Helou :-)
Strip pisze więcej...
"Po mojemu",to...wybacz brutalne stwierdzenie,ale...nie widzę przed Waszym związkiem przyszłości.Bo musiałby sie stac cud,żeby Twój A. zmienił swoje postępowanie.A to musiałby wtedy przyznać sie do winy,że nie ma racji,że okropnie Cię traktuje- jakoś nie chce mi sie wierzyć,że tak sie stanie.Ale co do terapii to drąż dalej- nie daj mu sie wykręcić- sama widzisz- dla niego to "pierdoły".Bo uważa,że wszystko jest cacy,tylko z Tobą coś nie tak i gdybyś tylko Ty podkuliła pod siebie ogonek,nic od życia nie chciała,chodziła jak robocik tak,jak pan i władca każe,to wszystko byłoby dobrze,nie?Z doświadczenia i obserwacji wiem,że nawet,jak kobieta się poświęci "dla dobra sprawy",to i tak to nie pomaga...Co do wyjazdu do "Władka"...cóż...pewnie,dzięki temu,że Mama Was odciąży,może byc miło- z dala od codzienności,spraw,które zazwyczaj sa powodem konfliktu...ale nie sądzę,by to rozwiązało problem...
Co do "wyrachowania",to nie bądź śmieszna.Oczywiście,że musisz myślec o swojej i Wojtusia przyszłości.Wiesz,nawet,jakby wszystko było super,to i tak zawsze warto sie zabezpieczyć,bo,przykra sprawa,ale np. jakiś wypadek czy coś (odpukać!!!!) i co wtedy???Samą mnie męczą takie myśli,bo choc miedzy mna a M. wszystko jest ok.,ale gdyby coś,nie daj Bóg,się stało,to zostajemy na lodzie...tfu!!!W każdym razie z tego powodu nie miej żadnych wyrzutów sumienia ani oporów,bo musisz myslec o dziecku- różnie w życiu bywa,to bardzo dobrze,że o tym myślisz.A masz jakiś pomysł?bo,wiesz,ja tak nawet kiedys pomyślałam,jak pisałas już dawno,że odechciewa ci sie ślubu,choc kiedys o tym myśleliście- ze byc może warto wziąć ten ślub dla samego zabezpieczenia Wojtusia.Zawsze można się rozwieść,(choc do przyjemności to nie należy),ale to tez zależy,czy ten slub by coś dał w sensie Waszej przyszłości.Czy może masz inny pomysł,jak to rozwiązać?
Nie zrozum mnie źle- ja naprawde życzę Ci,żeby między toba a A. było dobrze,żebyś mogła cieszyc się wspólnym życiem z nim .Ale to on musi cos zrobic ze swoim postępowaniem,bo w takiej sytuacji,jaka jest teraz,to Ty więdniesz,jak taki kwiatek bez światła i wody.A do tego nie wolno Ci dopuścić- żeby ktokolwiek zniszczył Ciebie,Twoją osobowość,Twoje poczucie własnej wartości.Może i nawet byłabys skłonna sie poświęcić i "żeby wszystko było dobrze",zrezygnować z siebie...ale to nie jest wyjście,to nic nie daje.Ja tak robiłam- w imię tego juz starałam sie robić wszystko tak,jak chciał eks.W końcu zobaczyłam,że stało się tak,że ja całkiem "zrezygnowałam z siebie",swojego zdania,zainteresowań,przyjaciół- wszystko poświęciłam,byleby było ok.A wtedy eks stwierdził,że jestem nudna,nijaka ,do niczego- a przeciez ja tylko dostosowałam sie do jego życzeń.
Wiesz,po rozstaniu z nim 3 lata "dochodziłam do siebie".3 lata musiały upłynąć,zanim odważyłam sie myślec,że ktoś mnie może lubic,że moge miec przyjaciół,że jestem dobra w pracy w tym,co robię...Nie pozwól,żeby ten związek Cię zniszczył.Obojętnie,czy będziesz z A.,czy zdecydujesz,że odchodzisz,to zawsze pamiętaj,że jesteś wspaniałą ,wartościową osobą i nie pozwól nikomu wmówic sobie,że jest inaczej.:***
Elwirka - a u Was jak?Dobrze?A co Twój mąż na temat tej swojej wady?w ogóle daje sobie powiedzieć,że ona jest,czy nie przyjmuje tego do wiadomości i uważa,że wszystko jest ok,a Ty się czepiasz bez powodu?
Co do Oliwki i jej rehabilitacji,to pewnie to jej obniżone napiecie mięśniowe nie jest jakies poważne,skoro lekarka uznała,że ćwiczenia z Tobą w domu wystarczą.Na pewno Oli szybciutko załapie,o co chodzi i niedługo będziesz miała małą wszedobylską wiercipiętkę

.
E-lona - od razu mi sie przypomniał ten fragment z "Bridget Jones",jak ona w samej kurtce i majtkach stoi przy śmietniku akurat w momencie ,jak Mark podjeżdża;dzwoni komórka w śmietniku a ona ją wyławia ze słowami "To do mnie"



.Uwielbiam tę scenę

.
Alicja,ja tez mam podejrzenia,że Isia odrzuca butlę,bo bolą ją dziąsełka przy ssaniu.Pewnie jak ząbki sie przebiją,znów będzie chętnie piła mleczko .
Sugar,w bólu sie nie połączę,bo na razie to komp mi się przyjemnie (z BB;-)) kojarzy,ale współczuwam i rozumiem...
Co do aparatu,to doszliśmy z M. do wniosku,że trzeba kupić taki zwyklaczek- "idiotenkamerę",malutki,poręczny,bo chyba przez to,że nasz taki "grzmot" wielki,to nie chce się go zabierac wszędzie ze sobą.A taki mały to wrzucam do torebki i luz-mam zawsze,gdy potrzebuję

.Nie mam ambicji "artystycznych",jesli chodzi o fotografię,chcę tylko "łapać" fajne chwile ,teraz przede wszystkim z życia Amelki

.A jak "natrzaskam" setkę fotek,to może ze dwie fajne się z tego wybierze


.
Czekam na naszego "komputerowca"- miał wpaść przed pracą z naprawionym netbookiem M....hm...ciekawe,czy mu sie udało...
Dzis urodzinki
Majeczki
Madziks nie wiem,czy tu do nas jeszcze czasem zagląda,ale wszystkiego najnaj naj dla Was- duuużo zdrówka 