reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opisy naszych porodów

reklama
Habcia no to gratuluje, żeczywiscie nacierpiałas się, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i że Maksio jest zdrowy :) wracajcie spokojnie i szybko do formy. Pozdrawiam serdecznie
 
Kurde Habcia no tragedia z tym znieczuleniem! :wściekła/y: A co oni? bali się, ze im kawa wystygnie czy co, że nie poczekali az znieczulenie zadziała? :angry: :no: Aż mi ciary po plecach przeszły jak czytałam Twój opic porodu...

Najważniejsze jednak, że masz już synka przy sobie i jesteście zdrowi w domku. :tak: Jeszcze raz moje gratulki i całuski dla przystojniaczka oraz dzielnej mamy! :-)
 
Boże habcia najchętniej bym Cię przytuliła. Podziwiam Cię że wytrzymałaś 9 godzin skurczy, mam nadzieje że nie były az tak bolesne i częste. Te lekarki to rzeczywiście rzeźnicy, to powinnop się gdzieś zgłosić, jak można kroić człwoieka żywcem?!
Jednak szkoda że nie pojechałaś na Ujastek, tam może by się porządnie Tobą zajęli. I dziwne z tymi skurczami, są kiedy nie trzeba, znikają keidy sa niezbędne. Powinni Ci 6 godzin po odejściu wód podawać antybiotyk bo dziecko jest narażone podwójnie na infekcje. Mi podawali, jestem w szoku że Tobie nie podali i ryzykowali zakażenie. Dobrze że już jesteś po. Napisz coś o Maksiu... ma włoski? jakie ma wymiary?ile apgar dostał? no i czy dużo płacze?
 
habcia chyba miałaś najbardziej tragiczny poród o jakim kiedykolwiek słyszałam, to zgroza żeby tak potraktować rodząca kobietę :szok::szok::szok::szok::szok: żeby anestezjolog nie potrafił zrobić dobrze znieczulenia, nie pierwszy raz słyszę, że kobiety są źle znieczulane, jestem poprostu w szoku :szok::szok::szok:
Gratuluję Ci że to wszystko wytrzymałaś i nie rozniosłaś im tej porodówki ;-) Dużo zdrówka Ci życzę i oczywiście dla maleństwa.
Bardzo ładne imię wybrałaś dla swojego synka :-):-):-)
 
reklama
To może teraz ja opiszę swój poród. W sumie to w porównaniu z porodem Habci i Antar to mój był raczej szybki i 'bezbolesny' ( o ile można tak powiedzieć o porodzie :baffled:).
Wieczorem 21 stycznia nic nie zapowiadało że będę rodzić. Śmiałam się z mężem że znając moje szczęście to pewnie w marcu będę robić więc spokojnie może sobie w pracy zaplanować najbliższe trzy tygodnie przynajmniej. Poszłam spać. W nocy jak zwykle obudziłam się na siku i poszłam do wc. No i siedzę i siedzę i ciągle się leje ze mnie, patrzę i wyszedł ze mnie jakiś paskudny krwawy wielki skrzep, więc już wiedziałam że jest coś nie tak. Obudziłam męża i mówię że jedziemy do szpitala. Prawdę mówiąc to pomyślałam że pewnie Mały gdzieś na nerw ucisnął i mimowolnie oddaje mocz, także byłam pewna że co najwyżej rzucą mnie na patologię ciąży. Dojechaliśmy do szpitala, zbadała mnie pani doktor, stwierdziła że rodzę, rozwarcie na dwa palce i że mam jechać jakiegoś innego szpitala bo tutaj nie ma miejsc :baffled:. Dobrze że nie czułam jeszcze żadnych skurczy, także odebrałam to nawet spokojnie;-). Chciałam jeszcze jechać na mieszkanie się spakować bo oczywiście torba pusta stała w szafie:zawstydzona/y:, ale Małżon stwierdził że może najpierw znajdziemy jakiś szpital gdzie będę rodzic. Pojechaliśmy do Rydygiera, pani mnie od razu zapisała na oddział. M pojechał po rzeczy bo ja już nie mogłam niestety wyjść, a ja się ułożyłam na sali porodowej i czekałam na skurcze. Gdzieś około 8 rano coś się pojawiło, ale w sumie to niewiele mnie to bolało. Na obchodzie lekarz stwierdził że nie ma na co czekać bo poród postępuje ale bardzo powoli, a od początku sączenia wód minęło już sporo czasu i dostałam oksycytynę. I się zaczęło...godz 10 w momencie skurcze co 2 min, moje błaganie o znieczulenie. Gdy je dostałam to w momencie parte bóle i o 12 40 było po wszystkim, tzn prawie bo popękałam i mnie zszywali co było chyba gorsze niż cały poród :-:)-(. Ale wcześniej dostałam synka na brzuch i to była najbardziej wzruszająca chwila w moim życiu. Mój mąż spisał się na medal, był cały czas ze mną, wspierał, trzymał głowę a na końcu przeciął pępowinę. Myślę że gdyby mógł to urodził by za mnie to dziecko:tak:. Pierwsze dni były dość ciężkie, nawet w tym momencie stan mojego krocza daje wiele do życzenia, ani siedzieć, ani leżeć na dłuższą metę, ale jest coraz lepiej. Wczoraj jak wychodziliśmy ze szpitala, przechodziliśmy obok mojej sali porodowej i stwierdziłam że mogłabym przeżyć to jeszcze raz, dla takiego skarba jak moje dziecię :tak::tak:
 
Do góry