Witam, to i ja Wam też opowiem o moim porodzie...
...tak jak Wam pisałam w piątek zastanawiałam się czy mam jechać do szpitala, więc zadzwoniłam do położnej i kazała przyjechać na kontrol. Wcale mi się nie chciało jechać, bo nie chciałam robić zamieszania.
Wkońcu w domu funkcjonowałam normalnie, tyle że co jakiś czas miałam skurcze, ale dla mnie nie były one aż tak bolesne, żeby świadczyły o porodzie. Ale wkońcu pojechaliśmy z mężem , a nawet z moim synkiem Wiktorkiem, bo nie liczyłam na to że zostanę w szpitalu. Nawet torby nie brałam:-) (chociaż mąż kazał brać):-)W samochodzie też miałam skurcze co 5 minut, ale mnie to naprawdę nie bolało jakoś bardzo, jeszcze w samochodzie obiecałam synkowi,że jak będziemy wracać to pojedziemy na lody
Jak już podłączyli mnie na izbie pod KTG to też pisały mi się skurczę, ale takie w granicy 40-50% i też nie był to jak dla mnie ból świadczący o porodzie. Potem poszłam do gabinetu na badanie, badała mnie jakaś gin. a obk była moja położna. Jak tylko mnie zbadała to zrobiła wielkie oczy i powiedziała do mojej położnej, że ja juz rodzę i że więcej już mnie nie bada, bo zaraz pęknie mi pęcherz z wodami.
Miałam 4 cm rozwarcia. Gin. kazała mi iść z nią na USG i nawet nie dała mi się pożegnać z synkiem ( to było dla mnie straszne, wiedziałam że go przez jakiś czas nie zobaczę i bałam się jak sobie dam z tym radę) powiedziała, że my to tak dużo czasu nie mamy. Więc poszłam z nią na to USG, a mąż w tym czasie pojechał zawieść Wiktorka do domu i po moją torbę.
Ja po USG poszłam już na porodówkę, dali mi jakąś koszulę( no bo przecież nic nie brałam). Była godzina 18:05 Położna kazała usiąść mi na fotel żeby mnie zbadać, a tu już 6 cm rozwarcia i na koniec badania wody mi odeszły, więc znów podłączyli mnie pod KTG i siedziałam sobie i czekałam na męża. Miałam skurczę i co jakiś silniejszy to jeszcze się ze mnie wody wylewały. Między skurczami dzwoniłam do teściowej, że Wiktor do niej jedzie i do męża pytać gdzie jest?;-) Pytałam tylko położnej czy mój mąż zdąży, a ona stwierdzaiła,że przecież w 10 min nie urodzę

Tak ok. 18: 30 położna spytała czy mam uczucie parcia na tyłek, więc powiedziałam że mam i kazała znów siadać do badania i już nie pozwoliła zejść z fotela bo miałam 8/9 cm rozwarcia. A już za chwilkę parłam, nawet próbowaliśmy się trochę z tym wstrzymać, żeby poczekać na mojego męża,ale zadzwoniłam do niego gdzie jest i stwierdziłam że nie ma sensu czekać, więc parłam i po 3 parciach już była moja córcia. Położyły mi ją na brzuch i jeszcze trochę poczekaliśmy, żeby tatuś przeciął pempowinę, no ale niestety korki na drodze i pępowinę przecieła położna. Tatuś spóźnił się 10 min:-(
Ale jak przyjechał to Igusię akurat badali, więc zdążył chociaż przywieść jej ubranka

Iga dostała 10 pkt
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tak łatwego i szybkiego ( 40 min )porodu;-)