jedyne co mi się udaje wyciągnąć od Maćka na pytanie co robił, jest "plac zabaw"
Dziś nawet się nie zająknął, że chce zostać w domu, cały w skowronkach wszedł do sali, aż pani się zdziwiła, co Maciek taki uchichany
A ja mam dylemat. Znowu się klaruje wizja przenosin na jakiś czas do Gdańska. W firmie naciskają, M parę miesięcy temu odmówił, chciał się zdegradować i szukać czegoś w Wawie. W końcu sama prezes się do niego odezwała, że może jednak i w ogóle czemu nie. M powiedział, że nie stać nas na utrzymywanie dwóch domów, no bo przecież trzeba by było coś wynając. Prezes się zdziwiła, że tylko o to chodzi. No jak M rozmawiał ze swoim bezpośrednim przełożonym, to to była sprawa nie do przejścia. No a teraz się okazało, że można i zaoferowali, że pokryją koszty wynajmu (bez mediów). M ma dać odpowiedź do poniedziałku. Pewnie się zgodzimy, ale teraz cała przeprowadzka, szukanie domu, Maćka przedszkola, pakowanie itp. że o lekarzu moim nie wspomnę. Przeraża mnie to wszystko. No i tak w ogóle nie wiem jaką opcję wybrać. Kwota w jakiej mamy się zmieścić pozwala wynająć fajne mieszkanie lub za dopłatą kilkuset złotych z naszej strony dom. Jeżeli mieszkanie, to blisko pracy M, są tam takie nowe bloki, jest miejsce na spacery, plac zabaw, no i rzut beretem nad morze. Problemem jest brak prywatnych przedszkoli w najbliższej okolicy (niestety na państwowe nie ma szans). Jeżeli chodzi o dom, to koło rodziców M, żeby w razie czego mogli pomóc. Plusem jest dużo przedszkoli wokół, no i to, że to dom :-) minusem ponad godzinna droga M do i z pracy, brak w najbliższej okolicy dużego placu zabaw i miejsc spacerowych (zle zawsze zostaje ogródek ;-)), no i mimo tego, że będziemy musieli dopłacić, to w tej cenie to luksusów raczej nie będzie, czyli starszy szereg, z wyposażeniem starszego typu. No i mam zagwostkę
PS. Wiem, że to durne problemy, ludzie chorują, umierają, nie mają co jeść itp.
Dziś nawet się nie zająknął, że chce zostać w domu, cały w skowronkach wszedł do sali, aż pani się zdziwiła, co Maciek taki uchichany
A ja mam dylemat. Znowu się klaruje wizja przenosin na jakiś czas do Gdańska. W firmie naciskają, M parę miesięcy temu odmówił, chciał się zdegradować i szukać czegoś w Wawie. W końcu sama prezes się do niego odezwała, że może jednak i w ogóle czemu nie. M powiedział, że nie stać nas na utrzymywanie dwóch domów, no bo przecież trzeba by było coś wynając. Prezes się zdziwiła, że tylko o to chodzi. No jak M rozmawiał ze swoim bezpośrednim przełożonym, to to była sprawa nie do przejścia. No a teraz się okazało, że można i zaoferowali, że pokryją koszty wynajmu (bez mediów). M ma dać odpowiedź do poniedziałku. Pewnie się zgodzimy, ale teraz cała przeprowadzka, szukanie domu, Maćka przedszkola, pakowanie itp. że o lekarzu moim nie wspomnę. Przeraża mnie to wszystko. No i tak w ogóle nie wiem jaką opcję wybrać. Kwota w jakiej mamy się zmieścić pozwala wynająć fajne mieszkanie lub za dopłatą kilkuset złotych z naszej strony dom. Jeżeli mieszkanie, to blisko pracy M, są tam takie nowe bloki, jest miejsce na spacery, plac zabaw, no i rzut beretem nad morze. Problemem jest brak prywatnych przedszkoli w najbliższej okolicy (niestety na państwowe nie ma szans). Jeżeli chodzi o dom, to koło rodziców M, żeby w razie czego mogli pomóc. Plusem jest dużo przedszkoli wokół, no i to, że to dom :-) minusem ponad godzinna droga M do i z pracy, brak w najbliższej okolicy dużego placu zabaw i miejsc spacerowych (zle zawsze zostaje ogródek ;-)), no i mimo tego, że będziemy musieli dopłacić, to w tej cenie to luksusów raczej nie będzie, czyli starszy szereg, z wyposażeniem starszego typu. No i mam zagwostkę
PS. Wiem, że to durne problemy, ludzie chorują, umierają, nie mają co jeść itp.