Antiope, w sumie masz we wszystkim rację i gdyby poród dotyczył tylko ciebie, to mogłabyś oczekiwać, że właśnie tak to będzie wyglądać - zero krzyków, nikt ci nie mówi, że wie lepiej od ciebie co robić, itd.
Natomiast w tym wszystkim jest jeszcze dziecko. Czy wyobrażasz sobie, że położna głaszcze cię po ręce i prosi cię grzecznie żebyś parła, bo widzi że dziecku spada tętno i coraz realniejsze jest ryzyko niedotlenienia, a ty odpowiadasz, że akurat jesteś zmęczona i na razie nie masz ochoty, więc ona znowu grzecznie prosi aż do skutku? Nie mówię o chamskich, prostackich babach, które nie potrafią inaczej się wypowiadać jak krzykiem, takie się niestety mogą trafić zarówno wśród położnych, lekarek, jak i wśród ekspedientek, pań w banku czy nauczycielek. Chodzi mi tylko o sytuację, gdzie nie ma czasu na delikatne prośby, bo sekundy dzielą dziecko zdrowe od dziecka z mózgowym porażeniem dziecięcym.
Poza tym ciało kobiety też nie zawsze "wie", co w danej chwili dla niego najlepsze. Czasem kobiety chcą za szybko przeć, w takiej sytuacji, zwłaszcza jeśli nie chcesz nacięcia krocza, możesz np. pęknąć aż do odbytnicy. Wyobrażasz sobie późniejsze życie z nietrzymaniem stolca (często się tak kończy mimo prawidłowego zszycia)? Czy wolisz, żeby położna krzyknęła, żebyś natychmiast przestała przeć albo żeby cię nacięła?