No to jestem (a tu cisza J )
Już kilka razy próbowałam odpisywać,ale zawsze coś, a o ile pisanie posta przez cały dzien było dla mnie normą, o tyle pisanie go przez miesiąc byłoby już chyba lekką przesadą, nie?
U nas dobrze, dzieciaki zdrowe, pogoda wiosenna, więc staramy się codziennie być na spacerze. Tydzień temu mieliśmy chrzciny, w domu i choć skromnie, to przygotowań zawsze trochę było.
Sandra chętnie leży na brzuszku, wysoko się podnosi, czasami przewraca się z powrotem na plecy, w nocy przewraca się na boczek do cyca. Jest bardzo towarzyska, uwielbia gadać z kimkolwiek po swojemu, czaem pobawi się chwilę grzechotką, coraz lepiej dogadują się z bratem (tzn. Brat odnosi się do niej coraz lepiej). Przed nami drugie szczepienie (muszę się umówić i będę kombinować, co by połączyć z bilansem dwulatka syna - przy jednym jeżdżeniu), więc nie wiem ile waży i mierzy, ale raczej sporo.
Zanim zacznę przeglądówkę, moje szczere współczucie dla Ciebie
szczęściaro – niby nie planowane, ale wierzę, że strata jednak bolała. Oby następnym razem wszystko poszło zgodnie z planem.
Co do smoczka – to popieram, jak się nie upomina to nie dawać, a co! Ja sosbiście wolę dzieci bez smoczków ;-)
To lecimy – najpierw
GLUTEN
Temat był szeroko przedyskutowany przeze mnie z wieloma innymi mamami (doświadczonymi) oraz lekarzami.
Kiedyś zalecano wprowadzać w 10 miesiącu (czyli po skończeniu 9., a wcześniej dwa miesiące tzw. ekspozycji). Dziś zalecenia zmieniono na 7 miesiąc (z ekspozycją po skończeniu 4. miesiąca).
Ja się trzymam starej szkoły. O co w tym wszystkim chodzi?
Ano o to, że najlepiej wprowadzać gluten pod osłoną mleka matki. Dawniej większość dzieci była karmiona piersią minimum rok, więc było ok. Teraz najczęściej mamy karmią naturalnie do 6 miesiąca, stąd nacisk na wcześniejsze wprowadzanie glutenu.
W okresie ekspozycji będę podawać 2-3 razy w tygodniu łyżeczkę kaszy mannej do zupki albo np. biszkopcika. Oczywiście można stosować też inne schematy jak pół łyżeczki dziennie.
Na co zwrócę Waszą uwagę (z doświadczenia własnego) – czytajcie składy słoiczków; wiele tych po 4. miesiącu zawiera gluten. W okresie ekspozycji na niego podawanie całego słoiczka z dodatkiem glutenu budzi moje (ale moje, to moje oczywiście) spore wątpliwości…
No i jeszcze jeden mit z glutenem – nie dajcie sobie wmówić, że wczesne podanie glutenu ochroni dziecko przed celiakią – celiakia jest chorobą WRODZONĄ i jeśli Wasze dziecko się z nią urodziło, to jej nie uniknie – bez względu na porę wprowadzenia glutenu. Także jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
Telewizja
My mówimy zdecydowane NIE do 3 roku życia (w teorii, bo o praktyce będzie niżej).
Zdecydowanie odradza się oglądanie TV przez dzieci do 3 roku życia. Dlaczego? Nie będę straszyć takimi konsekwencjami jak atak padaczki, bo to raczej skrajność (choć ryzyko jest realne). Na chłopski rozum: TV to WIELE bodźców na raz – dla tak małego mózgu zdecydowanie za dużo. TV pobudza (szczególnie reklamy), nie sprzyja wyciszeniu (ważne szczególnie wieczorem). Owszem, dzieci chętnie przykuwają wzrok do ekranu, ale nie jest to dla nich dobre; moim zdaniem będą mieć jeszcze dość czasu w całym swoim życiu, by TV robiła im wodę z mózgu
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Ja osobiście zbyt dużym fanem TV nie jestem i powiedziałam, że do 3 roku dzieci oglądac jej nie będą. Do roku rzeczywiście tak było. Ale po roku, jako że mojemu M raczej trudno obejść się bez TV, zdarza się Rafałowi oglądać czasem 1z10, jaką to melodię, albo z rzadka bajkę czy jakieś wiadomości. Jednak Sandrze konsekwentnie patrzeć na pudło nie daję. A jak słyszę M z hasłem „choć Rafałku, pooglądamy telewizję” to mam szczerą ochotę wyrzucić telewizor przez okno. A M razem z nim.
Jedzenie, schematy, ml….
Powiem Wam tyle – wyrzućcie wszystkie schematy, a będzie Wam lepiej ;-)
Ja pojęcia nie mam, ile moja zjada (z synem było identycznie); jak woła, daję cyca i koniec. Najważniejsze, że rośnie.
Jeśli jednak chodzi o karmienie na żądanie mm, to ja bym się zastanowiła. Jakoś nie przemawia to do mnie.
Jeśli chodzi o
poratl ROSSNET to byłabym ostrożna – często można tam znaleźć sporo błędów w tym, co piszą. Zdecydowanie bardziej wiarygodne są takie jak Bebilonu, Hippa czy bobovity.
Uspokajanie
Z synem nie było problemu – cyc był panaceum na wszelkie bolączki. Z Sandrą już nie jest tak łatwo. Więc zdarza mi się, że jak ryczy i już kompletnie nie mam pomysłu o co jej chodzi, to zwyczajnie…. ryczę z nią. A jak jestem u kresu sił i wytrzymałości, to odkładam ją (taką ryczącą) do kojca, wychodzę do kuchni, robię dwa głębokie wdechy, przypominam sobie jaka jest słodka kiedy śpi albo się uśmiecha i z wielkimi wyrzutami sumienia wracam i tulę ją dalej, aż się uspokoi – kiedyś w końcu to następuje. Ona na szczęscie (albo i nie) jest smoczkowa (syn smoka nie chciał , a ja go specjalnie ni przekonywałam i było to poniekąd moją osobistą dumą, że bez smoka się wychował). Ale mała rada – przytrzymywanie smoczka daje na ogół odwrotny efekt – jak dziecko lekko złapie smoczek i chce go wypluć, to lepiej, przekornie, próbowac mu go delikatnie zabrać – wtedy na ogół zaczyna mocniej go ssać (tak podpowiadali w materiale o
TEORII CZWARTEGO TRYMESTRU dr Karpa – do odszukania w goooglach).
Oczywiście niepokój może się brać z idących ząbków (nawet jeśli oznak jeszcze brak). Szczególnie, jeśli piąstki idą do buzi (u nas prawie non stop) i jest coraz intensywniejsze ślinienie. U nas faktycznie czasem na uspokojenie pomaga posmarowanie dziąsełek żelem.
Pomocą na uspokojenie może też być chusta (
Agnes Ty chyba pytałaś); ja mam i w zasadzie…. Nie używałam. W domu nie chciało mi się wiązać na chwilę (i średnio mi to wiązanie szło), a na wyjścia z kolei miałam ten problem, że wszędzie dojazd autem, a wiązanie 5m materiału na parkingu średnio do mnie przemawiało.
Jeśli jednak chodzi o chustę, to tak – tkana, najlepiej używana.
Ja teraz zainwestowałam w nosidło (ale dla starszaka – tak w razi w, jakby mi się na jakichś wypadach do miasta zmęczył; jest dla dzieci już siedzących, więc za jakiś czas i dla Sandry będzie dobre; więc mam zestaw nosidło + spacerówka-parasolka).
Jeśli wybieracie nosidła, to TYLKO ergonomiczne. Błagam – nie kupujcie tzw. wisiadeł. Nóżki maluszka powinny być rozstawione szeroko, w pozycji żabki; jak patrzyłam na te zdjęcia wiszących dzieci, jak przeglądałam oferty na allegro, to aż żal brał… Ja wybrałam w końcu hybrydę mei tai (hybryda, bo zamiast wiązania ma klamry)
A ponieważ pokazujecie tu swoje cudne maluszki - wszystkie do wycałowania, to i ja pokażę Wam swoją perełkę maleńką (tzn. nie taką maleńką, bo wszyscy mówią, że całkiem spora jest; dowiemy się pewnie na szczepieniu)
Mam nadzieję, że udało mi się odpisać na wszystko, co chciałam, bo pamięć mam ostatnio jednak wybiórczą ;-)
Aha. Ćwiczyć na razie nie ćwiczę, bo ni emam jak. Waga minus 1kg do tej sprzed ciąży. Trochę kusi mnie ta Chodakowska, ale boję się, że zanudzę się trochę przy niej...