Dream, mój Ł. też twierdzi, że przeze mnie przytył. Od kiedy zamieszkaliśmy razem prawie 10kg. Kiedy mieszkał na wiosce, to się ruszał: piłka nożna 2 razy w tygodniu, biegał, jeździł na rowerze... A w mieście zasiadł ze mną na kanapie. Kiedyś jeszcze jeździł do aquaparku, szedł na orlik pobiegać za piłką lub na stadion zrobić parę "kółek", a teraz to z 3 razy na m-c mu się przypomni. Nie widzę w tym swojej winy, ja mu nie bronię, wręcz go wyganiam jak marudzi, że ma oponę a nie kaloryfer na brzuchu. Jak zaczęłam gotować "lekkie" dania, to były pretensje "co to za obiad". Ja zaczęłam jeść regularnie, zrezygnowałam z pewnych produktów, a zwłaszcza ze słodyczy, do tego szłam na fitness i ćwiczyłam z Chodakowską, Mel B, itp. A on podśmiewał się, że dużych efektów to on nie widzi. Tylko, że ja czułam się lepiej i widziałam, że moje ciało zaczęło się zmieniać, nie mówiąc już o kondycji. Teraz mam go w tyłku! Niech sobie nadal narzeka. Ja po porodzie zamierzam znów powrócić do swoich wcześniejszych założeń, jedzenia i ćwiczeń, a on niech sobie na fast foody jeździ i siedzi nadal na kanapie. Do czasu!