Ja też podzielę się tym nadzwyczajnym przeżyciem jakim jest poród.
W pn 21.06 rano poszłam na wizytę do gin, gdzie bardzo nie chciałam iść bo nie był to mój gin no i wiedziałam że prawdopodobnie dostanę skierowanie do szpitala, a tam bałam się ze będę leżała jeszcze kilka dni. No i stało się tak że faktycznie dostałam skierowanie i gin powiedziała że dobrze byłoby jakbym poszła od razu na oddział bo jest rano (9:00) i porobią mi wszystkie badania. Więc zadzwoniłam po mojego P. żeby przyszedł do szpitala z torbą. Poszliśmy na izbę przyjęć tam czekaliśmy godzinę na przyjęcie. Jak weszłam od razu musiałam się przebrać i te 101 pytań do, i zaprowadzili mnie na porodówkę. Tam podpięli pod ktg godzina zapisu, zbadali 3 cm rozwarcia, ale skurczy brak. Podjęli decyzję o teście z oksytocyny, podpięli kroplówkę. przez pierwszą godzinę nic, nie wielkie skurcze ale nic poważnego.W następnej godzinie ok 13 skurczę nie silne ale regularne i to co ok 2-3 min, ok 13 40 odeszły mi wody, co prawda rozwarcie się nie zmieniło, ale jakiś postęp był. Kolejne 2 godziny położna kazała mi chodzić, skurcze zaczęły być co 2min i trwać 1min, i były coraz silniejsze po tym czasie zaczynałam się rozklejać że bardzo boli położna pomagała mi masowała przytulała pocieszała że ma boleć że im bardziej tym bliżej końca.Ok 16 wsadziła mnie do wanny, ciepła woda zrobiła swoje zaczęłam relaksować się w przerwach, i choć skurcze nie złagodniały to przez chwilę było mi je łatwiej znieść. I tak do 17.25 gdzie położna dała mi jakieś czopki szczerze to nie wiem jakie jak jej zaczęłam się uskarżać że już nie mogę powiedziała żebym wytrzymała jeszcze jakieś 10 min to da mi coś przeciwbólowego,po czym zbadała mnie i wyszła, w tym momencie skurcze przestały się kończyć, nasilały się do maksa i łagodniały, ale nie było między jednym a drugim żadnej przerwy ciągłe nasilenie i spadek i tak z 6, 7 razy pod rząd i dalej zaczęłam krzyczeć, ba drzeć się że nie wytrzymam, żeby mi pomogli, przyleciała położna a ja do niej że chyba zaczynają się parte, że skurcze się nie kończą szybko zbadała mnie okazało się że faktycznie rozwarcie maksymalne i zaczynają się parte, to położna szybko wyciągnęła mnie z wody i na porodówkę na łóżko. Ja już naprawdę nie dawałam rady strasznie chciało mi się przeć ale położna nie pozwoliła bo trzeba było wszystko przygotować, potem kazała przeć, nacięła krocze, kolejny skurcz czuje że coś sie wysunęło położna kazała poprzeć jeszcze żeby cała główka wyszła i w tym momencie chwyciłam się za uda napięłam i poparłam tak że widziałam jak cała główka się wysunęła- szok, położna kazała wyluzować i oddychać a na skurczu znowu przeć, tak zrobiłam i wyskoczyła mała roksanka, o Boziu jaka była to wspaniała chwila, kiedy włożyli mi ją na brzuch, uczucie niesamowitej ulgi i szczęścia, połączone z niedowierzaniem. patrzyłam jak jej odsysają z buźki te wody, potem rozległ się jej krzyk słodycz dla uszu- tak długo wyczekiwany. Wrażenie niesamowite- szok. To było jak sen. Fakt potem czekały mnie jeszcze nie przyjemności musiałam urodzić łożysko które za chiny nie chciało się odkleić to bolało choć mi było wszystko już jedno, malutka leżała w łóżeczku obok mnie i była cudowna, okazało się jeszcze że błony płodowe się przykleiły i lekarz poinformował mnie że muszą czyścić i jeśli się zgodzę to albo im się to uda teraz choć może bardzo boleć albo będą musieli mnie uśpić i tak wyczyścić ale to potrwa bo trzeba wezwać anestezjologa, mi już naprawdę było wszystko jedno chciałam tylko być blisko małej i tak było. Oni mnie czyścili ,choć co robili a ja patrzyłam na małą i nawet bólu nie czułam, udało im się wyciągnęli błony, potem pozszywali, fakt że jak wstałam z łóżka zemdlałam, ale potem już ją tuliłam i przyszedł mój P. ją zobaczyć i były to chwile pełne wzruszeń i najpiękniejsze jakie przeżyłam, a teraz jest taka każda chwila z malutką.
W pn 21.06 rano poszłam na wizytę do gin, gdzie bardzo nie chciałam iść bo nie był to mój gin no i wiedziałam że prawdopodobnie dostanę skierowanie do szpitala, a tam bałam się ze będę leżała jeszcze kilka dni. No i stało się tak że faktycznie dostałam skierowanie i gin powiedziała że dobrze byłoby jakbym poszła od razu na oddział bo jest rano (9:00) i porobią mi wszystkie badania. Więc zadzwoniłam po mojego P. żeby przyszedł do szpitala z torbą. Poszliśmy na izbę przyjęć tam czekaliśmy godzinę na przyjęcie. Jak weszłam od razu musiałam się przebrać i te 101 pytań do, i zaprowadzili mnie na porodówkę. Tam podpięli pod ktg godzina zapisu, zbadali 3 cm rozwarcia, ale skurczy brak. Podjęli decyzję o teście z oksytocyny, podpięli kroplówkę. przez pierwszą godzinę nic, nie wielkie skurcze ale nic poważnego.W następnej godzinie ok 13 skurczę nie silne ale regularne i to co ok 2-3 min, ok 13 40 odeszły mi wody, co prawda rozwarcie się nie zmieniło, ale jakiś postęp był. Kolejne 2 godziny położna kazała mi chodzić, skurcze zaczęły być co 2min i trwać 1min, i były coraz silniejsze po tym czasie zaczynałam się rozklejać że bardzo boli położna pomagała mi masowała przytulała pocieszała że ma boleć że im bardziej tym bliżej końca.Ok 16 wsadziła mnie do wanny, ciepła woda zrobiła swoje zaczęłam relaksować się w przerwach, i choć skurcze nie złagodniały to przez chwilę było mi je łatwiej znieść. I tak do 17.25 gdzie położna dała mi jakieś czopki szczerze to nie wiem jakie jak jej zaczęłam się uskarżać że już nie mogę powiedziała żebym wytrzymała jeszcze jakieś 10 min to da mi coś przeciwbólowego,po czym zbadała mnie i wyszła, w tym momencie skurcze przestały się kończyć, nasilały się do maksa i łagodniały, ale nie było między jednym a drugim żadnej przerwy ciągłe nasilenie i spadek i tak z 6, 7 razy pod rząd i dalej zaczęłam krzyczeć, ba drzeć się że nie wytrzymam, żeby mi pomogli, przyleciała położna a ja do niej że chyba zaczynają się parte, że skurcze się nie kończą szybko zbadała mnie okazało się że faktycznie rozwarcie maksymalne i zaczynają się parte, to położna szybko wyciągnęła mnie z wody i na porodówkę na łóżko. Ja już naprawdę nie dawałam rady strasznie chciało mi się przeć ale położna nie pozwoliła bo trzeba było wszystko przygotować, potem kazała przeć, nacięła krocze, kolejny skurcz czuje że coś sie wysunęło położna kazała poprzeć jeszcze żeby cała główka wyszła i w tym momencie chwyciłam się za uda napięłam i poparłam tak że widziałam jak cała główka się wysunęła- szok, położna kazała wyluzować i oddychać a na skurczu znowu przeć, tak zrobiłam i wyskoczyła mała roksanka, o Boziu jaka była to wspaniała chwila, kiedy włożyli mi ją na brzuch, uczucie niesamowitej ulgi i szczęścia, połączone z niedowierzaniem. patrzyłam jak jej odsysają z buźki te wody, potem rozległ się jej krzyk słodycz dla uszu- tak długo wyczekiwany. Wrażenie niesamowite- szok. To było jak sen. Fakt potem czekały mnie jeszcze nie przyjemności musiałam urodzić łożysko które za chiny nie chciało się odkleić to bolało choć mi było wszystko już jedno, malutka leżała w łóżeczku obok mnie i była cudowna, okazało się jeszcze że błony płodowe się przykleiły i lekarz poinformował mnie że muszą czyścić i jeśli się zgodzę to albo im się to uda teraz choć może bardzo boleć albo będą musieli mnie uśpić i tak wyczyścić ale to potrwa bo trzeba wezwać anestezjologa, mi już naprawdę było wszystko jedno chciałam tylko być blisko małej i tak było. Oni mnie czyścili ,choć co robili a ja patrzyłam na małą i nawet bólu nie czułam, udało im się wyciągnęli błony, potem pozszywali, fakt że jak wstałam z łóżka zemdlałam, ale potem już ją tuliłam i przyszedł mój P. ją zobaczyć i były to chwile pełne wzruszeń i najpiękniejsze jakie przeżyłam, a teraz jest taka każda chwila z malutką.