reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

OGÓRKOWE STARACZKI ZE STAREJ PACZKI [emoji7][emoji173]

No to współczuję serdecznie tych przeżyć. Powiedzieć, że to dziwna kobieta to zdecydowanie za lekkie określenie. Ja też byłam na nfz (bo mój lekarz na urlopie). Najpierw lekarz mnie pochwalił za dwa wyniki hcg, potem zaprosił na fotel. Już podczas badania powiedział "yhymm będzie ciąża". Potem usg, pokazał pęcherzyk żółtkowy, zarodek. Powiedział, że ciąża jest młodsza i serduszko zacznie bić za jakiś czas (a mógł powiedzieć, że nie ma serduszka. Inne sformułowanie, a jednak lepiej brzmi). Później zaprosił na badanie za dwa tygodnie, bo wtedy będę mogła zobaczyć już "dużego bobaska" i wtedy założymy kartę ciąży. Tak mnie zagadał, że dopiero w domu zaczęłam się zastanawiać, że jak to ciąża młodsza, jak to nie ma serduszka jeszcze. Ogólnie można trafić na dobrego lekarza na nfz, ale to chyba kwestia szczęścia.
No ja zadzwoniłam do mamy z płaczem. Uspokoiłam się dopiero dwa dni później. Najpierw poszłam do położnych, oczywiście zadowolona bo test pozytywny niespodziewanie zupełnie, betaHCG przyrastała pięknie o 144%, a tu na starcie położne: "ale to nie to jeszcze za wcześnie, my nic nie zrobimy, jak będzie USG to dopiero wtedy EWENTUALNIE założymy kartę ciąży". No dobra to wyszłam, mówię sobie kij im w oko czekam na lekarza. Lekarka wygadana, zbyt miła, aż do porzygania, gada i gada bez celu i bez konkretów. A ja nadal roztrzęsiona. Pytam się czy mam dalej brać duphaston, słyszę w zamian 10 min. pogadankę, że ona nie wie, że to nie zawsze się zapisuje, że ona nie wie co się by teraz stało jakbym odstawiła. No to dalej pytam się a czy mam brać metformx, który brałam na owulację, a ona "ale ja się nie znam, ja nie jestem pani poprzednim lekarzem, ja nie wiem czemu on to przepisał". I tak po 15 min. tego typu odpowiedzi popłakałam się i powiedziałam, że ja nie za bardzo rozumiem, bo skoro pani doktor ma prowadzić ciążę, to sądziłam, że powie mi jak to ma wyglądać i czy mam brać np. dalej leki na podtrzymanie ciąży. Ostatecznie po bataliach powiedziała, żebym duphaston sobie brała a z metforminą musiałam iść do ginekologa-endokrynologa.

Później przeprowadziła badanie na samolocie, nic nie powiedziała. Nie powiedziała czy szyjka jest zamknięta, czy nie jest za nisko (a jest nisko i nie wiem czy to prawidłowe), czy jest zasinienie przedsionka pochwy. Nic. Ani słowa.

Dalej USG. Robi i robi. Mówi "endometrium ZA GRUBE". Pytam się "to źle?" a ona "nie, no gdyby to była ciąża, to bym powiedziała, że ciążowe". No dobra, czekam dalej. Bada. Znalazła czarną plamkę. Pęcherzyk ciążowy. Stopuje robi zdjęcie i pokazuje czy widzę. Pytam się czy to ciąża a ona "jeśli to byłaby ciąża, to powiedziałabym, że to pęcherzyk ciążowy". Na tym badanie się skończyło.

Na koniec dodała, że mamy pseudo pęcherzyk ciążowy na USG, czy jakiegoś podobnego słowa użyła, żeby jeszcze mi dowalić, że betaHCG prawie 1.000 z przyrostem 144%, zero obciążeń wiekowych i genetycznych, to nie znaczy, że to ciąża i że ją donoszę. Powiedziała, że mam wrócić za dwa tygodnie, dopiero potem zrobić badania krwi i dopiero potem przyjść z wynikami i założą kartę ciąży, czyli mniej więcej wyszłoby wtedy 8-10 tydzień ciąży, czyli większość I trymestru ciąży bez opieki lekarza...

Tak więc postanowiłam, że nigdy więcej do niej nie wrócę. Ale co zrobiła z moją psychiką, to zrobiła... ;)

+ Wizyta opóźniona była o godzinę...
 
reklama
No to współczuję serdecznie tych przeżyć. Powiedzieć, że to dziwna kobieta to zdecydowanie za lekkie określenie. Ja też byłam na nfz (bo mój lekarz na urlopie). Najpierw lekarz mnie pochwalił za dwa wyniki hcg, potem zaprosił na fotel. Już podczas badania powiedział "yhymm będzie ciąża". Potem usg, pokazał pęcherzyk żółtkowy, zarodek. Powiedział, że ciąża jest młodsza i serduszko zacznie bić za jakiś czas (a mógł powiedzieć, że nie ma serduszka. Inne sformułowanie, a jednak lepiej brzmi). Później zaprosił na badanie za dwa tygodnie, bo wtedy będę mogła zobaczyć już "dużego bobaska" i wtedy założymy kartę ciąży. Tak mnie zagadał, że dopiero w domu zaczęłam się zastanawiać, że jak to ciąża młodsza, jak to nie ma serduszka jeszcze. Ogólnie można trafić na dobrego lekarza na nfz, ale to chyba kwestia szczęścia.
Pięknie tak czytać o takich miłych wizytach i miłych lekarzach. Słowa robią bardzo wiele. Lekarz powinien potrafić dobrać odpowiednie słowa. Trzymajcie kciuki za moją poranną piątkową wizytę, obym teraz się nie przejechała i wyszła spokojna! :)
 
Trzymam kciuki. To będzie piękne spotkanie mamy i "bobaska" [emoji16]
Pięknie tak czytać o takich miłych wizytach i miłych lekarzach. Słowa robią bardzo wiele. Lekarz powinien potrafić dobrać odpowiednie słowa. Trzymajcie kciuki za moją poranną piątkową wizytę, obym teraz się nie przejechała i wyszła spokojna! :)
 
Ten u którego ja byłam i wymyślił wszystko, żebym na kolejne wuzyry przyszła to na znany lekarz opinie z 500 opinii...
Kochana, na znanylekarz ona ma same pozytywne opinie, kilkaset, złota kobieta :) Jak widać były to komentarze kobiet z innymi rzeczami albo już w trakcie prowadzenia ciąży, a nie na jej początku. Jak widać ta pani doktor ma jedną zasadę - do II trymestru to nie ciąża, bo cały czas podkreślała ryzyko utraty ciąży, jakbym go nie znała :) W piątek znów zapisałam się do innego lekarza, tym razem facet, mam nadzieję, że będzie dobrze...
 
No to może się zdarzyć tak, że nie będzie JESZCZE serduszka, tylko się nie zrażaj. Wszystko w swoim czasie. Ważne, że się spotkacie i lekarz odpowie na wszystkie pytania (mam nadzieję), żebyś mogła już spać spokojnie [emoji8]
Końcówka 6 tygodnia (rzeczywistego). Ostatnią @ miałam 13/14 stycznia (dostałam w nocy, więc nie wiem jak liczyć).
.
 
No to może się zdarzyć tak, że nie będzie JESZCZE serduszka, tylko się nie zrażaj. Wszystko w swoim czasie. Ważne, że się spotkacie i lekarz odpowie na wszystkie pytania (mam nadzieję), żebyś mogła już spać spokojnie [emoji8].
Wiem, wiem <3 Chociaż niektóre kobiety już w 5t4d mają serduszko, różnie to bywa. U mnie ciąża może być starsza o kilka dni, więc jest szansa. Ale chcę przede wszystkim w końcu trafić na lekarza, który mi wszystko powie co i jak, któremu zaufam i będę dalej spokojna. W dodatku będzie ze szpitala w którym chciałabym rodzić i to też jest super :) Miałam czekać do marca z USG itd., ale jednak potrzebuję spotkać się z normalnym lekarzem i zatrzeć te pierwsze złe wrażenia żeby być spokojna :p
 
Przeżyć a przeżyć... :rolleyes2::rolleyes2:

Może jako dinozaur się doczekam, albo i nie 🤪🤪

Tydzień do owulki a pewnie będzie jak zawsze, ale i tak ugotuję 🍵🍵🍵
 
reklama
No ja zadzwoniłam do mamy z płaczem. Uspokoiłam się dopiero dwa dni później. Najpierw poszłam do położnych, oczywiście zadowolona bo test pozytywny niespodziewanie zupełnie, betaHCG przyrastała pięknie o 144%, a tu na starcie położne: "ale to nie to jeszcze za wcześnie, my nic nie zrobimy, jak będzie USG to dopiero wtedy EWENTUALNIE założymy kartę ciąży". No dobra to wyszłam, mówię sobie kij im w oko czekam na lekarza. Lekarka wygadana, zbyt miła, aż do porzygania, gada i gada bez celu i bez konkretów. A ja nadal roztrzęsiona. Pytam się czy mam dalej brać duphaston, słyszę w zamian 10 min. pogadankę, że ona nie wie, że to nie zawsze się zapisuje, że ona nie wie co się by teraz stało jakbym odstawiła. No to dalej pytam się a czy mam brać metformx, który brałam na owulację, a ona "ale ja się nie znam, ja nie jestem pani poprzednim lekarzem, ja nie wiem czemu on to przepisał". I tak po 15 min. tego typu odpowiedzi popłakałam się i powiedziałam, że ja nie za bardzo rozumiem, bo skoro pani doktor ma prowadzić ciążę, to sądziłam, że powie mi jak to ma wyglądać i czy mam brać np. dalej leki na podtrzymanie ciąży. Ostatecznie po bataliach powiedziała, żebym duphaston sobie brała a z metforminą musiałam iść do ginekologa-endokrynologa.

Później przeprowadziła badanie na samolocie, nic nie powiedziała. Nie powiedziała czy szyjka jest zamknięta, czy nie jest za nisko (a jest nisko i nie wiem czy to prawidłowe), czy jest zasinienie przedsionka pochwy. Nic. Ani słowa.

Dalej USG. Robi i robi. Mówi "endometrium ZA GRUBE". Pytam się "to źle?" a ona "nie, no gdyby to była ciąża, to bym powiedziała, że ciążowe". No dobra, czekam dalej. Bada. Znalazła czarną plamkę. Pęcherzyk ciążowy. Stopuje robi zdjęcie i pokazuje czy widzę. Pytam się czy to ciąża a ona "jeśli to byłaby ciąża, to powiedziałabym, że to pęcherzyk ciążowy". Na tym badanie się skończyło.

Na koniec dodała, że mamy pseudo pęcherzyk ciążowy na USG, czy jakiegoś podobnego słowa użyła, żeby jeszcze mi dowalić, że betaHCG prawie 1.000 z przyrostem 144%, zero obciążeń wiekowych i genetycznych, to nie znaczy, że to ciąża i że ją donoszę. Powiedziała, że mam wrócić za dwa tygodnie, dopiero potem zrobić badania krwi i dopiero potem przyjść z wynikami i założą kartę ciąży, czyli mniej więcej wyszłoby wtedy 8-10 tydzień ciąży, czyli większość I trymestru ciąży bez opieki lekarza...

Tak więc postanowiłam, że nigdy więcej do niej nie wrócę. Ale co zrobiła z moją psychiką, to zrobiła... ;)

+ Wizyta opóźniona była o godzinę...

O Kurdę masakra. Ale picza z niej ... Niekompetentny babsztyl!
 
Do góry