agnes na pewno wlasny ogrodek to fantastyczna rzecz. i babcia tez
ale ja bym sie chyba bala nie na swoje...jakos tak bez umowy bym sie zawsze obawiala, ze cos wyskoczy
martoocha fantastyczne zdjecia. rzeczywiscie kobito, figury to ja Ci zazdroszcze. Ja po wakacjach 2kg na plusie przez AI
A gdzie byliscie dokladnie? U nas Alanya.
My juz tez po wakacjach - bylo swietnie. Zuzu bardzo dobrze zniosla lot, transfer i obce miejsce. Do wszystkich sie usmiechala i generalnie byla dosc popularna w hotelu. Robila sobie 3 drzemki - jedna na plazy i 1-2 na basenie, na lezaczku pod parasolem, wiec ja sie wtedy opalalam. Tak to siedziala w basenie, w kolku albo cwiczylysmy plywanie. Woda byla dosc ciepla, wiec mogla siedziec i godzine i nie marzla. Nurkowala fajnie. Jadla w krzeselku dzieciecym, glownie to co oferowala restauracja - pieczywo, warzywa,owoce, jajka, czasami odrobine miesa, jakies placki itp. Troche sie balam czy jej nie zaszkodzi, ale nic nie szkodzilo. Oczywiscie nie byla to tak zdrowa kuchnia jak w domu, ale stwierdzilam ze wyluzuje na wakacjach bo to tylko 7 dni - dzieki temu zaczela jesc swobodnie sama paluchami i posilki byly dla nas bardzo latwe, bo kazdy mogl spokojnie zjesc. Generalnie wypoczelismy, pogoda super, hotel ok...Jedyna rysa to ostatnia noc - dziewczeta spaly,my z mezem winko na balkonie i rzeklam niemadrze "widzisz, zadne dziecko sie nie pochorowalo, nie dostalo biegunki i nic sie nie wydarzylo. I godzine po zasnieciu Sara spadla z lozka hotelowego, uderzyla sie w glowe i byl szpital i szycie...A zajelo nam to ponad godzine zeby z ubezpieczycielem sie dogadac - tam wszystko prywatne,najpierw nas zawiozla karetka do szpitala, ktory nie mial umowy z naszym ubezp. to zaspiewali sobie 300-400 euro za zalozenie kilku szwow...na miejscu!! Tyle nie mialam, wiec dziecko olali ;( Az przykro, Mloda byla wystraszona, krew jej leciala. W koncu ubezpieczyciel zalatwil nam transport gdzie indziej i tam juz pieknie ja zaszyli. Dzisiaj zmienialam opatrunek i jestem pod wrazeniem jak dobrze lekarz to zrobil - nawet teraz nie widac juz prawie rany, tylko szwy.Sara zniosla to b.dobrze. Nastepnego dnia zrobilam jej ochrone z torebki plastikowej i plastrow, zeby mogla sie kapac. Nic jej nie bolalo, nie marudzila nawet.
CO do Zuzu to juz raczkuje jak torpeda, ciezko dogonic. Siada swobodnie, wstaje, chodzi przy meblach i kilka razy zdarzylo sie jej puscic i ustac 2-3 sekundy. Zaczela w koncu gadac - niestety mowi "dada" a mama nie, wiec przegralam zaklad z mezem
Jej pierwsze swiadome slowo to bylo walniecie cioci w glowe i powiedzenie "bam" - chociaz to kochane dziecko i generalnie nie robi zadnych problemow...wiec to "bam" nas zatrwozylo lekko
Nauczyla sie robic papa raczka i bawi ja to straszliwie. Zębów brak, ale je swobodnie - dziaslami żuje.
Zu nie placze jak wychodze, ale juz nie zawsze idzie chetnie do obcych -czesto od razu wyciaga rece do mnie. Jak jest beze mnie to ok, ladnie odnajduje sie z innymi, ale jak ja jestem to niekoniecznie.
martoocha fantastyczne zdjecia. rzeczywiscie kobito, figury to ja Ci zazdroszcze. Ja po wakacjach 2kg na plusie przez AI
My juz tez po wakacjach - bylo swietnie. Zuzu bardzo dobrze zniosla lot, transfer i obce miejsce. Do wszystkich sie usmiechala i generalnie byla dosc popularna w hotelu. Robila sobie 3 drzemki - jedna na plazy i 1-2 na basenie, na lezaczku pod parasolem, wiec ja sie wtedy opalalam. Tak to siedziala w basenie, w kolku albo cwiczylysmy plywanie. Woda byla dosc ciepla, wiec mogla siedziec i godzine i nie marzla. Nurkowala fajnie. Jadla w krzeselku dzieciecym, glownie to co oferowala restauracja - pieczywo, warzywa,owoce, jajka, czasami odrobine miesa, jakies placki itp. Troche sie balam czy jej nie zaszkodzi, ale nic nie szkodzilo. Oczywiscie nie byla to tak zdrowa kuchnia jak w domu, ale stwierdzilam ze wyluzuje na wakacjach bo to tylko 7 dni - dzieki temu zaczela jesc swobodnie sama paluchami i posilki byly dla nas bardzo latwe, bo kazdy mogl spokojnie zjesc. Generalnie wypoczelismy, pogoda super, hotel ok...Jedyna rysa to ostatnia noc - dziewczeta spaly,my z mezem winko na balkonie i rzeklam niemadrze "widzisz, zadne dziecko sie nie pochorowalo, nie dostalo biegunki i nic sie nie wydarzylo. I godzine po zasnieciu Sara spadla z lozka hotelowego, uderzyla sie w glowe i byl szpital i szycie...A zajelo nam to ponad godzine zeby z ubezpieczycielem sie dogadac - tam wszystko prywatne,najpierw nas zawiozla karetka do szpitala, ktory nie mial umowy z naszym ubezp. to zaspiewali sobie 300-400 euro za zalozenie kilku szwow...na miejscu!! Tyle nie mialam, wiec dziecko olali ;( Az przykro, Mloda byla wystraszona, krew jej leciala. W koncu ubezpieczyciel zalatwil nam transport gdzie indziej i tam juz pieknie ja zaszyli. Dzisiaj zmienialam opatrunek i jestem pod wrazeniem jak dobrze lekarz to zrobil - nawet teraz nie widac juz prawie rany, tylko szwy.Sara zniosla to b.dobrze. Nastepnego dnia zrobilam jej ochrone z torebki plastikowej i plastrow, zeby mogla sie kapac. Nic jej nie bolalo, nie marudzila nawet.
CO do Zuzu to juz raczkuje jak torpeda, ciezko dogonic. Siada swobodnie, wstaje, chodzi przy meblach i kilka razy zdarzylo sie jej puscic i ustac 2-3 sekundy. Zaczela w koncu gadac - niestety mowi "dada" a mama nie, wiec przegralam zaklad z mezem
Zu nie placze jak wychodze, ale juz nie zawsze idzie chetnie do obcych -czesto od razu wyciaga rece do mnie. Jak jest beze mnie to ok, ladnie odnajduje sie z innymi, ale jak ja jestem to niekoniecznie.
Ostatnia edycja: