marsta
Fanka BB :)
Miśka - no to specjalnie dla ciebie jeszcze jena szybka opowieść.
Skurcze obudziły mnie w czwartek około 1.00. Ja oczywiście pomyślałam że to nie to, więc wzięłam nospę i czekam aż przejdzie. Po trzech godzinach maszerowania nie przeszło więc obudziłam męża i mówię że chyba trzeba jechać. Tak też zrobiliśmy.
Do szpitala przyjęli mnie o 4.05. Położna podczas badania stwierdziła że owszem się zaczęło ale to jeszcze potrwa bo małe rozwarcie jakieś 3 cm, no może 4. Ale spokojnie do południa Pani urodzi.
Położyły mnie na patologii, przebrałam się w piżamkę, wzięłam prysznic, no i tak mnie bolało już że stwierdziłam, że jeszcze jedna nospa nie zaszkodzi. Położyłam się, żeby nabrać sił i tak przeczekałam do 6.00. Wtedy przyszła położna żeby ponownie mnie zbadać i mówi „ O matko, Pani ma prawie pełne rozwarcie” I pędem przenieśli mnie na porodówkę.
Tam to już szybko poszło. Najgorzej było leżeć ale niestety czasami musiały mnie położyć żeby zrobić zapis KTG a tak to mogłam sobie dreptać.
„ No dobra Pani Marzenko jest pełne rozwarcie, rodzimy
Skórcz i przemy, pięknie już prawie główka na wierzchu, widać włoski, jeszcze raz mocno !!!!! No to prę a tu nic.
Następny Skórcz i przemy raz, drugi, trzeci – nie idzie.
Położyły mnie na boku na dwa Skórcze i znowu przemy raz, drugi, trzeci – nie idzie.
Kurde nie mam już siły, widzę mojego doktora i jak szykują wakum, gdzieś w dali położna pyta – jaką ma Pani grupę krwi??? Kurde skąd ja mam teraz wiedzieć. Ale tak mnie to zmobilizowało, że zebrałam wszystkie siły i prę – położna mówi do drugiej – nacinaj bo nie pójdzie. Poszło – ULGA – pierwsza myśl – kurde jaki ty jesteś brzydki – pierwsze słowa – cześć brzydalu.”
Jak się okazało młody okręcił nogę pępowiną i dlatego nie mogłam go wyprzeć. Gdyby nie to poszłoby dużo szybciej. Pewnie przy pierwszym parciu. Najważniejsze że się udało. Teraz to już tylko szycie i dostałam malucha i tak sobie leżeliśmy jeszcze 2 godzinki.
Reasumując – da się wytrzymać. Jak ja dałam radę – straszny boi dudek – to każda z was da radę.
Skurcze obudziły mnie w czwartek około 1.00. Ja oczywiście pomyślałam że to nie to, więc wzięłam nospę i czekam aż przejdzie. Po trzech godzinach maszerowania nie przeszło więc obudziłam męża i mówię że chyba trzeba jechać. Tak też zrobiliśmy.
Do szpitala przyjęli mnie o 4.05. Położna podczas badania stwierdziła że owszem się zaczęło ale to jeszcze potrwa bo małe rozwarcie jakieś 3 cm, no może 4. Ale spokojnie do południa Pani urodzi.
Położyły mnie na patologii, przebrałam się w piżamkę, wzięłam prysznic, no i tak mnie bolało już że stwierdziłam, że jeszcze jedna nospa nie zaszkodzi. Położyłam się, żeby nabrać sił i tak przeczekałam do 6.00. Wtedy przyszła położna żeby ponownie mnie zbadać i mówi „ O matko, Pani ma prawie pełne rozwarcie” I pędem przenieśli mnie na porodówkę.
Tam to już szybko poszło. Najgorzej było leżeć ale niestety czasami musiały mnie położyć żeby zrobić zapis KTG a tak to mogłam sobie dreptać.
„ No dobra Pani Marzenko jest pełne rozwarcie, rodzimy
Skórcz i przemy, pięknie już prawie główka na wierzchu, widać włoski, jeszcze raz mocno !!!!! No to prę a tu nic.
Następny Skórcz i przemy raz, drugi, trzeci – nie idzie.
Położyły mnie na boku na dwa Skórcze i znowu przemy raz, drugi, trzeci – nie idzie.
Kurde nie mam już siły, widzę mojego doktora i jak szykują wakum, gdzieś w dali położna pyta – jaką ma Pani grupę krwi??? Kurde skąd ja mam teraz wiedzieć. Ale tak mnie to zmobilizowało, że zebrałam wszystkie siły i prę – położna mówi do drugiej – nacinaj bo nie pójdzie. Poszło – ULGA – pierwsza myśl – kurde jaki ty jesteś brzydki – pierwsze słowa – cześć brzydalu.”
Jak się okazało młody okręcił nogę pępowiną i dlatego nie mogłam go wyprzeć. Gdyby nie to poszłoby dużo szybciej. Pewnie przy pierwszym parciu. Najważniejsze że się udało. Teraz to już tylko szycie i dostałam malucha i tak sobie leżeliśmy jeszcze 2 godzinki.
Reasumując – da się wytrzymać. Jak ja dałam radę – straszny boi dudek – to każda z was da radę.