To teraz ja i Stachu
Jak powszechnie wiadomo, rzygałam tą ciążą prawie od początku. A ten mój co chwilę jakieś cyrki odstawial i kręcił się jak smród po gaciach. Mistrzem był obrot na kilka dni przed terminem porodu. Ale....
W poniedzialek 39w5d stawiam się w szpitalu na cc, z powodu ułożenia posladkowego. Badają mnie, robią usg itp i Sue okazało ze Stachu głową w dół (wtf?! Wszyscy pytali, no cóż to było do przewidzenia) poza tym na usg i na fotelu sprawdzili mi wszystko (to ważna wiadomość!!!!!) ilość wód w normie, kolor idealny, przezroczyste, łożysko stare ale jare, młody swobodnie fikał pępowina go nie rusza. No to do chaty, a ja w ryk... I tak w poniedziałek ryczałam i spałam na zmianę, plus cpalam dowcipnie wiesiołek dawałam sobie 3x2 i skoki na piłce i maltretacja sutkow. I tak siedzę i nagle "ups posikalam się" życie
We wtorek wstałam zła i załamana (tez mi nowość) i stwierdziłam ze bez sensu zdjęłam paznokcie bo wg gina i ordynatora nie zobaczymy się szybciej niż za 10dni na wywołaniu bo szyjka oczywiście 3,9 cm i zamknięta, no to usiadłam i zaczęłam robić paznokcie, potem T zabrał mnie na obiad na chińczyka plus pokazać mi auto jakie bierze dla nas w leasing. A hak juz byliśmy w dojczach to poszłam kupić szlafrok.
No i tesciowa znów zabrała Ole do siebie, więc stwierdziliśmy z T ze idziemy na tego hobbita co nie obejrzeliśmy bo plaza zaczęła się palić (btw super zrobili tą część kozak)
No i juz hak szliśmy do kina kolo 22 coś mi dziwnie było, kłucie w kroczu okropne, co chwilę się zatrzymywałam bo takie jakieś dziwne uczucie. I cały film się wiervilam bo mnie w kroczu wszystko uwierało i tak pomyślałam "no tak obrócił się to teraz upycha się w kanał"
No i pojechaliśmy do domu.
W domu łóżeczko, właczyliśmy z T młode wilki posexsilismy się duuuużo i szalenie ostatnia dawka wieśka i spać.
No i przyszła środa. Pobudka o 5 rano skurcz plus siku. Od 5-6.30 obudziły mnie ze 3 takie konkretne skurcze. Potem już były coraz częściej
O 11 co 3-4 min prysznic i były co 2 min ale po godzinie przeszły i były co 15min potem znów co 3-4 znów prysznic i znów to samo. Aż tomek się wkurzył bo leżałam i płakałam żeby to przeszło juz bo wiem ze i tak nie rodzę bo w to nawet lekarz nie wierzy i T mówi jedziemy do szpitala a ja mówię że w du.pie mam szpital znów mnie odesla a ja znów będę ryczec dwa dni. Po czym tesciowa zadzwoniła nakrzyczec na mnie, bo ja rodzę a spokojnie siedzę w domu i czekam na zbawienie i urodze w aucie i ze ona się martwi i boi i cala sie trzesie a ja spokojnie leżę na kanapie i oglądam tv. No to pojechaliśmy.
Na IP byłam kolo 16 połączyli mnie pod ktg a tam ci-cho-sza skurcze przeszły (ja juz łzy w oczach) ale położna mówi ze czasem tak jest ze one znikają żeby pojawiły się dużo mocniejsze (miała rację) i wzięła mnie na fotel i mówi "zostaje pani na porodowce, dziś pani urodzi jest rozwarcie 2-3cm" ale jeszcze mnie wyslala na usg fo pani dr (mojej ulubienicy która btw odbierała poród takie mam szczęście) ale była miła o dziwo. Wszystko sprawdziła, pomirzyla powiedxiala że poród SN damy rade ze co prawda na styk się Stachu przevisnie ale wyjdzie napewno dołem. No to ok idziemy rodxic, skurcze juzialam bardxo częste ale bardzo słabe i krótkie.
Poszłam na porodowke dzwonie do T ze ma przyjechać bo dziś rodzę i ze juz się zaczyna wszystko to było kolo 17 na co T "ok będę koło 19.30" a ja wk.urw "stary o 19,30 może być po wszystkim pani dr powiedxiala ze to bedxie szybki poród" to przyjechał ale akurat znów nic Sue nie działo yo go odeslalam nie wiem czemu w sumie to zrobiłam ale kolo 18.30-19 skurcze wróciły dużo mocniejsze i częstsze, wiec badanie a tam zaledwie "dobre 3cm" Zalamalam się i zadzwoniłam do T ze ma przyjechać z żarciem bo akcja siev zatrzynaka i jest lipa. Poszłam pod prysznic i tam już mnie trochę skrecalo, wyszłam i wróciłam na piłkę dostałam gaz i sobie cpałam, ale to było super! Po czym około 19.40 położna mnie wzięła na badanie i tam zdziwienie bo rozwarcie 8cm po czym w czasie badania zrobiło się już 9 (położna i lekarka w szoku bo gołym.okiem było widać rozwieranie) ale przy 9cm stop.... Pęcherz cis haczyl i nie chciało iść dalej, no to pęcherz przebijamy (bałam się strasznie, a nawet nie poczułam) i odcrazu 10cm
Dr mówi ze mam na kolana klęknąć żeby główka lepiej się wstawiła i jak będę robić co ona mówi to nic nie pęknie i nie natniemy no to T mi pomógł zejść sama bym nie mogła bo nogi trzeslu się hak galaretka i nie mogłam ustać na nich i przy Skurczach miałam przeć bardzo mocno, czułam jak główka schodzi w dół i czułam między nogami ze jej kawałek juz jest na zewnątrz. Wtedy opadła z sił nue chciałam Juz przeć ani nic robić tylko iść spać (wiedziałam że to już koniec z Olą było to samo) no i położna mówi ze mam na fotel wrócić to T mnie położył na nim i położna mówi to teraz przemy, kiefy czujesz ze chcesz przeć to przesz (szkoda tylko że jak szły parte to kie chciałam przeć tylko krzyżowac nogi ale jakoś się wzięłam za siebie), położna moei krzycz! Rozzlosc się na mnie albo na męża i krzycz na nas to pomoże (a mi się nie chciało złościc tylko płakać nie wiem czemu) a T mówi do poloxnej "pani nie wie co mówi, jak ona się wkurzy to pani zrozumie dlaczego lepiej żeby była spokojna" nawet mnie rozsmieszyl choć on był całkiem poważny i parlam w sumie tylko raz ale bardzo długo i wyszła główka a tuż za nią wypłynął glut tzn reszta ciałka i wtedy obudziłam się! Wszystko przestało boleć, ja oprzytomnialam nabrałem siły i było mi bosko tylko poród jak to powiedziała dr ba ostatnia chwile.
Wody mętne i zielone, młody podduszony pępowiną (ale i tak 10pkt miał i cały i zdrowy) a łożysko wyszło razem ze stachem bardzo zmasakrowane, dokturka powiedziała ze gdyby akcja się dziś nie zaczęła to i tak bym wylądowała w szpitalu ale na cc bo łożysko by się oderwalo samo!!! Przeraziło mnie ze od poniedziałku gdzie wszystko było ładnie i pięknie do środy wszystko w środku się posypało no i wody mi się saczyly (pewnie od momentu kiedy myślałam że się posikalam w domu w poniedziałek) ale wszystko skończyło się super. O 20 Stachu się urodził po 10 min po przebiciu pęcherza. No i od 3cm rozwarcia fo urodzenia stacha minęła 1godzina! Tempo super Express wiec tego prawdziwego bólu nie zdaxylam poczuć. Ale wiem ze mimo że było tysiąc razy szybciej niż przy oli i mniej bolało duuuzo mniej to ten ostatni etap wyschnięcia główki był dużo trudniejszy i było mi strasznie ciężko akevdakam rade nie pękłam i nie nacueli mnie, ale tu pomogła położna która cały czas masowala i rozciągala mi wargi nawet hak główka juz szła to tak rozszerzyła żeby przeszło ładnie i udało się
Jak powszechnie wiadomo, rzygałam tą ciążą prawie od początku. A ten mój co chwilę jakieś cyrki odstawial i kręcił się jak smród po gaciach. Mistrzem był obrot na kilka dni przed terminem porodu. Ale....
W poniedzialek 39w5d stawiam się w szpitalu na cc, z powodu ułożenia posladkowego. Badają mnie, robią usg itp i Sue okazało ze Stachu głową w dół (wtf?! Wszyscy pytali, no cóż to było do przewidzenia) poza tym na usg i na fotelu sprawdzili mi wszystko (to ważna wiadomość!!!!!) ilość wód w normie, kolor idealny, przezroczyste, łożysko stare ale jare, młody swobodnie fikał pępowina go nie rusza. No to do chaty, a ja w ryk... I tak w poniedziałek ryczałam i spałam na zmianę, plus cpalam dowcipnie wiesiołek dawałam sobie 3x2 i skoki na piłce i maltretacja sutkow. I tak siedzę i nagle "ups posikalam się" życie
We wtorek wstałam zła i załamana (tez mi nowość) i stwierdziłam ze bez sensu zdjęłam paznokcie bo wg gina i ordynatora nie zobaczymy się szybciej niż za 10dni na wywołaniu bo szyjka oczywiście 3,9 cm i zamknięta, no to usiadłam i zaczęłam robić paznokcie, potem T zabrał mnie na obiad na chińczyka plus pokazać mi auto jakie bierze dla nas w leasing. A hak juz byliśmy w dojczach to poszłam kupić szlafrok.
No i tesciowa znów zabrała Ole do siebie, więc stwierdziliśmy z T ze idziemy na tego hobbita co nie obejrzeliśmy bo plaza zaczęła się palić (btw super zrobili tą część kozak)
No i juz hak szliśmy do kina kolo 22 coś mi dziwnie było, kłucie w kroczu okropne, co chwilę się zatrzymywałam bo takie jakieś dziwne uczucie. I cały film się wiervilam bo mnie w kroczu wszystko uwierało i tak pomyślałam "no tak obrócił się to teraz upycha się w kanał"
No i pojechaliśmy do domu.
W domu łóżeczko, właczyliśmy z T młode wilki posexsilismy się duuuużo i szalenie ostatnia dawka wieśka i spać.
No i przyszła środa. Pobudka o 5 rano skurcz plus siku. Od 5-6.30 obudziły mnie ze 3 takie konkretne skurcze. Potem już były coraz częściej
O 11 co 3-4 min prysznic i były co 2 min ale po godzinie przeszły i były co 15min potem znów co 3-4 znów prysznic i znów to samo. Aż tomek się wkurzył bo leżałam i płakałam żeby to przeszło juz bo wiem ze i tak nie rodzę bo w to nawet lekarz nie wierzy i T mówi jedziemy do szpitala a ja mówię że w du.pie mam szpital znów mnie odesla a ja znów będę ryczec dwa dni. Po czym tesciowa zadzwoniła nakrzyczec na mnie, bo ja rodzę a spokojnie siedzę w domu i czekam na zbawienie i urodze w aucie i ze ona się martwi i boi i cala sie trzesie a ja spokojnie leżę na kanapie i oglądam tv. No to pojechaliśmy.
Na IP byłam kolo 16 połączyli mnie pod ktg a tam ci-cho-sza skurcze przeszły (ja juz łzy w oczach) ale położna mówi ze czasem tak jest ze one znikają żeby pojawiły się dużo mocniejsze (miała rację) i wzięła mnie na fotel i mówi "zostaje pani na porodowce, dziś pani urodzi jest rozwarcie 2-3cm" ale jeszcze mnie wyslala na usg fo pani dr (mojej ulubienicy która btw odbierała poród takie mam szczęście) ale była miła o dziwo. Wszystko sprawdziła, pomirzyla powiedxiala że poród SN damy rade ze co prawda na styk się Stachu przevisnie ale wyjdzie napewno dołem. No to ok idziemy rodxic, skurcze juzialam bardxo częste ale bardzo słabe i krótkie.
Poszłam na porodowke dzwonie do T ze ma przyjechać bo dziś rodzę i ze juz się zaczyna wszystko to było kolo 17 na co T "ok będę koło 19.30" a ja wk.urw "stary o 19,30 może być po wszystkim pani dr powiedxiala ze to bedxie szybki poród" to przyjechał ale akurat znów nic Sue nie działo yo go odeslalam nie wiem czemu w sumie to zrobiłam ale kolo 18.30-19 skurcze wróciły dużo mocniejsze i częstsze, wiec badanie a tam zaledwie "dobre 3cm" Zalamalam się i zadzwoniłam do T ze ma przyjechać z żarciem bo akcja siev zatrzynaka i jest lipa. Poszłam pod prysznic i tam już mnie trochę skrecalo, wyszłam i wróciłam na piłkę dostałam gaz i sobie cpałam, ale to było super! Po czym około 19.40 położna mnie wzięła na badanie i tam zdziwienie bo rozwarcie 8cm po czym w czasie badania zrobiło się już 9 (położna i lekarka w szoku bo gołym.okiem było widać rozwieranie) ale przy 9cm stop.... Pęcherz cis haczyl i nie chciało iść dalej, no to pęcherz przebijamy (bałam się strasznie, a nawet nie poczułam) i odcrazu 10cm
Dr mówi ze mam na kolana klęknąć żeby główka lepiej się wstawiła i jak będę robić co ona mówi to nic nie pęknie i nie natniemy no to T mi pomógł zejść sama bym nie mogła bo nogi trzeslu się hak galaretka i nie mogłam ustać na nich i przy Skurczach miałam przeć bardzo mocno, czułam jak główka schodzi w dół i czułam między nogami ze jej kawałek juz jest na zewnątrz. Wtedy opadła z sił nue chciałam Juz przeć ani nic robić tylko iść spać (wiedziałam że to już koniec z Olą było to samo) no i położna mówi ze mam na fotel wrócić to T mnie położył na nim i położna mówi to teraz przemy, kiefy czujesz ze chcesz przeć to przesz (szkoda tylko że jak szły parte to kie chciałam przeć tylko krzyżowac nogi ale jakoś się wzięłam za siebie), położna moei krzycz! Rozzlosc się na mnie albo na męża i krzycz na nas to pomoże (a mi się nie chciało złościc tylko płakać nie wiem czemu) a T mówi do poloxnej "pani nie wie co mówi, jak ona się wkurzy to pani zrozumie dlaczego lepiej żeby była spokojna" nawet mnie rozsmieszyl choć on był całkiem poważny i parlam w sumie tylko raz ale bardzo długo i wyszła główka a tuż za nią wypłynął glut tzn reszta ciałka i wtedy obudziłam się! Wszystko przestało boleć, ja oprzytomnialam nabrałem siły i było mi bosko tylko poród jak to powiedziała dr ba ostatnia chwile.
Wody mętne i zielone, młody podduszony pępowiną (ale i tak 10pkt miał i cały i zdrowy) a łożysko wyszło razem ze stachem bardzo zmasakrowane, dokturka powiedziała ze gdyby akcja się dziś nie zaczęła to i tak bym wylądowała w szpitalu ale na cc bo łożysko by się oderwalo samo!!! Przeraziło mnie ze od poniedziałku gdzie wszystko było ładnie i pięknie do środy wszystko w środku się posypało no i wody mi się saczyly (pewnie od momentu kiedy myślałam że się posikalam w domu w poniedziałek) ale wszystko skończyło się super. O 20 Stachu się urodził po 10 min po przebiciu pęcherza. No i od 3cm rozwarcia fo urodzenia stacha minęła 1godzina! Tempo super Express wiec tego prawdziwego bólu nie zdaxylam poczuć. Ale wiem ze mimo że było tysiąc razy szybciej niż przy oli i mniej bolało duuuzo mniej to ten ostatni etap wyschnięcia główki był dużo trudniejszy i było mi strasznie ciężko akevdakam rade nie pękłam i nie nacueli mnie, ale tu pomogła położna która cały czas masowala i rozciągala mi wargi nawet hak główka juz szła to tak rozszerzyła żeby przeszło ładnie i udało się