reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Opisy naszych porodów

justynka2506 :tak: tez porod 16 lutego ;-) ale na szczescie krotszy -bo zaczol sie w niedziele ok 22 a skonczyl w poenidzialek o 8 rano :-D
 
reklama
Niunia śpi, więc mam chwilkę na opisanie moich przeżyć. Nie było łatwo, ale najważniejsze, że już po i mam przy sobie moją cudowną kruszynkę.
Do szpitala trafiłam 3 marca o 9 rano. Już na IP musiałam odsiedzieć swoje w oczekiwaniu na ktg pomimo, że nie było żadnej pacjentki przede mną. Skurczy praktycznie zero, rozwarcia zero. Idziemy na oddział i zobaczymy co dalej.
Na sali przedporodowej jedna pacjentka czeka na cc, druga już jęczy na porodówce. Wieczorem zostaję sama na sali. Z wrażenia dostaję skurczy, ale nie wystarczająco silnych. Oczywiście nic ze mną nie robią, bo po co wywoływać poród na noc jak można spać. W międzyczasie dołączają do mnie dwie kolejne dziewczyny. Jedna z nich rodzi o drugiej w nocy, drugiej wywołują poród, bo tętno dziecko zanika. A ja leżę i kwitnę do rana. Rano obchód. Pan ordynator stwierdza „kroplówka i rodzimy”. O 9:15 dostaję pierwszą kroplówkę. Skurcze mam już takie, że niemalże rozrywa mnie w krzyżu. Ale rozwarcia nadal brak. Szyjka twarda. Położna aplikuje mi środek na zmiękczenie szyjki i robi masaż. Auuuuuuuuuuu!!!!!! Dostaję też silne środki przeciwbólowe, po których jestem oszołomiona i reaguję tylko jak nadchodzi skurcz. Nie pomaga piłka, prysznic, nic, nic, nic. W czasie skurczy położna za każdym razem robi mi masaż szyjki, a ja wyję z bólu i błagam ją o litość. Jest bezlitosna, ale to tylko dzięki niej poród trwał 5 godzin, a nie 15. W końcu przychodzą bóle parte. Krzyczę tak, że szpital drży w posadach. Błagam lekarza i położną, żeby mi pomogli. Pomagają – trzymają mnie za nogi, żebym z fotela nie uciekła. O 14:15 na świat przychodzi Izunia. Nie czuję euforii, czuję ulgę, że ból już nie wróci, że już po wszystkim. Ale jakże się pomyliłam. To nie koniec atrakcji. Łożysko jest niekompletne i należy wyczyścić macicę. Nie wiem, czy któraś z Was to miała. Okropne uczucie. Brzuch jak pusty worek i ktoś grzebie w tym worku jakimiś narzędziami.:szok::szok::szok:
Później szycie, ale jest mi już tak wszystko jedno, że pozwalam sobie na żarty z lekarzem.
Ja: Co mi Pan tam tyle szyje? L: Mogę zostawić tak jak jest jeśli Pani sobie życzy. Ja: Nie boi się Pan, że mąż przyjdzie z reklamacją? L: To mu powiem, że to ostatni krzyk mody takie szycie. :rofl2:
Kiedy już przebrana trafiam na swoje łóżko i dostaję w ramiona czyściutką, ubraną moją córunię czuję się cudownie. Dopiero teraz jest euforia, totalny odlot. Moja maleńka czarnulka – ma mnóstwo włosków. Od razu wie jak się zabrać do ssania piersi. Mój Boże, warto było cierpieć dla tego Cudeńka. :-D:-D:-D:-D:-D
 
Ewka- chyba cię rozumiem... :-(
u mnie skurcze jednak pojawiły się same- takie nieśmiałe dwa dni przed 27 lutego... 26 na 8.30 miałam się stawić na test oxy... w nocy skurcze były już co 8 minut, wiec sie ucieszylam, ze moze sie obejdzie...
po przyjęcie zbadała mnie połlożna: szyjka skrócona ale szczelnie zamknięta, pyta, czy miałam wypalaną nadzerkę, bo wyczuwa bliznę, która jako martwa część szyjki jest zupełnie nieelastyczna i właściwie jest to wskazanie do cc...

no, i tu pierwsza chwila grozy- bardzo nie chciałam i bałam się cc..

potem najrzyjemniejsza część czartku- "la levativeee"- po kilku dniach bez kupki poczułam ulgę i radość... i ziu na przedporodową, rozpakować sie, ktg i kroplówka...

skurcze sie nasilają, szyjka ne reaguje.. ktoś bez przerwy majstruje mi przy wylocie, boli jak pieron, zmieniają się polożne, kazda wszdza paluchy... jedna zrobiła rozwarcie- na palec...

na przedporodowej laski zmieniają się i rodzą... ja leżę, chodzę, skurcze po poludniu co 3-4 minuty. rozwarcie sie zatrzymalo...

wieczorem zostaje sama na sali- wszystkie 4 urodziły... męża odsłałam w południe- nie miał na co czekać ze mną, był pod telefonem... rozpłakałam się jak bóbr, że one już a ja nie potrafię... małżon przyjechał... podłączyli mnie znów pod ktg- toco 100%, więc chwila radości,do czasu badania- szyjka zamknięta...

na noc leki rozurczowe, bym mogł a się przspać... jakby się dało... na sale wjechały dwie matki, bo nie mieli juz wolnych łóżek- wiec bylo mi raźniej...

rano obchod, kolejne łapy pchane we mnie i nic... kroplówka. skurcze co 3 minuty ... bez jedzenia- bo ewent cc- nie pic wody zwilżać usta... spaceruję... na salę przycodzą tatusiowie, nie mogę się skupić na oddychaniu... wychodzę na korytarz, spacerujemy z mężem,.
o 12 dyżurny lekarz: szyjka sięskraca, rozwarcia brak... czekamy... na ktg skurcze szaleją... połozna chodzi przerażona, nie wie już jak mi pomóc... o 14 znów ten sam lekarz- mówi to samo- więc ja już we łzy i mówię, ze ma coś zrobić , żebym urodziła-- jestem głodna niewyspana, zmeczona, nie daję rady... on się pyta co niby ma zrobic? (se myślę:qrwa,zatanczyć??") no, dać mi coś, by się otworzyło... poszdł się skonsultować z ordynatorem- w miedzyczasie położna już czeka z kartką do podpisu, ze się gadzam na cc i z maszyną do golenia... jest dcyzja, wykonujemy cc.

jest 14:10.

o 14.25 widzę Hakę i słyszę jej glos.
jest pięknie.
 
Martuś kurczę nie wiedziałam, że po nadżerce mogą być takie powikłania:baffled:.. ja miałam wymrażaną.
Nacierpiałaś się bidulko.. Ale opis fajny-zwłaszcza z tym tańczeniem gina:-D
 
ewka75 nacierpaialas sie.... nie ma nic gorszego niz lezec, zwijajac sie z bolu i czekajac na rozwuj akcji.... juz sie nawet ciesze ze mialam od razu rozwarcie 4 cm ;-) ale i mnie skakanie na pilce nie pomoglo by glowka zeszla do kanalu rodnego :baffled: no i tez myslalam ze porod to koniec męki :dry: a jak mi pozniej na brzuch zaczeli naciskac (zeby urodzic lozysko) to myslalam sobie ze ten bol juz nigdy nie minie :no:
ale moment z dzidzia przy piersi jest najcudowniejszy :tak:

Martussa82 tez mialas ciezko i sie wyczekalas na rozwuj akcji :no: ze tez ci lekarze nie potrafia szybciej decyzji podejmowac... ciekawa jestem czy jeszcze dlugo kazaliby ci czekac gdybys nie zareagowala :confused: przeciez juz na poczatku polozna zauwazyla ze masz wskazanie do CC ze wzgledu na szyjke... na tyle porodow co odbieraja kazdego dnia mogli sie spodziewac ze brak rozwarcia sie tak skonczy
 
......... pyta, czy miałam wypalaną nadzerkę, bo wyczuwa bliznę, która jako martwa część szyjki jest zupełnie nieelastyczna i właściwie jest to wskazanie do cc......
tak??? :confused:
Nie spotkałam się z takim przeciwwskazaniem nigdy.:no:
Aczkolwiek ja też miałam wypalaną kilka lat temu i nikt o nic nie pytał podczas porodu czy wizyt ciążowych.
Ale podczas zszywania mnie wewnątrz po cc lekarze przypalali mi coś prądem. Słyszałam tylko jak mówili o nadżerce.Z czegoś tam nie mogli zatamować krwawienia to mnie prądem non-stop brali.:baffled:
 
tak??? :confused:
Nie spotkałam się z takim przeciwwskazaniem nigdy.:no:
Aczkolwiek ja też miałam wypalaną kilka lat temu i nikt o nic nie pytał podczas porodu czy wizyt ciążowych.
Ale podczas zszywania mnie wewnątrz po cc lekarze przypalali mi coś prądem. Słyszałam tylko jak mówili o nadżerce.Z czegoś tam nie mogli zatamować krwawienia to mnie prądem non-stop brali.:baffled:

przeciete naczynia krwionosne sie przypala i przestaja krwawic :-)
 
reklama
Do góry