Witam.
Wszystkim Mamuśkom Wszystkiego Najjjjjj.............
U nas smutaski. Piesek nam się strasznie pochorował i trzeba go uśpić. Wczoraj jak mąż pojechał do wet. to już chcial od razu go usypiać, ale mąż nie dałPrzywiózł go jeszcze do domu. Ale się psina męczy i chyba dzisiaj już niestety od nas odejdzie.
A tak poza tym to Pawcio się nauczył na rączki i nie jest lekko.
Dziula, ale Ty zdolniacha jesteś
Miłego dzionka mamuśki.
nawet mi nie mow o rozstaniu z piesem.... w 2006 roku po 14 latach wiernosci i milosci tez moj tata musial uspic psa. mnie nie bylo w PL i chyba cale szczescie bo ja tutaj we FR ryczalam dwa tygodnie a jak zadzwonilam do ojca tak pogadac to plakal do telefonu i nie umial slowa powiedziec (myslalam ze to dziadek-jego ojciec umarl!), dopiero po chwili powiedzial ze Harrego juz nie ma. ja w ryk od razu tak strasznie ze nie moglam sie opanowac, zadzwonilam do mamy tylko wystekalam przez lzy ze Harry uspiony i zemdlalam na podloge polecialam. moja mama uciekla z pracy i dobrze ze klucz wyjelam z zamka bo nie moglaby otworzyc a maz w pracy wtedy byl i nie odbieral. caly wieczor robila mi oklady z zimnych recznikow bo mi tak serce kolatalo strasznie i nie moglam sie uspokoic. w pracy chodzilam i ryczalam prawie w glos i walilo mnie wszystko co o mnie mysleli (glupi pies a ta przezywa-taki komentarz uslyszalam).
poza tym zakupy zrobione na sobote wiec bedzie super pizza mojej roboty i dobre winka
a teraz najwazniejsze:
LEANE NIE MA JUZ NIANI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
mam mega wqrw i slow mi brak!!!!!!!!!!!!!!!! dzisiaj rano jak maz szedl z nia do niej to mowie: powiedz jej zeby nie zapinala tak ciasno pieluchy bo Leane az miala czerwone slady na brzuszku, i zeby starala sie bawic z nia duzo na podlodze na kocyku, zeby siedziala sobie albo na brzuszku tez. Maz wrocil (ja bylam na zakupach) i dzwoni do mnie ze niania cos burknela pod nosem z niezadowolona mina. no ale wiedzialam ze pojdziemy po nia oboje w iec pogadam. ledwo zaszlam, Leane siedziala na kolanach jej meza i sie bawila, a ta niania do mnie z wielkim ryjem i wielkim ALE, ze przez 15 lat nikt jej nie zwrocil uwagi ze zle pieluche zapina, a dziecku nei da sie bawic na podlodze na kocyku bo jej bedzie za goraco a jak bez kocyka to bedzie za zimno. ja mowie ze nei robie jej wyrzutu tylko prosze przez duze "P" zeby nie zaciskala tak pieluchy i to wszystko. a po drugie dziecko w bujaczku tez nie bedzie siedziec caly dzien. to ta dalej swoje na zasadzie ze jaka to doswiadczona jest , ze nikt nigdy nie zwrocil jej uwagi i w ogole. powiedzialam: po pierwsze, pani nam moze dobrych rad udzielac i to cenie ale to jest NASZE dziecko, to my jestesmy pani pracodawcami i my pani placimy i wymagam pewnych rzeczy w sumie bzdurnych tak ja ta pielucha, my w koncu znamy Leane NAJLEPIEJ i znam jej przyzwyczajenia (np mietoszenie papierka od jogurcika w lapce jak je -uwielbia to), albo ze spi na poduszce i ma kolderke -co z tego ze goraco-przyzwyczajona jest jak ja i tak lubi.w kazdym razie wiem ze nic jej sie nei stanie (wg niani stanie sie oczywiscie i Leane musiala spac bez poduszki bez kolderki az mnei szlak trafial ze mi zaprzeczala!!!) . do tego wszystkiego jej maz sie wtracil z tekstem ze przez moje zarzuty jego zona nie mogla nic przelknac w poludnie i nie jadla obiadu. tego juz qrwa za wiele bylo!!!! powiedzialam: albo pani bedzie robic tak ja prosze bo to moje dziecko albo zabieram Leane jej ekwipunek i po prostu dla mnie jest pani zwolniona, wiecej sie nie znamy! ona stwierdzila ze takiej krytyki -znowu chodzilo o ta porypana pieluche- nie przyjmie. to ja wparowalam pozabieralam rzeczy Leane do torby jej jedzenie wszystko co bylo, powiedzialam "przykro mi, za taka usluge ja pani nie zaplace i wiecej Leane pani nie dam -to koniec wspolpracy". mozecie mnei skrytykowac, zjechac ale sorry-skoro to moje dziecko to ja znam je najlepiej i ja wiem co jej potrzeba do szczescia a nie ona bedzie przerabiac mi Leane na swoje!!! ja place ja narzucam warunki i wymogi wobec dziecka. jak powiem ze Leane ma jesc obiad o 13h to nie o 11.30 i basta. wyszlismy stmatad ja roztrzesiona w nerwach az sie poryczalam. chwala Bogu ze to stalo sie teraz a nie jak wroce do pracy -z dnia na dzien. ap rzede wszystkim chwala Bogu ze moj maz ma chorobwe. w przyszlym tygodniu mam spotkac sie z niania ta co moj maz zahaczyl gdzies na ulicy -ona mieszka w bloku obok-w kapciach moge zaprowadzac leane do niej. sama ona z tego co mezowi mowila pracowala 6 lat w osrodku dzieci maltretowanych jako nauczyciel, poza tym jako opiekunka juz 5 lat i jeszcze w edukacji cos tam robila. zajmuje sie jednym chlopczykiem 2.5 letnim tylko i sama do meza mowila ze jej rodzice zawsze pisali "rozklad jazdy" o ktorej co i kiedy ma zrobic przy dziecku a po drugie ona bardzo duzo spaceruje i woli byc na dworze z dzieckiem niz w domu bo swieze powietrze nie zaszkodzi nikomu. zobaczymy co bedzie jak sie spotkamy w kazdym razie od razu powiem ze to MY tu rzadzimy bo to NASZE dziecko i ma byc tak jak MY chcemy bo w koncu najlepiej corcie znamy.
no to sie rozpisalam.... musialam sie wygadac.