Rany boskie... ta noc była dla mnie jedną z najgorszych.... Budziły mnie ataki paniki,że zaraz się uduszę, ciągle brakowało mi tlenu, nie mogłam wziąć wystarczającego oddechu
straszne uczucie. Wybiegałam na balkon, a tam okropny,gorący wiatr...nawet o 3.00 w nocy było u 30 stopni ciepła...w mieszkaniu mieliśmy 28.... wiało tak,że musiałam trzymać okno,żeby go nie wyrwało. Z tego wszystkiego rozbolał mnie brzuch, dostałam skurczy,więc leżałam pod oknem i łykałam noospę. Dopiero ok 5 rano przyszła burza i deszcz, temperatura spadła do jakichś 16 stopni, a teraz znowu jest już gorąco...jak w tropikach. Przez to nie poszłam rano na badanie cukru, bo nie spałam całą noc i nie wiedziałam,czy to nie wpłynie na wynik, poza tym jestem pewna,że padłabym po drodze z niewyspania, gorąca no i na czczo...
Niestety to nie wszystko - mój chłop oczywiście musiał dołożyć swoje trzy grosze do mojego i tak już zajebistego samopoczucia. Budzę go rano o 8.00 (!!!!) żeby wstał dać dziecku jeść (on ma teraz urlop) to buczał,bo mu się nie chciało. Powiedziałam mu,że wstawałam do niej całą noc,więc teraz on może, poza tym czułam się źle i poszłam spać dopiero o 5.40,więc chyba jeszcze poleżę, na to on:
"Tak to sobie wymyśliłaś,że ja teraz mam wstać,a ty sobie będziesz leżeć?! Na własne życzenie nie spałaś, trzeba było po prostu zasnąć."