to lekka praca. Ja jestem znad morza, teraz mieszkam w Niemczech także na takiej prawdziwej wsi nigdy nie byłam, mam nadzieje ze kiedyś będę miała okazje pojechać
 
Ja teściowej nie mam. Zmarła w 16-te urodziny mojego męża, więc nawet nie miałam okazji jej poznać. Wszyscy mówią, że była równą babką. Mieszkamy za tonz teściem i tak jak już któraś z was pisała, wszystko wie najlepiej. Bardzo działa mi na nerwy, od samego początku go nie lubiłam. Pamiętam jak się tu przeprowadziłam to często jeździłam do rodziców bo mieszkają 10km ode mnie, a gdy wróciłam to on do mnie z tekstem: "nassałaś się cycka?", to źle się ubrałam, to za długo się kąpie, to za mało mąki do ciasta dodaje, za dużo za wodę płacimy itd. A najlepsze jest to, że gdy zawiozę dzieci do mojej mamy, a ja pojadę sobie do miasta to potem sie do mnie nie odzywa, chyba dlatego, że z nim dzieci nie zostawiłam. Ale jak mam z nim je zostawić, jak on pieluchy nie zmieni, jeść by im dał chleba ze smalcem i łyżką soli a nie raz zdarzyło się, że nawet bramy mu się nie chciało zamknąć i Jaś po drodze biegał a on nawet tego nie widział bo zajęty był swoją gospodarką. Bo my ogólnie mamy gospodarstwo, bydło, świnie. I głównie on sie tym zajmuje. Ja tego bardzo nie lubię, wolałabym iść do normalnej pracy ale przy trójce dzieci to może w wieku 40 lat będzie to możliwe. Trzeba się napracować, zyski marne, wyjechać nigdzie nie można bo kto będzie przy zwierzętach chodził itd. Próbujemy z mężem trochę to modernizować ale teść jest niereformowalny i najlepiej to wszystko ręcznie robić, żeby się na zapieprzać to wtedy jest po jego myśli. Mój mąż od pon do sob pracuje jako spawacz, a potem do nocy zapierdziela w tej zasranej gospodarce.
Musiałam się wam wyżalić bo oprócz mojej przyjaciółki, która mieszka w UK to nie mam komu.
O matko :o współczuję Ci
 
Ja zawsze z zazdrością czytam lub słucham opowieści jak ktoś mieszka na wsi, ma gospodarstwo, zwierzęta. Wydaje mi się ze takie życie jest lepsze, spokojniejsze, zdrowsze ale rzeczywiście jest tez druga strona bo żeby to wszystko mieć to trzeba zapieprzac a nie jest to lekka praca. Ja jestem znad morza, teraz mieszkam w Niemczech także na takiej prawdziwej wsi nigdy nie byłam, mam nadzieje ze kiedyś będę miała okazje pojechać
Zapraszam [emoji4] Moi rodzice też mają gospodarstwo ale mniejsze, za to wszystkie rodzaje zwierząt chyba. Bydło, świnie, gołębie, owce, kaczki, kury ozdobne, gęsi, były też kozy, pawie i dzik Gustaw nawet kiedyś był :)
 
Moja też mieszka pod nami, ale jest raczej nieszkodliwa. Zanim wyremontowalismy górę to mieszkaliśmy ż z treściami na dole w 1 pokoju. Wtedy mi się we wszystko mieszała. Mylam wszystkie okna, zmieniała firanki, a ta stała za mną z 5 minut (DOSŁOWNIE STAŁA JAK KOŁEK I PATRZYLA) i ciągle jej coś nie pasowało. Bo ona to robiła inaczej. To jej mówię, że przecież ja nie muszę tego robić jak jej nie odpowiada i ze może sama się za to wziąć. I od tamtej pory się nie czepiala, pewnie dlatego że jest strasznie leniwa i po prostu lubi jak ktoś zrobi wszystko za nią, a ona może poleżeć :-) Kiedyś gotowałam obiad i też, ona to inaczej robi. To mówię że mogę zacząć gotować dla siebie i jeszcze wtedy nie męża, a ona może gotować dla nich i też przestała mi się mieszać. Ale ja nie dam sobie wejść na głowę. Zawsze umiałam walczyć o swoje i jak wiem, że ktoś nie ma racji to zawsze potrafiłam mu to odpowiednio przekazać :-) teraz mieszkamy na górze, mamy swoją kuchnie, swój bałagan, tesciowa czasem przyjdzie na herbatę. Żyjemy ze sobą całkiem dobrze.

Powinnaś zrobić tak samo. Otwarcie daj jej do zrozumienia, że to Twoje dziecko, chcesz dla niego jak najlepiej, krzywdy nie dasz mu zrobić i Ty wiesz co jest dla Was dobre :-) może chwilę będzie obrażona, ale może coś do niej dotrze :-)
O dzięki, może mi się uda jakoś ją ustawić. Na początku zanim zamieszkaliśmy na górze, to tez z nimi na dole i jak np obierałam ziemniaki, to krytykowała, ze nie tak się obiera! Bo obieraczkę źle trzymam... sorry, od dziecka tak obierałam moja mama i babcia też. I co to za różnica, skoro są obrane, liczy się efekt, nie? To jak ja zrobiłam na obiad spaghetti z sosem Napoli, czyli bez mięsa, po prostu sos pomidorowy, to jak nakładałam na talerze ona powiedziała: "Za dużo pomidorów w tym sosie". A co ma być w sosie pomidorowym, ja się pytam? No więc teraz mieszkamy na górze i gotuję tylko dla nas, oni jedzą osobno.

Mnie się może uda przeskoczyć "mame" i wejdę od razu na "babcie" [emoji23]
Też mam taką nadzieję, bo mieszkam tu 4 lata, a nie umiem do niej mówić ani "mamo" ani taką ksywką, która wszyscy stosują. Mój M mi mówił, że jak oni mi pozwolą do siebie mówić tymi ksywkami, to wtedy mogę. Nigdy nic takiego nie powiedzieli, więc mówię bezosobowo.
 
Temat teściów ehh. Moja nie żyje od 4 lat, ale za życia napsuła mi krwi. Kiedyś mi powiedziała, że nie kocham swojego dziecka bo nie przerwałam rozmowy z mężem kiedy syn stał i mówił mamo mamo mamo. Teściu też nie żyje. Dla mnie był fajnym człowiekiem mimo, że odkąd poznałam mojego męża miał problemy z pamięcią. Np. nie pamiętał, że był na naszym weselu bo miał w tym czasie operacje. Ale ja go lubiłam. Za naszym Rafałem przepadał, tym bardziej, że mąż ma 12 kuzynów a tylko on miał w tym czasie syna :-)
Z moją mamą mam kontakt taki byle by był. Jak miałam 3 lata oddała mnie babci na wychowanie a sama zajęła się ojczyma dziećmi i potem ich wspólnymi. Więc moją mamą była babcia. Bardzo mi jej brakuje, niestety nie żyje już. Mój mąż dogaduje się z moją mamą i jej mężem. Nie ma problemu mówić do nich mamo, tato.
 
I jeśli tylko będziemy mogli to chciałabym moim dzieciom pomóc finansowo, żeby mieli własne domy czy mieszkania i nie musieli się męczyć z teściami czy nami rodzicami pod jednym dachem. Wydaje mi się, że na starość to człowiek coraz upierdliwszy sie robi. Lepiej nawet mieszkać w mieszkaniu obok ale być na swoim. Nikt Ci nie będzie mówił, że to czy tamto źle robisz.
A u mnie też było, że ziemniaki sie nożem obiera a nie jakimś dziadostwem :) czyli obieraczką.
Czasami to chce mi się z tego wszystkiego śmiać ale co ja wypłakałam to moje. Oczywiście rodzeństwo męża jest według teścia najlepsze, a męża traktuje tak jakby za karę mu się urodził. I oczywiście mu mu robimy na przekór. No kurde to mam żyć bez prądu, w brudzie, dzieci chować na sloninie, siedzieć tylko w domu, żeby mu dogodzić. No way.
Teraz to już się zaczynam stawiać i odszczekiwać bo mam już tego dość.
 
O właśnie... "mamo"... jesteśmy już prawie 2 lata po ślubie a ja nadal nie umiem tak do niej powiedzieć. Jak muszę i zaplanuje to wcześniej to jakoś pójdzie, ale na ogół staram się mówić bezosobowo. Też tak macie? :(



Ja juz jestem 6 lat po slubie a do swojej tesciowej mamo powuedzialam moze raz...jakos nie moge sie przemoc...tak jak ty...
Poza tym ja z tesciowa nie mam dobrego kontaktu...ona mnie nie lubi...ja w sumie za nia tez nie przepadam...
Jej teksty w stylu zon mozna miec kilka a matke ma sie tylko jedna dobijaja mnie...
Rzadko do nich jezdzimy...ona tez do nas praktycznoe nie przyjezdza...dziecko moze przyjedzie po porodzie zobaczyc...ale na jej pomoc liczyc nie moge...
Ale ja to sie z nia nie cackam prosto z mostu mowie jak mi sie cos nie podoba...
Moj M kiedys sie poklocil o to ze mna jak ja tak moge do jego matki powiedziec...to mu powiedzialam ze jak mu sie cos nie podoba to niech wraca do mamusi...tam mu napewno bedzie lepiej...
Kiedys do niej pojechal na weekend jak sie poklocilismy...wrocil skruszony po 3 dniach...brudny...przepity i glodny...na temat tesviowej moge duzo pisac...nie lubie jej....i chyba to sie nie zmieni...
 
reklama
Przypomnialas mi o ziemniakach...
Jak mieszkalam z tesciami to mojej tesciowej nie podobalo sie jak ziemniaki obieram bo za duzo wyrzucam...bo za kwadratowo...
Poza tym za czesto sie kapalam...za czesto sie przebieralam...za czesto pralam...
Niepotrzebie latem odziennnie dziecko kapalam...
Doszlo do tego ze szlam a dluzsza kapiel jak jej w domu nie bylo i wiedzialam ze szybko nie wroci...
Wytrzymalam rok i postawilam mojemu warunek albo szukamy mieszkania albo ja sie wyprowadzam z dzieckiem bo tego dluzej nie zniose....to byla MASAKRA......
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry