Cześć Dziewczyny
Parampampam i Inka bardzo mocno za Was trzymam kciuki Kochane:* Żeby wszystko poszło dobrze i z Wami i maluszkami:*
Dobrze,że mniej pisałyście to mogłam nadgonić trochę
Agunia Michaś cudny:* Rośnie jak na drożdżach
Madagos u nas się szumiś sprawdza a u koleżanki nie więc to sprawa indywidualna.
Mimi ale brzuszek śliczny
Ty juź też niedługo
Kiedy kolejna wizyta?Co do jedzenia to i ja się stresuje,bo niby już nie ma diety matki karmiącej i je się wszystko ja się jednak boję i na nowo zaprzyjaźniłam się z parowarem
Paulina przykro mi że musisz się męczyć w szpitalu
Mam nadzieję że jutro dowiesz się kiedy będą wywoływali lub puszczą Cię na kilka dni do domu:*
A teraz trochę o nas.Tak więc chcieliśmy mieć jeszcze jedno dziecko ale ja się boję...Znowu sytuacja się powtórzyła ale zacznę od początku.Od 5 rano miałam skurcze co 10min.ale średnio bolesne.Po kilku godzinach kiedy uznałam że jednak się zaczęło zadzwoniłam po męża,przyjechał po półtora godz bo czekał na swojego zmiennika...Nie pamiętam o której dojechaliśmy do szpitala ale trochę jeszcze siedziałam w poczekalni,skurcze nadal co 10min
W końcu mnie zbadali,rozwarcie 5-6cm.Miny położnych bezcenne i tekst"I pani sobie tak spokojnie siedzi na krześle?!"
Tak więc po 13.wylądowaliśmy na poroďówce i tak sobie leżałam,skurcze słabe, co 8-9min.Położna mnie zbadała i powiedziała że główka wysoko więc mam pochodzić a może nawet wziąć prysznic.No więc wstałam.Poszlam siusiu.Wracam i zostałam podpięta pod ktg ale na stojąco i położna mówi że wróci za 15min.Ledwo wyszła skurcz ale to już taki że ledwo na nogach ustałam,za chwilę kolejny i kolejny.Mąż poleciał po położną,kazali mi się położyć,kolejne skurcze,maszyna od zapisu ktg zaczęła piszczeć,zaroiło się od ludzi,rozłożyli podnóżki,ja zaczełam płakać i panikować,że historia sprzed 9lat się powtarza...Zaczęły się krzyki że mam przeć,jeszcze trafiła mi się straszna lekarka która wszystko krytykowała...Krzyczala że nie umiem przeć,że jestem beznadziejna...Gdy po dwóch partych maleńki się urodził nie płakał,dopiero po chwili go usłyszałam i chociaż mi ulżyło beczałam dalej bo oto znowu moje dziecko ledwo udalo się urodzić żywe
Dostał 5pkt w skali Apgar później 7,8 i po 10min 10.Mam za sobą kolejną traumę.Na dzień dzisiejszy z Dominisiem wszystko dobrze i mam nadzieję,że przez ciężki poród nic później nie wyniknie.Mąż pojechał na zakupy więc maleńki jest ze mną w łózku i słodko sobie śpi