No właśnie Rozalka, nie można dziecka uchronić od wszystkiego.
Rozumiem jednak mamy alergików i dzieci chorujących na inne przewlekłe choroby, to naturalny odruch, że chce się chronić dziecko, zresztą po przykrych doświadczeniach człowiek robi się bardzo czujny, bo chce wychwycić już pierwsze sygnały, aby zapobiec zaostrzeniu objawów. Pani z piaskownicy ewidentnie przesadzała, pewnie i dziewczynka była alergiczką, nie mam podstaw, aby kobiecie nie wierzyć, ale nie miała żadnych ran/zmian na ciele, więc niepozwolenie dziecku dotykania piasku ręką było już przegięciem. A jak rzeczywiście w jakiś sposób kontakt dziecku z piaskiem szkodzi, to się takie miejsca omija szerkim łukiem.
Fakt, są mamy, które bagatelizują objawy chorobowe dzieci, a to już podchodzi pod zaniedbanie. Sama, mając dziecko uczulone na białko krowie, spotkałam się z opiniami, że leczona alergia trwa znacznie dłużej, a z nieleczonej się szybciej wyrasta. Co niektórzy mi radzili, żebym dawała dziecku produkty mleczne, nawet jak reaguje zmianami skórnymi, bo inaczej się nie uodporni.
Ale abstrahując od dzieci chorych, spotykam dość często mamy bardzo przewrażliwione, choć dziecko jest okazem zdrowia. Pewnie, że trzeba dziecko zawsze chronić, ale nie obejdzie się bez wywrotek, sińców, pozdzieranych kolan, bez totalnego wybrudzenia piachem, błotem czy jeszcze czymś innym. Nie można zdrowemu dziecku stale nadskakiwać, biec za nim, żeby tylko się przypadkiem nie przewróciło (no chyba, że teren jest niebezpieczny, ale to chyba zrozumiałe), podawać zawsze rękę, gdy się przewróci, podtykać pod nos jedzenie, jeśli nie zjadło akurat jednego dnia obiadu, bo niedaj Boże umrze z głodu itp. Dziecko musi się przewrócić, samo wstać, nauczyć się samo sobie radzić w wielu sytuacjach, bo inaczej wyrośnie na kalekę życiową.