Jeśli chodzi o mnie to jak urodziłam córkę to jak miała 10 miesięcy to chodziłam do szkoły i do pracy. Mała była z dziadkami i nie miałam z tym problemu. Teraz z perspektywy czasu bardzo tego żałuje bo umknęło mi bardzo dużo momentów, po prostu zwyczajnie nie nacieszyłam się córka tak bardzo jak teraz synkiem. Dzieci rosną tak szybko, chwila moment i już nie chcą się przytulać
maja koleżanki i kolegów ( ja jestem taka matka polka, może to zle ale ja codziennie patrzę na swoje dzieci i nie mogę uwierzyć ze je mam)
Z synkiem siedzę w domu do teraz a ma już dwa latka, czasem bardzo zazdroszczę mamom które musza się wyszykować i iść do pracy, do ludzi, dorosłych ludzi a ja non stop z dzieckiem ale z drugiej strony wiem ze jest to tymczasowa sytuacja i muszę czerpać z niej jak najwiecej. Synka chcemy dać do przedszkola jak będzie miał 3 latka i następna córeczkę tez. Ja się teraz czuje trochę jak przedszkolanka bo codziennie wymyślam jakieś zajęcia żeby nie było nudno, codziennie wychodzimy także synek się nie nudzi. Bardzo szybko nauczył się mówić ale ja nigdy nie porównuje dzieci bo nie zawsze ma to związek z tym czy chodzą do żłobka czy nie, każde dziecko jest po prostu inne
Jeżeli to sytuacja finansowa zmusza nas do pójścia szybko do pracy to wiadomo ze temat w ogóle nie podlega dyskusji, to zupełnie co innego
Mam znajoma która narobiła 4 dzieci które od maleńkości cały dzien w żłobku i przedszkolu do 18, wracają do domu i praktycznie zaraz idą spać bo wczesnie rano trzeba wstać, to ja się pytam po co decydujesz się na tyle dzieci skoro nie masz na nie czasu, macierzyństwo to obowiązek i tez trochę poświęcenie. Zamiast od razu po pracy wrócić po dzieci to ona sobie spokojnie zakupy robi, obiadek w domu itp i zadowolona ze ktoś jej dzieci wychowa