Aniunia, współczuję nocki. Niestety mam co nieco doświadczenia z takimi sensacjami. Tylko u nas zaczęło się chyba trochę później - jak miał 6 miesięcy.
Co do dziennego płakania na zawołanie to jak najbardziej popieram, że coś musisz pokombinować, żeby to zmienić, bo inaczej ręce Ci odpadną. Ale stawiałabym na szukanie dla Młodego zajęć/odwracaczy uwagi i w ten sposób przyzwyczajamy do faktu,że leżenie też może być ciekawe, więc kładziesz na pleckach lub na brzuszku i zagadujesz, pokazujesz, jakieś zabawki w zasięgu wzroku do tego. Może jakiś leżaczek by się przydał. I jak wiesz, że jest wyspany, przewinięty, nakarmiony to jak pokwękoli trochę, że już mu się leżenie nie podoba to nic mu się nie stanie.
Co do płaczu nocnego - u nas było tak, że budził się z wielkim płaczem. Pomagało noszenie, bo inaczej był wielki ryk. I to nie płacz wymuszacza, tylko rozpaczliwy płacz jakby go ze skóry obdzierali. U nas wydaje mi się, że te nocki zarwane były związane z ząbkowaniem i/lub skokami rozwojowymi. A przecież nie będę co którąś noc dzieciaka nurofenem faszerować, bo może to ząbki skoro innych objawów ząbkowania brak. Ale nie raz było tak, że ten nurofen to już była ostatnia deska ratunku...
I w tym przypadku to nie wyobrażam sobie ćwiczenia dyscypliny - bo po prostu były to takie noce, że oddałabym wszystko, żeby wiedzieć czemu on płacze i jak mu mogę pomóc...
Dodatkowo mój syn tak ma, że jak zacznie płakać to sam z siebie nie przestanie. No pewnie poza przypadkiem jakby się spłakał do takiego stanu, że aż by umęczony zasnął. No ale czekanie na to byłoby z mojej strony niehumanitarne... U niego sprawdza się odwracanie uwagi