Dawno mnie tu nie było
Ciągle mi brak czasu, Paulinka jest tak absorbująca, że szok. Ostatnio zaczęła się puszczać i próbuje ustać sama, trzyma jedną rączką poręcz łóżka i chce chodzić do przodu (bo bokiem to śmiga jak perszing), a nie daj boże nasze ręce dorwie i chce dreptać. A wszystko dlatego, że zaczęłyśmy chodzić na plac zabaw, Paulinka z zazdrością patrzyła na biegające dzieciaki i wyłaziła mi z wózka, żeby tylko nie być gorszą. Na rehabilitacji nie chciała chodzić a tam szał, zaczepiała dzieci, podchodziła z moją pomocą i zagadywała po swojemu. zauważyłam, że jest bardzo śmiała, zaczepia pierwsza. I tylko ma łezki w oczach kiedy widzi jak dzieciarnia wbiega na zjeżdżalnie po schodkach i spadają w dół a ona tak nie umie, robi buzię w podkówkę i narzeka w swoim języku.
W domu mała zaczyna chodzić przy kanapie, wcześniej miała lęki i tylko raczkowała albo wstawała. Do tego staje w pozycji niedźwiadka i tak chodzi dookoła ławy (od 2 dni). Śmiesznie to wygląda ale cieszy mnie bardzo. Niestety mięśnie brzucha nadal tragicznie słabe, nie podciągnie się do siedzenia z pozycji leżącej a i nie ustoi długo, bo gnie ją do przodu. Jeszcze duzo czasu minie zanim pobiega jak inne dzieci ale to już pikuś ;-) Tylko jak jej to wytłumaczyć?
A psychicznie rozwija się tak, że nie wiem co to dalej bedzie ;-) Mądrala się z niej robi, pyskuje, jak coś zbroi i chce ja klepnąć po łapce (tak delikatnie ;-)) to chowa rączkę za siebie i robi słodkie minki, a potem jak odpuszczę to się rechocze. Krzyczy teraz tylko jak ma kupkę albo chce wyjść z łózka na podłogę. Duży sukces, bo wcześniej potrafiła krzyczeć całymi godzinami, teraz już spokojniej wyraża swoje potrzeby. Z mową tak sobie, bo mama dalej nie mówi, choć dziś na rehabilitacji pojedyncze ma udało się uzyskać, więc może już niedługo?
Je normalnie, z kupkami nie mamy problemu ale wymioty dalej się zdarzają i to pewnie będziemy wyjaśniać w CZD. I ostatnio mieliśmy kolejną infekcję z gorączką, zielony katar przez ponad 2 tyg, od 3 dni jest już ok. Do pediatry idziemy w tym tyg w końcu ją zważyć i zrobić badania bo 2 miechy bez żelaza jesteśmy. W środę ABR, mam nadzieję, że w końcu się uda go zrobić.
A najważniejsze, że mam wesołego łobuziaka, trochę niepokornego ale co tam. Byle do przodu