Dobry wieczór.
Zaczynam się czuć jak.... w ciąży
Ale w końcu się zmobilizowałam i zaczęłam ogarniać chatę - idzie cięzko, jak się człowiek czuje jak przemielony przez wirnik, ale cóż - kiedyś trzeba zrobić to, czego wcześniej się zrobić nie chciało
Witam
żabcię :-)
Zaparcia mi też się zdarzają, choć w pierwszej ciązy cierpiałam na nie przez ostatnie dwa miesiące dopiero. Dużo pij, sięgaj po błonnik i siemię lniane, a jak nic nie pomaga, to czopek glicerolowy ;-)
A miłe poranne pobudki to ja też dobrze znam
U mnie był dziś okrzyk godny indiańskiego wodza - na cześć taty (normalnie to tata w pracy już jest, jak mały oczęta otworzy, wieć zrozumiała rzecz - wyrazić radość na widok taty w łóżku)
Gratuluję
persefonie - szerokich dróg i jak najmniej idiotów na nich ;-)
Kate super, że na wizycie ok i serduszko małe puka w rytmie cza cza :-)
Antiope ja w pierwszej ciązy od razu miałam usg brzuszne (był 7tc wg mnie, wg lekarza wyszedł 8tc), żeby stwierdzić czy jest ciąża ("jest, żywa" - słowa lekarza wtedy). A M był obecny tylko przy ostatnim czyli coś koło 32tc (wtedy już chodziliśmy na szkołę rodzenia i tak był "pod ręką"). Dopochwowe to zaliczyła po raz pierwszy na początku stycznia - druga kontrola po porodzie - ginka się czepiła, że mam za wysokie endometrium; kazała się zgłosić za 3miesiące znów do kontroli i jak coś, to chciała mnie hormonami napaść - uhmmm.... niedoczekanie jej.
Od razu dodam, że wtedy na pewno w ciąży jeszcze nie byłam.
madziarena ja znów panicznie się bałam wizyty w toalecie po nacięciu, a nie było mi nic. Też mi się szybko szwy ewakuowały
A dla małej może niekomputerowe puzzle?
Obecność M przy porodzie - mój chciał i nie chciał (chyba jednak się bał); w końcu zdecydował, że chce być - pewnie bardziej dla mnie i jak to określił, "żeby wszystkiego przypilnować". Ale wtedy mu postawiłam warunek (znając jego charkter, który do łatwych nie należy i właśnie w obawie, żeby nie był mi zawadą zamiast pomocą i żebym go potem z porodówki wyrzucać nie musiała, co byłoby dla niego strasznym ciosem), więc warunek był taki, że jeśli chce być ze mną, to idziemy na szkołę rodzenia - co by potem zdziwienia czy rozczarowania nie było (żeby mi tak kompletnie zielony nie polazł). No i przeszliśmy wszystko razem. Dodam, że przeszedł moje najwyższe oczekiwania ;-) Chyba go nie doceniałam.
Też coś przebąkiwał o traumie i przed i po i że potem nie bardzo miał ochotę na przytulanie, ale wierzcie mi - bardzo szybko mu to przeszło ;-) Tak samo jak mi jęczał, że z kobietą w ciąży on też absolutnie nie
Uhmmmm.... I zanim mi brzuszek urósł i jak był już baaaardzo spory, jakoś nie miał z tym najmniejszych problemów
szczęsciara mam nadzieję, że udałaś się już do lekarza i jesteś odpowiednio zaopatrzona - zakażenie układu moczowego jak nic. A inny ginekolog w tej sytuacji, to całkiem rozsądna decyzja.