reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Paulinka 27tc 1100g 37cm

Dziękuję mamo Wojtusia, dobrze usłyszeć, że jest jakaś szansa, że tak ciężko chore dzieciaczki dają radę i wychodzą ze wszystkiego. Mnie nadal najbardziej przerażają te wylewy, a poza tym jak widzę jak ona mi marnieje w oczach to coś mnie ściska w piersiach ze strachu, nie mogę nawet jeść. Dziś do niej jadę a to wyprawa na cały dzień, może zdążę coś napisać wieczorem...
 
reklama
No po niezłych perypetiach ze śląską koleją dotarliśmy Paulinka ma jednak początki martwiczego zapalenia jelit i narazie próbują zwalczyć to farmakologicznie, ale jak się nie uda czeka ją kolejny zabieg. Narazie czekamy, poza tym dalej bez zmian ale to chyba lepsze nisz usłyszeć że jest gorzej. Padam, jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły na zamartwianie, to zresztą i tak nic nie da. Moja dziewczynka znów dziś brykała w inkubatorze i to jest najmilszy dla mnie widok.
 
Nie napiszę Ci nic ponad to, co już napisały Ci dziewczyny - musisz wierzyć w siłę życia Paulinki i modlić się, jeśli jesteś wierząca, aby malutka jak najszybciej nabrała sił i wyszła ze szpitala. Pamiętam jak mały Wojtuś walczył o życie, jak jego mama opisywała koszmar maluszka, mój Franek też swoje przeszedł.. To jest tak niewypowiedziany koszmar, że tylko mamy innych wcześniaczków mogą Cie zrozumieć..
Powiem Ci, że mój Franek był 2 miesiące na respiratorze mimo, że ja dostałam sterydy a on dwie dawki curosurfu. Czytałam historie dzieci po wylewach IV stopnia, które pięknie z tego wyszły. Mój Franula też umierał kilka razy.. Słyszałam od lekarzy, ze z "tego" nic nie będzie, że roślina, czy mam inne dzieci itp straszne słowa.. A on walczył, bo tak bardzo chciał żyć.. Też przeszedł sepsę, sama nie wiem ile infekcji wewnątrzszpitalnych, ma dysplazję, jest po laserze na oczka, operacji przepukliny. Teraz jego śmiech (właśnie słyszę jak rechocze bawiąc się z mężem) wynagradza wszytko.. Z tydzień skończy 9 miesięcy. 4 miesiące w sumie spędził w szpitalu, jakoś poooooowolutku idzie do przodu. Nieustannie wierzę, że chłopaczek da radę.. Też musisz wierzyć, choć teraz na pewno jesteś w kompletnej rozsypce.. Pamietaj, że dziewczynki są silniejsze od chłopców:)
Będę się modliła za Twoją kochaną dzielną córeńkę.
Trzymaj się
 
Dziękuję FraniowaMamo masz rację ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie co nas gryzie i jakie mamy lęki, chociaż mój J wielki optymista a ja raczej panikara. Wciąż nie umiem zadzwonić na oddział i zapytać co z malutką to on się tym zajmuje. Ja wolę pojechać i zobaczyć ją na własne oczy, wtedy mogę osobiście rozmawiać z lekarzem. Dziś podali jej 4 razy minimalne dawki pokarmu ale do godz 17 jak wychodziliśmy kupki nie było, chociaż podobno zdażyło się to parę razy, ale jak mówią nie jest dobrze i na dzień dzisiejszy to jest najgorszy problem. Pociesza mnie najbardziej jak ją widzę taką ruchliwą, jak się przeciąga, otwiera oczka, łapie za kabelki, aż musieli je plastrami przykleić. Historia Wojtusia i Twojego Franka bardzo mnie podtrzymuje na duchu. Staram się wierzyć, że i Paulinka dołączy do tych szczęśliwych dzieciaczków i wyjdzie na prostą.
Co do określeń typu "roślina" to na powiem ci, że w Częstochowie w szpitalu usłyszałam, że to ciąża poniżej 30 tyg a oni płodów nie ratują i odesłali mnie do Bytomia. Ja staraczka od 11lat, po jednym poronieniu i jednej martwej ciąży, po tym co usłyszałam byłam przerażona. Ale i tak najgorsze dla mnie przeżycie to jak ją wyciągneli i nie pokazali mi jej, ani nie usłyszałam jej głosu. Tego nie zapomnę do końca życia, jak zabrali ją do innego miasta i zostałam sama w szpitalu, czułam niesamowitą pustkę i poczucie winy :(
 
Mamo Paulinki bardzo mocno się przejęłam Wasza historią, gdyż moja córeczka ma tak samo na imię,teraz ma już 22 miesiące i choć nie przeżyłam tego co Ty, jedno mogę powiedzieć Paulinki są bardzo silne i uparte, dlatego ona na pewno da radę, musisz w to głęboko wierzyć, być przy niej i otaczać ją ogromną miłością i razem na pewno z tego wyjdziecie, trzymam za Was bardzo mocno kciuki
 
Wiesz co, ja poczucie winy mam do dziś.. Znajoma lekarka mówi mi, ze to bez sensu, ale ja i tak cały czas się zastanawiam, co mogłam zrobić lepiej.. Myslę sobie, że może jak Franula zacznie chodzić, mówić, jak odnajdzie się w grupie, będzie normalnie funkcjonował, to może mi minie?.. Ale i tak nie jestem pewna, bo i tak gdzieś w głębi będe się obwiniała choćby za ten ból, którego mały doświadczył. Nie wiem czy wszystkie mamy tak mają.. Może czas pomoże?..
Ja też bałam się dzwonić na oddział (tam gdzie leżał Franek nie pozawalali dzwonić, piel były okropne, nieraz nie udzielały mi po prostu informacji, ale w tych dniach, w których z malutkim było krytycznie mówiły mi jak jest z małym..) nawet jak wpadałam na OIOM to najpierw zaglądałam do krasnala a dopiero potem szłam do ordynatora na rozmowę.

To straszne, że sa w Polsce szpitale, w których pracuje tak koszmarny personel.. Czytałam kiedyś wypowiedź pewnej mamy, której dziecko leżało na OIOMie już bodaj trzeci miesiąc i tam piel ciągle mówiły o dzieciach w inkubatorach "płody".. Co za koszmar.. Zaciśnij zęby i oczy i staraj się znieść wszystko dla Paulinki.. Ja chwała Bogu nigdy nie przeżylam koszmaru utraty dziecka, ale między moimi robaczkami jest duża różnica - Franula jest wystaranym, wyczekanym, wytęsknionym dzieckiem... I choć przednim była Natka to jedno dziecko nie zastąpi drugiego.. Rozumiem więc Twój ból i strach..

U wielu dzieci NEC ustępuje po leczeniu farmakologicznym.
Obok Frania we Wrocławiu leżała dziewczynka, która miała: zrośnięty przełyk, przetokę z przełyku do płuc (kwas żołądkowy zalewał płuca i jak mówili lekarze mała po prostu nie miała płuc... spędziła 4 mies na respiratorze) i do tego NEC. Potem zrobiła jej się dziura w śledzionie. Malutka jest młodsza o 1,5 mies od mojego szkraba. Jest najmniejszym dzieckiem na świecie operowanym z tymi wszystkimi wadami!! Od grudnia jest w domu!! Maciupki z niej okruszek, ale dzielnie idzie do przodu.
Wydaje mi się, że wola walki dzieciaczków i dobra opieka w szpitalu to podstawa.

Paulinka chyba ma dobra opiekę, co? Górny Śląsk słynie z dobrych szpitali..
 
Podobno Centrum Pediatrii w Sosnowcu jest jednym z najlepszych na śląsku, małą była na operacji w Katowicach-Ligocie i leżała tam 4 dni ale mnie się tam nie podobało. W godzinach odwiedzin było przekazanie lekarzy (jeden schodził z dyżuru i przekazywał dzieciaki drugiemu), albo zabiegi i wypraszali cię nawet na godzinę. Dla mnie sam dojazd do katowic czy Sosnowca to 2 godz w jedną stronę, więc się wkurzałam, poza tym na sali leżało 6 dzieci i tylko 3 osoby mogły wejść jednocześnie na odwiedziny. Niektórzy rodzice nie chcieli odejść od inkubatora a inni stali i czekali. W Sosnowcu z moją Paulinką leży jeszcze 2 dzieci, a odwiedziny są tylko przez półtorej godziny i nikt nas wtedy nie wyprasza i nie robi zabiegów przy dzieciach, chyba że jest coś nagłego. Poza tym jak przychodzisz to najpierw wychodzi do ciebie lekarz, omawia stan dziecka, odpowiada na pytania, a potem idziesz sobie do szkraba i nie ma ograniczeń. Przy każdym dziecku mogą stać rodzice. A przez telefon normalnie nas informują, zresztą wiedzą, że niektórzy rodzice mają daleko i nie zawsze mogą dojechać. W Katowicach powiedzieli mi że informują przez telefon tylko czy dziecko żyje czy nie i nic więcej.
Ja mam poczucie winy jeszcze z powodu poprzednich ciąż, a później myślałam, że to moja wina że nie mogę zajść w ciążę, dopiero jak poznałam mojego J i zamieszkaliśmy razem i po 4 miesiącach zaszłam to zrozumiałam że jest ze mną ok. Ale obarczam się winą za poronienie i martwą ciążę, a teraz nawet boję się pomyśleć o drugim dziecku, chociaż jeszcze miesiąc temu planowałam następną ciążę. Nie wiem, czy się kiedyś zdobędę, chociaż mój J chce i wierzy że drugi raz nas to samo nie spotka.

Z tego co widzę w szpitalu Paulinka ma super opiekę, a my śpimy spokojnie, w Bytomiu jak rodziłam powiedzieli, że nie mają dla niej miejsca na wcześniakach ale ja myślę, że była w zbyt ciężkim stanie (pojechała do sosnowca w krytycznym). Ostatnio udało nam się trafić na dyżur Ordynatora a on powiedział nam że długa przed nią droga ale nie takie przypadki mieli więc zaczynam się uspokajać.
 
Najważniejszy jest Twój spokój..
Co do drugiej ciąży - wszystko zalezy od tego, dlaczego tak wcześnie urodziłaś, może dałoby się nastepnym razem zapobiec przedwczesnemu porodowi? Może jakies badania? U mnie "po prostu" odkleiło się łożysko. Dobrze, że w szpitalu byłam, bo inaczej..:(
Ile punktów dostała Paulinka po urodzeniu?

Skoro mała jest w Sosnowcu, to naprawdę trafiła pod jeden z najlepszych adresów w Polsce!:)
 
I nawet gdybym mogła przenieść ją do Częstochowy to wolałabym nie bo w końcu nie chcieli nas tam jak mi wody odchodziły już wolę kupić miesięczny na pociągi i jeździć codziennie do Sosnowca. A u mnie nie wiadomo czemu pękł pęcherz mógł być słaby albo dlatego, że mała ma długie nogi a dzień wcześniej kopała mnie tak mocno że nie mogłam sobie miejsca znaleść. Poza tym wód też miałam sporo. Byłam też lekko przeziębiona, to też mogło mieć znaczenie. W sumie to byłam pod opieką dobrego lekarza, a że jestem po amputacji szyjki to kontrole miałam co 2-3 tyg i wszystko było ok. W dniu porodu miałam zamkniętą szyjkę, miała prawie 4cm to w moim przypadku było super. Ja się obwiniam dlatego, że zamiast odpoczywać to sobie przedświętami wymyśliłam porządki, wiesz jak to jest, myślisz, że nikt tego lepiej nie zrobi od ciebie, mogłam się za bardzo przemęczyć... Najgorsze, że następną ciążę też musiałabym przeleżeć, przez tą szyjkę a przy Paulince pewnie nie będzie to moliwe. Rodzinę mam pod Warszawą a moja teściowa to starsza osoba a i tak mi w ciąży pranie robiła i gotuje w domu, ja się o to nie muszę martwić ale jeszcze bardziej jej obciążać nie mogę :(

Nawet nie wiem ile Paulinka miała punktów, nie pytałam bo ważniejsze było dla mnie żeby przeżyła, teraz dopiero zaczynam powoli o wszystko dopytywać, może jutro jak u niej będę to zapytam.
 
reklama
Wiesz co, ja o te punkty to dopiero chyba po 1,5 mies zapytałam.. Wtedy ordynator powiedział mi, że Franek dostał 1 pkt. Do dziś nie wiem dlaczego mi tak odpowiedział.. 1 a 3 pkt to różnica, prawda? Może niektórzy lekarze uwielbiają widziec przerażenie w oczach matek?.. Ja tez miałam pretensje do siebie, bo przy Natce poszłam od razu na zwolnienie a przy Franku nie.. Czułam sie ok, byłam dumna z mojej "późnej" ciąży..wiedziałam, że to ostatnia więc chciałam sie nacieszyć.
Wiesz co...matki to chyba maja b rozbudowaną wersję oprogramowania "jak-obwiniać-się-najlepiej-na-świecie";-)
Spróbujmy nie dać się zwariować;-)
Siły jutro i pogłaszcz okruszka po łepetynce od ciotki Agi;-)
 
Do góry