Witam po porannych aferach - Rafał tak jakby się wyspał o 3:30, więc zamiast butli i spania, była butla i gadanie, kręcenie się, próby zabawy, próby usypiania kończyły się protestem. W końcu skończyło się fochem M - bo on chciałby pospać chociaż do tej 5 (kiedy wstaje do pracy) - a ja może nie? No i o 5 to on już do tej pracy pojechał - nawet nie chcę wiedzieć, w jakim humorze dziś wróci, zwłaszcza że już wczoraj coś go w nos ugryzło (chwaliłam go wczoraj, no to mam za swoje).
Antiope to w sumie fajnie, jak masz jakiś wybór - na pewno dobrze wybierzesz. Ja tam w sumie z pierwszego porodu zadowolona bardzo byłam, to i tak jakbym miała wybór, to wybrałabym ten sam szpital, choć wiem, że wiele osób z mojego otoczenia ma inne odczucia.
W sumie to jest tak, że i tak najwięcej zależy od tego, na kogo trafisz - ja wiedziałam, że będzie przy mnie M i że jest dobrze poinstruowany jak ma być i gdzie ma w razie W interweniować, gdybym sama nie była w stanie ;-)
Wiedziałam, że będzie respektowany mój plan porodu czyli moje życzenia co do tego, jak chcę rodzić (oczywiście nie da się przewidzieć wszystkiego i czasem nie da się uniknąć pewnych rzeczy). Poznałam na szkole rodzenia niektóre położne - takie naprawdę z powołania. Wiedziałam, że pewnych rzeczy w szpitalu nie robią rutynowo (nacinanie, lewatywa czy golenie krocza), ale za zgodą czy wręcz na prośbę pacjentki. Nacinanie u mnie wyszło z konieczności, ale wiem, że gdybym powiedziała, że mają nie ciąć, to by nie nacięli - najwyżej bym popękała, a to już wolałam cięcie.
No i przy samym porodzie też trafiła mi się wspaniała położna - nie miałabym nic przeciwko, by odbierała mojego drugiego dzidziusia. A bałam się, że trafię na taką jedną francę, co to słynna na cały szpital i szeroko poza nim...
Kciuki za wizytę.
O.
Takhisis dobrze napisała - ja też chciałam rodzić na klęczkach, a jak miałam je przyjąć, to cięzko było mi się zdecydować (ostatecznie nie było w tej pozycji słychać tętna maluszka, więc musiałam zrezygnować - dla dobra malca). I na samym fotelu przesunąć się też miałam problem - powiedziałam, że nie dam rady; a połozna myślała, że mi o proód chodzi, więc do mnie z tekstem "da pani radę, dobrze pani idzie, zaraz pani urodzi" a ja "urodzić to ja dam radę, pewnie, ale nie dam rady się podnieść na fotelu"
No i parte, choć miałam krótko to też w końcu skończyłam z nastawieniem, że im bardziej się przyłożę, tym szybciej będzie po wszystkim. A uważam, że miałam naprawdę lekki poród - nawet nie bolało jakoś ekstremalnie, ale na tyle, by chcieć to jak najszybciej mieć z głowy. Szczerze, to pojęcia nie mam, kto i co do mnie gadał - dostawałam polecenie, to je wykonywałam i tyle. Pamiętam, że był jeszcze jeden zabawny tekst (a spróbujcie się roześmiać podczas porodu), ale do dziś nie potrafię sobie przypomnieć o co chodziło...
Wierz mi, że skupiasz się na swoim ciele i na dzieciątku. Cała reszta nie ma znaczenia. Kolor ścian, kto wchodzi (ja nawet nie wiem, kiedy się na sali znalazł lekarz i neonatolog i chyba ordynator też się pokazał - ledwie to zarejestrowałam).
Ja się bałam, że będą chcieli u mnie wywoływać. Żartowałam, że będę chodzić przed IP, dopóki sama nie zacznę rodzić i wejdę dopiero jak będę miała pełne rozwarcie. No i praktycznie mi się sprawdziło. Wody odeszły w domu, to raz dwa w auto i 30 km (na szczęście niedziela, więc mały ruch był), 20 minut póżniej IP, a tam rozwarcie 7cm. Zanim dotarłam na porodówkę i mi założyli wenflon (bo musiałam mieć podany antybiotyk - i tak nie zdążył zadziałać), to już rodziłam na dobre. Nie było czasu na żadne kombinowanie, że coś tam, coś tam...
żabcia myślę, że możesz czuć ruchy - to Twoja druga ciąża, a tydzień już 16 skończony, więc jak najbardziej
Maciuś też się rzuca przed snem, jak ryba bez wody? Bo u nas to czasami jest istny dramat - aż się boję, żeby krzywdy sobie nie zrobił
Landrynka no to Mat będzie chyba dobrym starszym bratem ;-) Mam nadzieję, że i mój będzie - bo na razie to się śmieję, że maluch jeszcze się nie urodził, a ten już go leje - w sensie, że po brzuchu próbuje mnie czasem kopać (no ale po czym on w zabawie nie kopie
). Albo jak się wierci przy usypianiu...
Kamea będzie dobrze, tylko uważaj na siebie. Jutro na weselu żadnych szaleństw, proszę, ale baw się mimo tego, oczywiście dobrze. A ciśnienie to mi by się też chyba przydało czasami zmierzyć - no chyba mi jutro położna zmierzy, ciekawa jestem, jakie będzie. Bo w pierwszej ciązy było na górnej granicy, a tym razem coś mi się wydaje, że bywa niższe.
Paulinek niby wody płodowe - ja swoje w domu zostawiłam
A na fotelu trochę krwi było. Lewatywa nie była konieczna, bo organizm zareagował sam i to nawet bez pomocy czopka, który był moim nieodłącznym przyjacielem przez ostatnie 2 miesiące ciąży...
joanna Rafał miał ostatnio przy katarze budherin, ale do inhalacji - to taki lek, który tylko rozszerza nieco oskrzela - u nas pełnił rolę "podkładu" pod właściwe lekarstwo, żeby lepiej się wchłaniało. Skoro lekarz mówi, że bezpieczne, to chyba wie co mówi. Nie sądzę, by to zawierało jakieś czynne substancje, jak np. antybiotyk.
Gazu to JA osobiście się boję - bo nie wiem, jak na niego zareaguję
Może zamiast rodzić, to będę się chichrać, bo sufit jest biały? Moja mama jak szła na zabieg, to chiała lekarzy po tym gazie w garnku gotować (musieli mieć niezły ubaw) - bo ona kucharzy na co dzień. A bólu tak naprawdę nie uśmierza, tylko właśnie powoduje, że staje się on łatwiejszy do zniesienia, bo rodząca po prostu się nim nie przejmuje. Ale to tylko moje zdanie.
madziareana a co Ty tak długo z tym szpitalem zwlekała?
U nas też słoneczko cudne, a że wczoraj tu iówdzie zielsko w ogródku wypatrzyłam, to dam małemu soć na drugie śniadanko i idziemy się dotleniać.
Miłego dnia i postaram się być później - mam nadzieję, że mi sił starczy.